Klasa.
Sprawdzam plan lekcji. O tylko 2 godziny polskiego. Wyciągam z Jasia tornistra informację, że będą mieć koncert w filharmonii…tylko kiedy, bo przecież będzie to kolidować z turniejem karate w Londynie z Pawłem…
Zaskoczenie? To moja klasa, gdzie chodzą dzieci z zespołem Downa. W trakcie tygodnia mają 4 godziny angielskiego, 4 godziny muzyki, matematyka po angielsku. Dodatkowo ich klasa w związku z profilem, klasy artystycznej ma zajęcia teatralne i muzyczne. Wiadomo, ze chłopcy musza trochę poćwiczyć…więc dzięki Pawłowi mamy 2 razy w tygodniu karate tradycyjne.
Jasiek do nas mówi w domu po angielsku. Lepiej niż po polsku. Łatwiej mu liczyć i dodawać w tym języku. A śpiewanie BINGO to już przebój, oczywiście po angielsku. Szkoda tylko, że karate jest po japońsku, ale o dziwo jest on łatwiejszy od polskiego.
Do tej klasy rodzice zapisują swoje dzieci na 2-3 lata przed pójściem do szkoły. Uważają, że ich dzieci fantastycznie się rozwiną i emocjonalnie i fizycznie, a angielski dzisiaj to podstawa…
Fajna szkoła, fajna klasa, nieprawdaż?