Rudawiec po raz 4 do Korony Gór Polski, Postawna po raz 2 do Diademu i nasz dwudziesty piąty szczyt do Korony Sudetów Polskich, Smrk po raz 2 do Korony Sudetów
kwiecień 9, 2024 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Są takie góry, w których można się zagubić i można się znaleźć. Są w nich takie miejsca, gdzie każdy ruch gałęzi, przychodzi z myślami o dzikiej puszczy z niedźwiedziami, rysiami, jeleniami. Góry Bialskie, razem z Górami Złotymi są takim miejscem, które z jednej strony znajdują się blisko, z drugiej strony bardzo daleko od cywilizacji, a 10 samochodów na parkingu robi już tłum. Przed nami była zatem wycieczka w tereny nam znane i nieznane. Chcieliśmy je poznać idąc tylko ścieżkami, które nie zawsze były szlakami.
Wystartowaliśmy w Bielicach. Naszym celem był Rudawiec, według Korony Gór Polski najwyższy szczyt Gór Bialskich. Od razu było rozrywkowo, nie mogliśmy się nudzić. Ubieraliśmy się i rozbieraliśmy się. Siąpiło, to przestawało. To było chłodno, to gorąc zalewał nas na podejściu.
Ścieżki były czytelne. Chłopcy świetnie się odnajdywali, choć wokół był tylko las. Janek sprytnie co chwile sprawdzał nasze przejście na mapy.cz i było oczywiście: “Daleko jeszcze?”. Ten Shrek zostanie z nami do końca chyba. Kamil miał wątpliwości, czy to jeszcze wiosna, czy lato. Jak rozbierał się to był w nerwach, bo jak w kwietniu może być tak ciepło, a wtedy deszczyk spadał mu na głowę i jeszcze bardziej się dziwił. Taka była pogoda. Wchodziliśmy prosto na Białą Kopę. Kiedyś ten szczyt przeszukaliśmy by go zdobyć do Tysiączników Ziemi Kłodzkiej i nie wyszło. Teraz miał być odnaleziony i “wskazać” nam skrót na Rudawca.
https://www.zespoldowna.info/rudawiec-2.html
I dobrze, że ktoś wydeptał ścieżki, bo byśmy znów nie znaleźli. A tak w “puszczy” tabliczkę było widać z daleka. Pierwszy cel osiągnęliśmy. Atmosfera się ewidentnie poprawiła i nie było już dyskusji o pogodzie.
Z “Białej Kopki” jak to Janek powiedział, ścieżka szła idealna na Rudawiec. Trochę dzika, trochę w gęstwinie, ale szła. Było przewidywane zdziwienie, jak wyszliśmy niemal na tabliczkę na szczycie.
Można było poszaleć z pieczątką i to Jankowi bardzo się podobało. Najtrudniejszy odcinek przejścia był już za nami. Teraz czekało nas “spacerowanie”. O to chodziło w tym dniu :)
I jak nie lubić tych gór? Po skrótach, przyszły parkowe niemalże ścieżki. Po ostrym podejściu do góry, mieliśmy fajną szeroką lekko pofałdowaną leśną drogę. Kamil szedł do przodu prowadząc rozprawę z samym sobą na temat pogody. Janek jak zobaczył Iwinkę, to od razu kazał poinformować Iwa, że coś bliskiego mu właśnie odwiedziliśmy.
W końcu zobaczyliśmy nasz kolejny etap: Postawną, najwyższy szczyt…no właśnie, ciągle się gubimy w tych statystykach Gór Bialskich i Złotych. Nieważne: mieliśmy ją zdobyć do Diademu i Korony Sudetów Polskich, a ponieważ zdobywaliśmy ją bardzo dawno temu, to czekała nas przygoda.
Tym razem skrót miał nas doprowadzić na Postawną od dołu, a nie od góry. Ścieżka była bardzo czytelna i widać było że ten wariant był obecnie uczęszczany. Zaskoczenie było ogromne, gdy zobaczyliśmy tabliczki i to w miejscu, innym niż do tej pory.
https://www.zespoldowna.info/dzial-brusek-smrek-trojkrajny-smrecznik-postawna.html
Radość Janka z tego tytułu była ogromna. Okazało się że to nasze błądzenie nakręca jego i dlatego potrzebował kolejnego celu…by pytać: “Daleko jeszcze?”. Tym razem miał to być Smrk, najwyższy szczyt do Korony Sudetów i Gór Złotych.
Jednak po drodze był on: Brousek. Szczyt na szlaku, bardzo charakterystyczny, który przynależny jest do Tysięczników, ale ma podejście, słupek i to był cel. Janek wyrwał i od razu przypomniała mi się historia wejścia tutaj ponad …wiele lat temu.
To była ta radość “sercowa” Janka. Uśmiech od ucha do ucha i pytanie: “Gdzie Smrk?” Janek już wiedział, że tutaj obok powinniśmy dojść do naszego ostatniego celu. W końcu przygotowywaliśmy się do tej wyprawy oglądając nasze albumy z Tysięczników. Do niego prowadziły takie kamienie graniczne, bo najpierw był Smrk Graniczny, potem doszliśmy od niego do naszego Smrk’a, a potem wracaliśmy przez Smrek Trójkrajny.
To było miejsce na odpoczynek. Skoro tutaj była granica trzech krajów, to ktoś postawił taki słup graniczny, który jest zabytkiem, takim jak ten stojący pod Śnieżnikiem. Tam spotkaliśmy rodzinę wędrowców, którzy przeżywali to samo co my: szukali swoich ścieżek by zdobyć Tysiączniki. Pozdrawiamy bardzo Pana Tomka i jego rodzinę, mając nadzieję, że doszli na Postawną według naszych wskazówek!
Nas czekało już za to zejście. Nie było tutaj przejść na skróty, a chcieliśmy jednak to zejście przyspieszyć. Udało się. Znaleźliśmy ścieżkę z Klonowca, co dało nam naszą upragnioną drogę skracającą i to znacznie cały powrót.
Było przy tym mnóstwo radości. Zmęczenie? Nie koniecznie, bo przecież kolejnego dnia znów mieliśmy iść w góry, temat strategiczny przy takich dylematach Kamila, który wyraźnie z pogodą, porami roku nie radzi sobie wiosną. Tak jak mapy.cz nie poradziły sobie z tym krańcem Polski i nie pokazały całego naszego przejścia. Ale nic to! Ważne, że to był dobry dzień.