Czeskie Góry Orlickie.
sierpień 13, 2018 by Jarek
Kategoria: Włóczykij i Tysięczniki
Nie tylko Velká Deštná jest górą istotną dla Gór Orlickich. Jak z Polski wjeżdżamy z Boboszowa do Czech widnieje przed nami charakterystyczny masyw Suchý vrch o wysokości 995 m npm z charakterystycznymi antenami i on też należy do tych gór. Od niego zaczęliśmy zdobywanie ostatnich dwóch szczytów z tych gór, jeszcze nie zdobytych przez nas.
To muszę przyznać. Nie ma ludzi nieomylnych. Ten dzień był moją wielką pomyłką…błąd na błędzie, ale mam fajną żoną i dobrych synów zaakceptowali te błędy bez szczególnych zdarzeń.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Such%C3%BD_vrch_(G%C3%B3ry_Orlickie)
Pierwszy błąd. Na Suchý vrch chcieliśmy wejść niebieskim szlakiem. Roboty drogowe w Czechach spowodowały, że nie umiałem do niego dojechać…więc podjechaliśmy na przełęcz Červenovodské sedlo na wysokości 814 m…i tam miła Pani ze schroniska nie kazała nam za nic płacić i jeszcze wspomogła Jaśkowi z pieczątkami. Znów szok…
Ekipa wystartowała, z tym, że u jednego członka grupy uciekającej, włączyła się złośliwość polegająca na spychaniu, brata koniecznie do błota i kałuż.
Podejście na pierwszy szczyt o nazwie Pośredni o wysokości 872 metry nie zmęczył nas, ale wskazał że nie odrobiliśmy, konkretnie ja, zadania domowego co do wiedzy o górze.
Nagle pojawiły się tablice wskazujący na czeski region umocniony z okresu 1935-1938, który pod względem zaawansowania technicznego zawsze robił duże wrażenie. Do dzisiaj można go zwiedzać…a ja o tym zapomniałem i był to ten mniejszy błąd, wybaczony.
Wejście już na Suchý vrch było miłe, spokojne, bezproblemowe i to mnie zmyliło i za bardzo uspokoiło.
Zobaczyliśmy anteny, odczytaliśmy wysokość, zrobiliśmy zdjęcia i byliśmy usatysfakcjonowani, że szczyt zdobyty…choć te wieże telekomunikacyjne jakoś małe się wydawały, ale było ich pełno.
Obowiązkowy już teraz wpis do zeszytu, więc uwaga zaczynamy być też “szczytywalni” w górach i zejście z odmianą pozdrowień we wszystkich językach świata z dominującym DOBRI i AHOJ do mijających turystów i szybki zbieg na parking.
No właśnie. Stojąc już przy parkingu okazało się, że po drugiej stronie góry jest schronisko z wysoką wieżą…przeze mnie tam nie poszliśmy i chyba był to błąd, bo na zdjęciach wyglądają zacnie a my tego nie zobaczyliśmy.
Wkurzony trochę…ale całą rodziną udaliśmy się na kolejny szczyt o nazwie Studený (721 m n.p.m.). I jest on potwierdzeniem kolejnej bardzo celnej tezy: każda góra ma coś w sobie, co odpycha i przyciąga każdego inaczej….znów wypierdek, tak sobie tym razem pomyślałem….i tak myślałem jak szliśmy ciągle do przodu przez las i ciągle, i ciągle.
Janek za to wynajdował skróty, pokazując nietypowe szlaki, które testowaliśmy z sukcesem.
Trochę mnie to zmęczyło, gdyż ta góra nie miała nic w sobie, tak myślałem gdy robiłem powyższe zdjęcie. Pomyliłem się, gdy zgodnie z pełną nazwą szczytu Studenske skaly, zaczęliśmy szukać tych skał. Trzeba było zdecydowanie zejść poniżej szczytu, tam znaleźliśmy je i nagle okazało się, że góra dzięki swoim skałom jest unikatowa, a na dole mamy kilkudziesięciu ludzi, którzy je podziwiają i na nie się wspinają.
Usiedliśmy na skałach, odpoczęliśmy. Janek nawet przymierzał się do łańcucha, ale zdecydowana interwencja mamy go ostudziła w jego zapale.
I znów: RODZICU TRZEBA UMIEĆ BIEGAĆ PO GÓRACH BO MOŻESZ NIE ZDĄŻYĆ
Tak wyglądało nasze zejście, czyli zbieg bez hamowania.
Na koniec dnia, postanowiliśmy jeszcze podjechać z drugiej strony Gór Orlickich bo okazało się, że jednak jest jeszcze jeden mały szczyt do zdobycia…a warto go zrobić…bo jakoś zapomnieliśmy o nim…I TO BYŁ KOLEJNY BŁĄD TEGO DNIA.
Nie wolno lekceważyć małych gór, bo mogą się okazać WIELKIE, ATRAKCYJNE…i taki był dla nas Dobrošov (624 m n.p.m.). Niby mały a popatrzcie na to zdjęcie poniżej.
Dominuje nad okolicą, Nachodem. Po drugie jest tutaj centrum muzealne całego systemu obrony Czechów z lat 1935-1938…i jak ktoś za późno przyjeżdża to może tylko powiedzieć: “Tak synku to jest bunkier, unikatowy i kiedyś tutaj przyjedziemy.”
Za to mieliśmy unikatową możliwość “delektowania” się widokami schroniska i wieży, bo o tej porze już nikogo nie było…a my nawet mogliśmy wybierać w pieczątkach jakie chcieliśmy sobie zrobić.
Cóż po całym dniu kolejne atrakcje za nami. Wszystkie szczyty z Gór Orlickich z Włóczykija zdobyte, na pewno przyjdzie czas na to by nimi się delektować tak jak słowami Jaśka, jakie padły w tym dniu:” Kamil, przepraszam, moja wina”. Zrobiło to na nas duże wrażenie…i ta moja wina.