Koło ratunkowe.
lipiec 21, 2020 by Jarek
Kategoria: Po prostu życie
Życie rodzica dziecka niepełnosprawne jest jak pływanie od koła ratunkowego do koła ratunkowego. Zawsze tak to postrzegałem i nie rozumiałem, dlaczego wyparcie w sobie że mamy taką sytuację, pozwala na unoszenie siebie na powierzchni, ale bez istotnego kierunku.
Znów przykład ostatniego tygodnia. Rodzice “nowych” dzieci zachwalają “bobaty” (który raz to samo) i są szczęśliwi z tego powodu. Przepraszam skupianie się na tego typu rehabilitacji to typowe koło ratunkowe …dla rodzica. On czuje, że coś namacalnego chwycił, a że to nie jest krytyczne dla jego dziecka, choć potrzebne, to nie rozumie. Gdy rodzic chwyci, ma czas by oddychać…i czuć się bezpiecznym.
Potem jest tak z przedszkolem, szkołą i zawsze jest coś, aż stoi się nad sytuacją, gdy rodzic rozumie, że coś przespał, że coś uciekło bez powrotu.
ZD jest problemem metabolicznym, fizjologicznym przede wszystkim. Wsparcie rehabilitacyjne jest ważne, ale nie krytyczne. Uzupełnienie niedoborów już tak. Korekta procesów metabolicznych, wygłuszenie stanów zapalnych już tak.
Gdy dziecko ma “zapasy”, gdy nadąża za wysiłkiem jaki jest wymagany rozwija się inaczej, pełniej. Potrafi się skupić i uczyć komunikować, gdyż ma tyle zasobów by nie kompensować sobie jednego tytułem drugiego.
Do czego dojdzie?
Do tego by mogło czytać, komunikować się i sięgać po to, co poprzednia generacja nie była w stanie. Mało? Wystarczająco dużo, by rodzic był na tyle zmotywowany, by szukał i wybierał realne priorytety, a nie tylko “koła ratunkowe”.