Książ.
styczeń 29, 2018 by Jarek
Kategoria: Włóczykij i Tysięczniki
Gdy nie ma pogody do chodzenia po górach to co? Dzięki Asi wiedzieliśmy, że warto odwiedzić Książ i jego rezerwat.
Chciałem zacząć ten opis naszej wycieczki od stwierdzenia, że Książ i jego okolice nadają się na pierwsze wyprawy górskie, ale po chwili zastanowienia zrezygnowałem z tego, dlaczego? Popatrzcie sami.
Po pierwsze to była trasa idealna dla Jaśka. Był pierwszy cały czas, w górę i w dół, idąc skrajnią i normalną drogą, to była jego trasa!
Po drugie większość ludzi przyjeżdża do Książa ze względu na jego wspaniały zamek, a nikt nie interesuje się tym co jest wokół niego, a jest co zwiedzić! I to widać już patrząc na stronę startową tego miejsca:http://www.ksiaz.walbrzych.pl/
Zatem my wybraliśmy się z parkingu przy Zamku by obejść go przełomami rzeki Pełcznicy i nie żałowaliśmy tego!
Dziwnie to wyglądało, gdyż wszyscy z tych wczesnych gości szło do zamku, a my od niego się oddalaliśmy, ale nam to nie przeszkadzało, wręcz patrzyliśmy na wiosenne bazie, szaleństwo ptaków także wiosenne, choć wciąż mamy styczeń.
Jasiek był pierwszy cały czas. Naszym pierwszym celem był Stary Zamek, ruina którą do tej pory zawsze oglądaliśmy z daleka. Zielony szlak poprowadził nas szlakiem przez rezerwat pięknych drzew.
W ich otoczeniu ruiny wyglądały znakomicie, aż trudno uwierzyć że zostały specjalnie zbudowane, choć po wojnie mocno były uszkodzone przez wojska radzieckie, to wciąż prezentują się wspaniale.
Dla Jaśka to idealne miejsce. Schody, zakamarki i wszędzie mógł być pierwszy. Motywacja bezwzględna.
Za Starym Zamkiem doszliśmy do pierwszego punktu widokowego na Zamek, z potem w pobliżu góry Skiba do drugiego.
Śmiałem się później w duchu, że to było dla nas rodziców, a potem zaczął się czas Jaśka. Najpierw trudne zejście po schodach z mokrymi belkami do mostku. Wykonał to brawurowo i świetnie technicznie. Nie było ślizgania się, ostrożnie i zdecydowanie stawiał nogi. Rewelka.
Potem “serpentyny” przez skałki z podejściem, i tutaj wręcz gnał do przodu!
Potem przełomy i ścieżka skrajem…tutaj był Mistrzem!
Tak szybko szedł, że nawet spojrzenie na ruiny, które minęliśmy i na Zamek do którego szliśmy opóźniało mnie i to zdecydowanie.
To była jego trasa!
5 km trasy i 2 h minęły jak chwila, gdy doszliśmy do zamku…Jaś dalej gnał!
…a zatrzymały go lwy. Musiał je dotknąć, musiałem zrobić mu zdjęcie.
Zwiedzanie zamku i powrót na parking, to była kolejna chwila. Patrząc na profil naszej wędrówki, okazało się że nie była taka łatwa jakby nam się wydawało i to powoduje, że polecam Wam ten spacer, ale niekoniecznie na ten pierwszy raz.
…a po Zamku można podjechać do Palmiarni i chwilkę odpocząć przy storczykach i żółwiach
Jaśkowi żółwie bardzo się podobały!