Między specjalną a masową…
Wszyscy próbujemy się zrozumieć, po to by nie rozumieć i mieć powód do krytyki, zawiści, zazdrości…i jeszcze czegoś innego typowo polskiego. Większość z komentarzy, które do mnie dociera za moją opinię o dzisiejszej edukacji mieści się w tym mechanizmie….i do tego warto na mnie zrzucić małe co nie co. Zatem…
1.Moje doświadczenie w tej materii w Polsce i w na Świecie to 20 lat…więc nie mówcie, że zajmuję się science fiction edukacyjnym.
2.Nigdy nie byłem przeciwko szkołom specjalnym, tak jak nigdy nie kochałem polskiego systemu integracji.
3.Zawsze mówiłem o SYSTEMIE EDUKACJI WSPIERAJĄCEJ OSOBY Z ZESPOŁEM DOWNA…nigdy nie krytykowałem szkół specjalnych, jako instytucji.
To pierwsze wyjaśnienia, teraz spróbuję jeszcze raz opisać o co mi chodzi i dlaczego obecną tendencję edukacyjną neguję w każdym jej centymetrze braku profesjonalizmu.
1.PROSZĘ WYRZUĆCIE Z SIEBIE DEFINICJE I DOGMATY Z TYM ZWIĄZANE, ŻE SKORO MOJE DZIECKO CHODZI DO INTEGRACJI JEST LEPSZE OD TEGO CO CHODZI DO SZKOŁY SPECJALNEJ!!!…w mojej integracji nie o to chodzi ani przez sekundę.
2.Nie jest dla mnie także istotne jak będzie nazywać się instytucja edukacyjna zajmująca się naszymi dziećmi. Istotne by mogły się one integrować z rówieśnikami na takich zasadach, aby one były korzystne dla obu stron, nie były stresem, dramatem, wymuszeniem…nie o to mi chodzi.
3.Zatem jaka powinna być idealna edukacja integracyjna w Polsce, biorąc jej konserwatyzm, odrzucenie osób z niepełnosprawnością, jako tych innych?
Po pierwsze “oswajająca” obie strony z innością, budująca tolerancję i wiedzę. Da to w efekcie możliwość, “życia na ulicy” osobie niepełnosprawnej bez typowej dla Polski stygmatyzacji, wykluczenia i nietolerancji wynikającej tylko i wyłącznie z niewiedzy.
Tolerancję, akceptację buduje się poprzez wspólne wychowanie!
Po drugie edukacja ma wzmacniać osoby niepełnosprawne w ramach swoich lokalnych społeczności. Trudno żyć Polakowi na Papui i odwrotnie…ale ten sam Polak jest pewny swego, przebojowy w swoim kraju. Tak samo widzę osoby z ZD. W ramach wspólnych zajęć w szkole są pewniejsze, silniejsze umieją pracować w grupie…a bez tego są ciągle wyłączani…razem mogą lepiej oswajać się z życiem, jakie na nich czeka.
Po trzecie edukacja integracyjna uczy życia w społeczeństwie…czyli np. wyjścia do kina, pracy w zespole ludzkim….Jeżeli tego nie nabędzie się w szkole, to potem jest tylko trudniej.
Zatem idea szkoły integracyjnej w ramach “starego” prawa edukacyjnego według mnie zmierzała do tego, by jak najwięcej dzieci z ZD zaczęło swoje życie w szkole masowej. Zgrupowanie ich w klasach, by dały “jednorodność” z perspektywy orzecznictwa, miało dać więcej możliwości nauczycielom i szkołom w zakresie kreatywności programowej.
Wielu z Was nazywało ten program edukacją specjalną w ramach edukacji masowej/integracyjnej. Można było się z tym zgodzić, że tak jest. Jak widać ja nigdy nie dyskutowałem o niepełnosprawności dzieci, ich programie edukacyjnym i ich możliwościach…ale o tym jak wkomponować ich w życie innych, by ich nauczyć, oswoić z jednej strony, z drugiej by dzieci z ZD nauczyć i oswoić poprzez ich silną stronę jaką jest kopiowanie, tego czego nie nauczyłyby się w domu.
Dziś tytułem złej reformy stajemy wobec problemu powrotu do świata wykluczenia. Państwo i ludzie, którzy go reprezentują nie chcą mieć w społeczeństwie osób niepełnosprawnych, ale STALE NAWOŁUJĄ BY JE RODZIĆ…i ja tego kłamstwa, manipulacji nie umiem zrozumieć….i im więcej o tym myślę, tym bardziej się buntuję przeciwko takiemu myśleniu.
EDUKACJA POWINNA BUDOWAĆ TOLERANCJĘ I ZROZUMIENIE INNOŚCI, A NIE TYLKO KULTU RELIGIJNEGO I MYŚLENIA TAK JAK PARTIA KARZE.
Historia uczy, że kiedyś to było i się źle skończyło.
https://agatakomorowska.pl/pomiedzy-faktami-a-mrzonkami-placza-dzieci/