Polana na Stołach
listopad 14, 2022 by Jarek
Kategoria: Włóczykij i Tysięczniki
To miała być rozgrzewka. Jak już wracaliśmy, to stwierdziliśmy, że mogła powalić niejednego, lekceważącego góry, przeceniającego siebie i swoje możliwości…ale widzieliśmy wspaniałe rodziny z maluchami, którzy byli świetnie ubrani na tak wyzywającą wyprawę na tym szlaku. To jest miejsce by się cieszy i się uczyć. Wspaniały!
Mieliśmy się przygotować na długą wyprawę w Tatry Wysokie. Chcieliśmy być “rozgrzani” więc stwierdziliśmy, że najwyższy czas by wejść na te szlaki, których do tej pory nie zwiedzaliśmy. Były po drodze a i owszem…ale jakoś nie były
https://pl.wikipedia.org/wiki/Polana_na_Sto%C5%82ach
Pogoda piękna, bardzo górska i wielu takich jak my, którzy chcą wykorzystać fajnie czas w Dolinie Kościeliskiej.
“Polana na Stołach lub krótko Stoły – wysokogórska polana leżąca na Stołach – niewielkim wapiennym masywie górskim w Tatrach Zachodnich, nad Doliną Kościeliską. Znajduje się na grzbiecie oraz wschodnim, stromym stoku, na średniej wysokości około 1300–1360 m. Dawniej była użytkowana pastersko, była częścią Hali Stoły[1]. Znajdowało się na niej kilkanaście szałasów (obecnie tylko 3).”
https://pl.wikipedia.org/wiki/Polana_na_Sto%C5%82ach
To był nasz cel i szło się świetnie. Janek nie hamował, nie stawiał się, a Kamil gonił jak to Kamil. Było super.
Janek dopytywał się gdzie te Stoły, a Kamil gdzie ta Mama. Janek nie mógł zrozumieć, że Polana to nie szczyt, gdyż przecież zdobywał ostatnio albo szczyty, albo skały na szczytach. Pokazywałem mu palcem. Brak reakcji. Pokazałem na mapie. Janek od razu:”O Suchy Wierch!” i tak Stoły zostały Suchym Wierchem no bo w końcu jakiś szczyt.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Suchy_Wierch_(Sto%C5%82y)
Doliną wszyscy szli prosto. My w bok na niebieski szlak. Fajnie to wyglądało, bo nikt tędy nie chciał iść. Liczyliśmy, że będziemy sami. Jednak Kamil jak zawsze nie pozwolił, aby ktoś inny prowadził niż on. Do tego te tempo! Szybko spotkaliśmy parę fajnych turystów, którzy pozwolili nam “straszyć niedźwiedzie” …a Kamil nie czekał, tylko jak to on patrzył, na nas z góry…ale widać, że musiał odpoczywać, bo podejście go zaskoczyło! Wracając w tym miejscu spotkaliśmy rówieśników Kamila i też byli zaskoczeni tym, że jest tak “wymęczająco” pod górę. U Kamila jednak było tak, że odpoczął, popatrzył i szedł dalej do góry. Janek z Asią za to powoli za nim, bo skałki, bo przymroziło i nie było to takie łatwe technicznie.
Jak to Janek potwierdził, “zygzaczki zmęczyły”. Na Stoły by wejść, na krótkiej trasie zdobywa się 400 m do góry. To daje popalić, a przy takiej wspaniałej pogodzie każe wręcz rozbierać się, bo przygrzewało w każdym miejscu.
Pierwsza niespodzianka: Niżnia Polana na Stołach. Już myśleliśmy, że to jest to, bo było pięknie i Kamil był zmęczony.
Widok do tyłu na Ciemniak, na Pośrednią Kościeliską Bramę (te turnie) robił zaskakujące wrażenie. Myśleliśmy, że widzieliśmy już wszystko w Tatrach, a tutaj niespodzianka. Jednak trzeba było iść dalej…po błocie. Słońce na górze już paliło, źle postawiona noga i można było leżeć…ale za to już były szałasy i widoki palce lizać w tym słońcu.
No nie! W takiej sytuacji, nie wiedząc i nie interesując się, co jest dalej, musieliśmy usiąść i zjeść nasze śniadanie z zieloną herbatą. Patrzyliśmy i można tylko było powiedzieć…tam byliśmy i tam jest wspaniale, patrząc na Czerwone Wierchy.
Po odpoczynku trzeba było jeszcze podejść do góry, do końca szlaku. Wydawało się to być łatwe. Nic z tego: lodowisko błotne, tak można było określić to miejsce, a nasz heroiczny wysiłek by wejść był niesamowity…a tam na końcu był tylko słupek mówiący, że to koniec szlaku.
No i powrót był równie heroiczny. Janek sprawdził błoto i potem wszyscy o tym wiedzieli. Szły rodziny, świetnie przygotowane, dzieci świetnie ubrane i uśmiechnięte…ale pytały oczywiście nas jak daleko jeszcze . Jan z wyczuciem jak zawsze, pytał:”Ciężko prawda?”…no i co Ci ludzie sobie o nas myśleli
Zejście ze Stołów było dużo trudniejsze niż wejście. Skałki, które pomagały, przy zejściu przeszkadzały. Kamil jakoś się tym nie przejmował. Janek po upadku, pilnował się bardzo. Mimo wszystko humory dopisywały. Wszyscy słyszeli: dzień dobry, uwaga błoto!, rozbierz się Pan tam ciepło, no i oczywiście doping w stylu: Byłem w górach. Tam mocno pod górę!” No i ludzie patrzyli z przerażeniem, czy to prawda.
Zeszliśmy w końcu do Doliny Kościeliskiej. O ile rano wydawało nam się, że jest dużo ludzi, to teraz było znacznie więcej. Mieliśmy wrażenie, że wpływamy do “rzeki” i musimy się jej poddać. Na szczęście szliśmy jako nieliczni do jej początku.
Doszliśmy do domu stękający. Kamil bo go nogi bolą..w końcu miał mniej rozrywki ostatnio niż my, Asia mówiła, że jest cała obolała…a przecież to była tylko rozgrzewka Patrząc na przekrój szlaku, to jednak nie była rozgrzewka! Zaskoczyły Stoły, ale warto było i cieszyło mnie, że tak dużo rodzin z dziećmi postanowiło go zdobyć. Warto!