“Czy to nie złudna nadzieja, jaką dajesz nam rodzicom?”
październik 19, 2018 by Jarek
Kategoria: Po prostu życie
Od czasu konferencji w Warszawie u Bardziej Kochanych w 2012 roku mam stawiany zarzut: “Po co rozbudzasz płonne nadzieje i tak nic się nie da”. Może jestem naiwny, ale omijam tak dobre rady i stale idziemy do przodu szukając optymalnych szans dla całej rodziny. Nie są zatem to rozwiązania, nadzieje wyssane z palca, ale konsekwentne działanie nas rodziców i nas rodziny. Jeżeli rodzice są w stanie znaleźć odpowiednią filozofię życia i im się chce, to wiele rzeczy można osiągnąć…tych realnych.
Przykład:
7 lat przygotowywałem z innymi rodzicami system edukacji dla naszych dzieci z ZD. Jasiek bierze w nim udział, tak samo jak inne dzieci. Wskazywano na to, że jest to głupota z mojej strony, bo i tak nasze dzieci powinny pójść do szkoły specjalnej… ale na to zawsze jest czas. Jasiek chodzi do szkoły by korzystać z niej, z obecności ludzi umiejących się komunikować, tworzących dla niego wzorce zachowań społecznych, z drugiej strony dający im swoją wrażliwość, emocje…zmieniając ich.
Dzisiaj jest w 4 klasie i wiem, że warto było sięgnąć po to co w warunkach polskich było nierealne wtedy, tak samo jak nie jest realne już dzisiaj.
Przykład:
Uwierzyliśmy trenerowi karate, że Jasiek powinien chodzić na treningi, gdy miał 3 lata. Dzisiaj wiem, że to co było nierealne i głupie, dało Jaśkowi sprawność jakiej żadne inne mechanizmy nie dałyby w tym wieku. Ani przez chwilę tego nie żałuję, że w tym wieku zrezygnowaliśmy z rehabilitacji, którą często rodzice “ciągną” do 5-6 roku życia.
Przykład:
Jasiek uczył się dwóch języków: angielskiego i niemieckiego. Nie powiem co pisali do mnie na ten temat ludzie wyznający filozofię szkoły specjalnej. Dzisiaj Jaśka zabawa językami jest kreacją komunikacji między ludźmi. W górach: “I was up and down” robi wrażenie…a było ciągle po co go przemęczasz?!
Przykład:
Gdy wprowadziłem do Polski protokół suplementacji dzieci z ZD, 1 osoba na 10 była w stanie zaakceptować moją filozofię “ściągniętą” z badań naukowych publikowanych i znanych w USA. Dzisiaj nagle po 10 latach dla lekarzy, genetyków, dużej części rodziców jest to odkrycie…nieco “przeterminowane” ale odkrycie. My ciągle idziemy w tym temacie dalej poszukując optymalnych instrumentów, protokołów wzmacniających jego funkcjonowanie, bo przecież nie powiedziano, że to już koniec
Jak widać nie jestem lekarzem eksperymentującym na naszych dzieciach i mówiących, że jakoś to będzie. Nie jestem też nauczycielem, który mówi że się nie da. Jestem rodzicem, który mówi stale i jednoznacznie:
BEZ CIĘŻKIEJ PRACY RODZICA NIC NIE BĘDZIE. BEZ WIARY W DZIECKO I ODRZUCENIU PRZEZ RODZICÓW RAD “AUTORYTETÓW”, KTÓRZY NIE BIORĄ ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA SWOJE SŁOWA, WSZYSTKO TO ZOSTANIE NADZIEJĄ O KTÓRĄ MOŻNA SIĘ MODLIĆ, ALE NIE FAKTEM.
Podkreślam zatem: trzeba ciężko pracować i nad tym stale myśleć by rzeczywistość stała się dobrym życiem.
Postępuję podobnie, bo w Polsce nie ma innej drogi, natomiast bez sprawności i uspołecznienia nie da się żyć. Przyszłości jednak nie widać i to powoduje nasze depresje i złe myśli.
Tato Kuby
Ja ekspertem nie jestem ,ale o te przyszłość właśnie chodzi ..Samodzielnośc