Modyń
lipiec 25, 2019 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Góra Modyń o wysokości 1 029 m npm, to w istocie najtrudniejsza językowo góra w Polsce…dla mnie. Modyń nie jest wbrew pozorom rodzaju męskiego, tylko jest “kobietą” Zatem naszym celem była Modynia, tak sobie ją nazwałem, kolejny szczyt do Diademu z Beskidu Wyspowego.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Modyń
Pomni doświadczeń z dnia wcześniejszego, postanowiliśmy wybrać szlak żółty…i choć Modyń nie ma typowego układu dla Beskidu Wyspowego, gdyż jest górą zwornikową, to szacunek z wczoraj nam został.
Podjechaliśmy do miejsca nazwanego Bukówki skąd widać Gorce, Pieniny i Beskid Sądecki. Modyń jest górą całkowicie zalesioną. Jest niewiele takich miejsc jak to, gdzie można podziwiać krajobrazy. Dla jednych to problem, dla innych … w upalne dni nie ma lepszych, bo zacienionych szlaków jak ten. No właśnie, pogoda się zmieniła i wiedzieliśmy, że mamy niezbyt dużo czasu przed burzą, która miała przyjść po 13.00. Zatem chłopcy przygotowani do wejścia wystartowali.
Nie było jednak łatwo. Szlak jak to w Beskidzie Wysokim, z dużym przewyższeniem i w dodatku z niestabilnym, kamienistym podłożem nie pozwolił chłopakom na “biegi”…i dobrze!!!
Drugim miejscem, gdzie coś widać jest polana/miejsc o nazwie Cerchla. Tam też się przekonaliśmy, że Modyń to góra, gdzie każdy może wyznaczyć sobie własny szlak. Ścieżek, ścieżynek jest tutaj niezwykle duża liczba i każdy może znaleźć swój, niepowtarzalny szlak. My jednak twardo żółtym, do pierwszego etapu Mała Modyń o wysokości 988 m npm.
Wchodząc w pewnym momencie zauważyliśmy przewyższenie, ale bez możliwości dojścia do niej. Cóż poszliśmy dalej.
Od Małej Modyń szlak już jest bardzo łatwy, płaski, bez niespodzianek. Kamil prowadził, ale w momencie gdy Janek usłyszał, że już powinien być szczyt, wymanewrował Kamila oczywiście.
Wbiegł na polanę pierwszy szukając tabliczki z nazwą góry. Była od razu przy “wejściu”.
Zdjęcie zrobione i okazuje się, że po drugiej stronie polany jest kolejna tabliczka. Janek pobiegł wołając Kamila.
Zrobiliśmy zdjęcie i Janek wypatrzył kolejną…pobiegł do niej by zrobić zdjęcie także tam.
Zgodnie z zapowiedziami jedyny widok z góry to był ten.
Widać było już chmury, a duchota zaczynała być trudna do wytrzymania. Schodzimy.
Schodząc wpadliśmy wręcz na ścieżkę prowadzącą na Małą Modyń…ale nie było tam tabliczki. Zatem zdjęcie na górce przy jodle i mogliśmy schodzić, tym razem skrótami w dół.
Na Cerchli burzę było już czuć w powietrzu. Chłopcy dostali pozwolenie na bieg, więc zbiegaliśmy w dół.
Modyń była dla nas łaskawa, ale to było wszystko co mogliśmy zdobyć tego dnia. Pogoda się zmieniała, stąd postanowiliśmy wracać do domu. Jednak po drodze mieliśmy okienko pogodowe i ono nas skierowało na Zamek w Czorsztynie.
Nigdy tam nie byliśmy, a chłopcy na słowo zamek pozytywnie zareagowali.
Obeszliśmy ruiny zamku, chłopcy popatrzyli na jezioro, dyby, studnie i znów szybko się zwijaliśmy bo pogoda znów się zmieniała.
Nie zrealizowaliśmy planu dnia, ale wejście na Modyń, a potem zwiedzanie zamku w Czorsztynie było miłym wydarzeniem. Został nam już tylko jeden szczyt do zdobycia w Beskidzie Wysokim, 2 w Tatrach i 7 w Beskidzie Sądeckim/Niskim. Niewiele by móc powiedzieć, że zdobyliśmy 80 szczytów należących do Diademu Gór Polskich. Bardzo niewiele…ale wciąż musimy je zdobywać.