Nie wszystko się udaje w górach.
październik 9, 2017 by Jarek
Kategoria: Nasze Góry
To jest pierwsza historia z naszych wakacji w Alpach Julijskich w Słowenii, gdzie jak co roku jeździmy do naszych przyjaciół. Tegoroczne były dla nas przełomowe w wielu wymiarach i o tym chcę Wam opowiedzieć, w czasie gdy na dworze w Polsce pada i nie ma możliwości zdobywania nowych tras
Naszą pierwszą zdobyczą miała być góra Grunt o wysokości 1 614 m npm. W ubiegłym roku, gdy byliśmy w schronisku na przełęczy Ljubelj, postanowiliśmy ją zdobyć. Nie wyglądała na trudną do zdobycia, a Ljubelj nam się podobał.
http://www.zespoldowna.info/jaka-powinna-byc-pierwsza-trasa-czyli-nasze-wakacje-w-gorach.html
Oto nasz cel na pierwszym planie. Z tej perspektywy wydawało się, że będzie to góra podobna do Śnieżnika…w zdobywaniu.
Jak to Jasiek w tym roku nas nauczył…jest pierwszy zawsze. Wejście do schroniska to jednak ciągłe podejście, choć typowo utwardzoną leśną drogą, to wciąż jednak drogą.
Pierwsza różnica w stosunku do ubiegłorocznego “wchodzenia”: Jasiek bez marudzenia idzie do schroniska bez chociażby jednego zatrzymania się! Tempo jakie narzucili spowodowało, że weszliśmy na górę w czasie poniżej tego jakie pokazują informacje Słoweńców, a oni mają “to” mocno wyżyłowane
Krótki odpoczynek przy schronisku i Jasiek poprowadził nas na Grunt. Jak tylko zeszliśmy z drogi na szlak, okazało się, że i owszem prowadzi przez las, więc powinien być łatwy, ale nie był.
Bardzo szybko okazało się, że jest nie tylko skrajnie stromo, to jeszcze błotniście i nie było to łatwe. Do tego dochodziły widoki zapierające dech w dół….i Kamil zaczął okazywać niepokój. Gdy okazało, się że ścieżka prowadząca na górę przechodzi na centymetry między lasem a krawędzią grani, było już nieswojo. Zrezygnowaliśmy zatem, przerażeni skalą trudności tego podejścia. Jasiek wyraźnie odetchnął gdy stanął na drodze.
Dopiero na dole popatrzyliśmy na ten szlak nieco inaczej. Te strome ściany…Zrobiliśmy zaledwie 8 km (12 790 kroków), w 3:45h ale w górę weszliśmy aż na 134 piętra osiągając wysokość powyżej 1 500 m npm i po raz pierwszy nie żałowaliśmy, tego że nie dotarliśmy do celu. Był zbyt ambitny dla nas. To było dobre przetarcie.