Babia Góra.
maj 14, 2018 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Dreszcz emocji nas ogarniał jak myśleliśmy wcześniej o Babiej Górze, najwyższym szczycie Beskidu Żywieckiego o wysokości 1 725 m npm. To miał być nasz najwyższy szczyt jaki zdobyliśmy w Polsce. Drugi najbardziej wybitny po zdobytej już Śnieżce, a przed już zdobytym Śnieżnikiem!
Okienko pogodowe się otworzyło, zapakowani o świcie pojechaliśmy, by wejść jak najwcześniej na Diablaka …od najłatwiejszej strony Krowiarek. Te nazwy są niesamowite tak przy okazji.
UWAGA: jeżeli chcesz zaparkować na Krowiarkach, najpóźniej trzeba podjechać 8.30, potem może być już bardzo różnie.
Poniżej fajny film z trasy jaką my pokonaliśmy.
https://www.youtube.com/watch?v=XGA-DvxdLys
https://pl.wikipedia.org/wiki/Babia_G%C3%B3ra
https://pl.wikipedia.org/wiki/Lista_najwybitniejszych_szczyt%C3%B3w_Polski
Już po, mogę potwierdzić: nawet łatwym wejściem, jakie jest to, które myśmy wybrali Babia Góra wymaga kondycji. Tym razem nie braliśmy wszystkich na prędkość…ale na wytrzymałość, z wyjątkiem “Akademików” po piwku, tu było trudno.
Z tak przygotowanymi szlakami w Sudetach się nie spotkałem. Uporządkowany “spacerownik” chciałoby się powiedzieć, stąd na górę idą “ludzie”. Po tej wyprawie słowo używane na pewno z dużą swobodą przez Jaśka: “UWAGA LUDZIE!” “UWAGA MIJAMY LUDZI!”…”Tato LUDZIE SZUKAJĄ SKRÓTU?”
Strategia Janka od początku była bardzo dobrze przemyślana: idziemy w górę, więc Kamil ma iść pierwszy, a ja będę człapał po tych schodach…myślę, że tak brzmiała. Na ten “spacerownik” i schodki jak to słyszałem po drodze nabierali się wszyscy: młode rodziny z nosidełkami, osoby starsze z kijkami i szli w dobrym tempie, by po 50 schodkach odpoczywać i zatrzymać się na dłuższy postój dochodząc do siebie i regulując oddech. Nasz oddech i nasze tempo w postaci Kamila, nie pozwalało nam na chwile słabości…to była błyskawica… i do przodu, i co z tego że tysiąc schodków było za nami przed nami!
To co trzeba przyznać, takie dreptanie pozwala na obserwację przyrody. To że na Babiej Górze najlepiej zauważa się podział strefowy roślinności, to efekt tych schodków. Jak człowiek padnie to opierając się o jarzębinę potrafi ją odróżnić od kosodrzewiny, a to już postęp… Nasz pierwszy postój wypadł na wysokości 1 366 m npm a startowaliśmy z 1 001 m npm by popatrzeć na Babią Górę z Sokolicy po 56 minutach stałego podejścia. Po chłopakach nie było widać zmęczenia…a połowa stawki idąca z nami, tam już została. Na tym odcinku idzie się zmęczyć, potwierdzają to do dziś moje nogi.
Babia Góra z tej odległości nie zrobiła na nas wrażenia, wyglądała fajnie był fajny wiaterek, więc miło się szło. Od parkingu mieliśmy wejść na Babią Górę w 2:30 minut, po godzinie byliśmy już wysoko, a chłopacy poszli dalej. Źle powiedziałem. Jasiek z Asią, chyc przeszli pod płotkiem, a my z Kamilem musieliśmy wrócić bo nie mieściliśmy się za bardzo, więc trzeba było ich gonić.
Gdy myślałem, że skończyły się schodki, tak myślało moje prawe udo, schodki wciąż trwały, może w innej formie, bardziej kamienistej, ale męczyły nogi koszmarnie…a i tak jak się później okazało, to był pikuś!
Ciągle mieliśmy schodki, nawet jeżeli było to w kosodrzewinie, to były schodki. Zupełnie coś innego niż na Pilsku…no i pojawiły się Tatry. Fajnie było patrzeć na nie z tak bliska…ale były też Police, jeden z naszych kolejnych celów.
…i w końcu pojawia się Babia Góra. Ja już miałem dość tych schodków, ale tak sobie myślałem, że dla Jaska to najlepsza rehabilitacja na świecie.
To co mnie zaskoczyło, to duża ilość sił u chłopaków. Ścigali się na prostych, kto pierwszy…nie wyglądało to “normalnie” na tej wysokości. W końcu Janek zaczął prowadzić stawkę, chyba stwierdził, że Kamilowi wystarczająco odpuścił i kazał mu iść z tyłu.
Do Gówniaka 1 617 m npm (znów nazwa) wyprzedziliśmy już wszystkich, albo ich zostawiliśmy…nie jest to łatwe stale podchodzić pod górkę, ale skoro w Sudetach mamy tylko takie góry, to trening czyni Mistrza.
Potem była chwila odprężenia i skały, to co Janek lubi najbardziej.
Podejście pod Babią Górę to już ekspress w wykonaniu chłopaków. Mieliśmy iść 2:30 h pod górę według szlaku, zrobiliśmy to w 2 h, a ja nawet zrobiłem zdjęcie pięknie kwitnących sasanek
Na to wygląda, że pokonaliśmy do tego momentu prawie 880 metrów w górę i trzeba powiedzieć, że to są nasze wysokości z Sudetów. Stąd tak dobrze nam poszło.
Na górze był odpoczynek, drugie śniadanie i oglądanie wszystkiego dookoła. “Tato Ludzie” było oczywiste, gdyż istotnie było dużo turystów na wierzchołku.
No i…wejście na Diablaka, czyli Babia Górę od Krowiarek jest zdecydowanie najłatwiejszą, polska opcją. Wiemy to, po tym jak postanowiliśmy zejść w innym kierunku niż przyszliśmy i to w dodatku zdobywając po drodze Małą Babią Górę.
Pierwsze spojrzenie w dół i widać na kopule Babiej Góry od strony Pilska, Małej Babiej Góry, gdzie schodziliśmy, kamienie … a la schody. Wyglądało to niezwykle pięknie w całym układzie krajobrazu, ale to były miłe początki dramatu.
Nie będę wspominał, że to żywioł Jaśka i on zszedł. Ja z góry natomiast zszedłem, ale moje nogi jakoś gorzej. Asia podobnie.
Janek szybko uciekł do przodu. Tam było świetnie pod każdym względem …do momentu zejścia z płaskowyżu. Najpierw zrobiliśmy chwilkę przerwy, popatrzyliśmy gdzie byliśmy, a potem schody w dół. Jak patrzyliśmy na ludzi idących tą drogą do góry…podziwialiśmy! Punktowo, nachylenie zbocza było trudniejsze niż te które my mieliśmy od Krowiarek…choć nie stale pod górę. Owszem widoki były super i widać już było naszą Małą Babią Górę, ale to były schody płaczu dla wielu. Zarówno tych idących do góry, jak i w dół.
..a potem było w górę na Małą Babią Górę i znów schody. Pierwszy miał dość Janek, potem my z Asią. Po Kamilu nic nie było widać. Była obowiązkowa przerwa po jej zdobyciu, a potem szybkie zejście w dół na przełęcz Brona.
I tam znów schody w dół, ostro w dół aż do Schroniska Markowe Szczawiny. Widziałem ludzi wchodzący z łzami w oczach z wysiłku. Szli i mieli dość. Przyznam, ciężko nam było schodzić po tych schodach, ale jak patrzyliśmy na wchodzących to jakoś nam było łatwiej. W Schronisku był odpoczynek dla nóg przed ostatnią częścią trasy.
I tu się nie zawiedliśmy. Świetnie przygotowany “spacerownik” wśród pięknej zieleni to było to co nasze nogi w tym momencie potrzebowały najbardziej
Ponad 4 km spaceru do parkingu uciszyło nogi, zwiększyło zmęczenie ogólne, ale zostawiło niesamowite wrażenia po wspaniałej Górze. Bardzo nam się podobała i cieszyliśmy się z tego dnia. Całość trasy to blisko 17 km, ale mieliśmy zdecydowanie więcej podejść niż ostatnio. Czas przejścia 6:17 h to też przyzwoity wynik …tylko te schody! Będę je czuł przez cały tydzień to jest pewne.
Kolejny szczyt mamy, teraz patrzymy na pogodę i jedziemy jeszcze dalej.
Od tego momentu najwyższa zdobyta przez na góra w Polsce ma 2 499 ,2 m npm….DAAAŁOOO SIĘ!