Debela peč 2 014 m npm

styczeń 7, 2019 by
Kategoria: Nasze Góry

Tą wyprawę opiszę zdecydowanie od końca. Tutaj w Słowenii też jesteśmy już rozpoznawalni. Gdy robiliśmy zakupy w Mercatorze, Pani sprzedająca Jaśkowi szynkę, odważyła się spytać, czy to my z przed roku, i dwóch, i trzech lat…ale Jasiek jakiś duży się jej wydawał. Gdy szliśmy dzisiaj szlakiem w dół, też jeden z turystów stwierdził, że te Dober Dan, połączone z hello, Guten Tag jest tak charakterystyczne, że on nas na pewno kilka razy widział i spotkał na szlaku. Za każdym razem uśmiech towarzyszył im niezmierny.

…ale od początku. Poprzednia wyprawa nam nie wyszła, więc chcieliśmy aby nam tym razem coś wyszło. Cel 2 góry powyżej 2 000 m npm. Pierwsza to Brda o wysokości 2 009 m, druga Debela Perć o wysokości 2 014 m. Po ostatnich doświadczeniach, wiemy że to co wygląda fajnie na mapie, nie zawsze jest takie same w rzeczywistości. Trasa była zaplanowana.

https://10hikes.com/slovenia/julian-alps-hikes/debela-pec-hike/

image

Uwaga techniczna: by wykorzystać nasz plan, trzeba umieć jeszcze przejechać przez Pokljukę i trafić na parking pod Medvedovą kontę…nie jest to łatwe, gdy jedzie się ubitą, górsko-leśną drogą prawie 8 km …by dojechać do parkingu pod  Medvedovą kontę, oj nie jest łatwo. Nam się udało, bo byliśmy tam już kiedyś….błądząc.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Pokljuka

IMG_6338IMG_6340

Cała wyprawa w istocie składała się na etap podejścia/powrotu do/z Lipanicy/Bielskiej Kocy no i wyprawy w góry. Lipanica jak większość planin słoweńskich jest doliną wokół, której są ściany gór. Wydawało się, że przed wyprawą zbadaliśmy szczegółowo naszą trasę…, więc wybraliśmy się szlakiem na Kredaricę 1 943 m npm tym bardziej, że trzy młode dziewczyny też tam poszły, bo inne miały być trudniejsze.

IMG_6344

IMG_6345

Tutaj powyżej Lipanica i nad nią Kredarica ta z prawej strony oraz “siodło” pod nią, gdzie mieliśmy wejść w pierwszej części naszej wędrówki. Nie wyglądało to na coś trudnego…jak to zwykle bywa na początku.

IMG_6347IMG_6348

IMG_6349

Janek zaczął mocno, my za nim…

IMG_6350IMG_6355

…ale jak to w Alpach, podejścia są na tyle strome i wyczerpujące, że bateryjki wysiadły i Kamil przejął prowadzenie.

IMG_6362

Patrząc w dół z tego podejścia już miało się wrażenie, że sięga się do nieba…a to dopiero był początek.

IMG_6363

IMG_6364IMG_6367

Już na samym końcu, Asia musiała przejąć prowadzenie, bo miało być łatwo, a było coraz “ostrzej”…doszliśmy do tej ścianki 3 metrowej, widocznej powyżej. Tam dziewczyny mocno dyskutujące, czy wejść, czy nie nas zahamowały. Jedna schodziła i nie wyglądała na pewną, że koleżanki wejdą. Janek się przywitał, my zmartwieni…a Kamil hop, bez istotnego wsparcia wszedł. Janek nie miał wyjścia, musiał dać radę.

IMG_6368IMG_6372

…a tam na górze…dech zaparło…pięknie…a było to tylko 1 943 m npm.

IMG_6374

Pomimo tych trudności, wejście na grań i ten widok na Triglav, było niezłą nagrodą…ale właśnie na grani wiało, jak to na grani Uśmiech

IMG_6376

IMG_6380IMG_6381

Do tej pory to Kamo głównie prowadził, gdyż podejście wymagało siły i wytrzymałości, my bez porównania. U nas tego wyraźnie brakowało w stosunku do niego. Janek od początku szedł perfekcyjnie. Nie rwał, nie przesilał się. Gdy wiedział, że już może, gdy chciał prowadzić, podporządkowywał sobie Kamila i …to po raz kolejny przekonało mnie do jednego: zaczyna być w pewnym sensie zdecydowanie sprawniejszy od Kamila w górach. Ten drugi, bojąc się wysokości, jest mało zdecydowany, powolny, ale bardzo rozsądny. Janek “śmiga” do przodu z bardzo dużą sprawnością i brawurą….kiedy chce… być przed nami, być pierwszy. Pojawił się pierwszy cel naszej wędrówki: Brda 2 009 m npm.

IMG_6384IMG_6390

IMG_6392IMG_6395

Zanim na nią weszliśmy, patrzyliśmy w dół i robiła ta ściana bieli wrażenie…prawie 1 500 metrów.

IMG_6397

My jednak wchodziliśmy na górę. Asia pierwsza, my za nią. I znów mój wzrost “oszukuje” skalę trudności i ostrości podejścia.

IMG_6399

Triglav jest inny z każdej góry na jaką się wejdzie, tak mówią Słoweńcy. Z Brdy, Triglav robił niesamowite wrażenie w tych chmurach…ale nasz kolejny cel za przepaścią Uśmiech Debela Perć, też nie odrzucała!

IMG_6400

IMG_6402

To zdjęcie pokazuje jacy oni w górach są. Janek pewniak, Kamil stonowany, szanujący swoje emocje, a i też góry.

IMG_6408

Debela za Jaśkiem powyżej.

IMG_6410

IMG_6413

Zrobiliśmy tylko nieco ponad 3 km, a zajęło nam to 2:27h!

IMG_6414IMG_6415

Po chwili odpoczynku w dół, by znów wejść do góry.

IMG_6419IMG_6424

IMG_6421

IMG_6425IMG_6430

Janek na Debelą Perć przeszedł perfekcyjnie, jak stary wyjadacz. Z Asią stwierdziliśmy, że to była jego najlepsza w życiu wyprawa z tak dużymi przewyższeniami na tak małym odcinku…wysiłek, wytrzymałość, technika i spryt, były niezwykłe. No i kultura powitania, pożegnania… up and down… Panie ze Słowenii, jak słyszały: “My name is Jaś. What’s your name?” albo “I was up and now down.” były pod tak dużym wrażeniem, żeśmy gadali dobre kilka chwil na przełęczy poniżej Brdy.

IMG_6431

Tym razem to on prowadził, a my grzecznie za nim. Za nami była Brda to zdjęcie po lewej (nie wygląda z tego ujęcia na zbyt łatwą), a Debela przed nami, zdjęcie kolejne.

IMG_6438IMG_6440

Podejście było mozolne. Janek perfekcyjnie dobierał drogę…ale jak doszedł to tylko jedno się liczyło. Oczywiście książeczka i wpis do niej!

IMG_6458

IMG_6462IMG_6463

Odpoczęliśmy, zadowoleni, że udało się. Przyszedł czas na powrót. Jeżeli wydaje się komuś, że łatwo się schodzi, to nawet schodząc z takiej góry jak Debela, nie wyglądało to tak w istocie prosto.

IMG_6464

…choć schodziło się widokowo pięknie, z Brdą na pierwszym planie…

IMG_6466

IMG_6477

IMG_6475IMG_6479

…a po zejściu z grani, zrobiło się cieplutko i Janek zbiegał w dół.

IMG_6481IMG_6486

IMG_6489

Gdy byliśmy już na Planinie Brdo przeżyliśmy miłą niespodziankę. Janek oczywiście po słoweńsku, hiszpańsku, angielsku…przywitał się z rodziną wchodzącą do góry, a tutaj na końcu okazało się, że Polacy wchodzili do góry. Pełne zaskoczenie! Mina Janka była bezcenna.

IMG_6494

IMG_6497

Na Lipnicy byliśmy szybko, a potem jeszcze szybciej zbiegaliśmy rodzinnie w dół, bo Jasiek kazał się złapać, a potem wszyscy za ręce połączeni Uśmiech musieliśmy biec, bo przecież obiad!!!

IMG_6502

IMG_6504IMG_6508

IMG_6510IMG_6511

I znów tylko trochę ponad 8 km, ale aż 5:22h w górach. Niby blisko, ale podejścia robią swoje. To nas “wytrenowało”, a potem Tatry i Rysy wydawały się takie proste, takie łatwe, takie “bezwysiłkowe”…Uśmiech jak ja za ten trening jestem wdzięczny.

Wyraź swoją opinię

Powiedz nam co myślisz...