Leśniak, Okole, Łysa Góra, Kazalnica
czerwiec 19, 2023 by Jarek
Kategoria: Włóczykij i Tysięczniki
Najbardziej dzikie, puste, niezwykłe góry na Dolnym Śląsku to Góry Kaczawskie. Podczas całego dnia wędrówki spotkaliśmy trzech turystów na szlaku. Często były …przez nas tworzone na nowo. Po tym przejściu Jaromir już nie powie, że nie znamy Gór Kaczawskich, bo je znamy lepiej niż znaliśmy .
Tym razem przeszliśmy przez dwa grzbiety. Bo jeden to za mało by przekonać Jaromira, tak sobie pomyślałem.
Masyw Okola należy do Grzbietu Północnego ten powyżej, a drugi poniżej to Grzbiet Południowy z Łysą Górą i Kazalnicą (Chrośnickie Kopy).
Udało nam się to tylko dlatego, że rozpoczęliśmy naszą wędrówkę w Chrośnicy, leżącej w dolinie między dwoma tymi grzbietami. Wioska bardzo fajna, ale szlak tam dziki…i jak tu zacząć, jak tylko chaszcze. Dla Janka niepokój, dla Kamila szybkie przejście.
Na szczęcie były kwiatki jak w lecie i jakoś udało się ominąć te cztery psy, które wybiegły z gospodarstwa w naszym kierunku. Kamil śmiało w bok, Janek sam by nie poszedł dalej.
Za nami widać już było Łysą Górę, ale my najpierw musieliśmy wejść na Leśniaka, całkiem pod górę. Szlak niebieski zaskakiwał, bo go nie było widać. Ścieżka za to ginęła w łące i trzeba było dokonywać wyborów.
Trasa jak nie w górach, a w Bieszczadach z połoninami. Szliśmy duktem, na mapie pokazane, że powinniśmy skręcić ze szlakiem, ale nie przez łąki ponad pas, oj nie. Szliśmy szukając jakiegoś przejścia i udało się nam dojść do żółtego szlaku. Leśniak już był obok. Miał to być nasz 786 szczyt!
https://www.zespoldowna.info/zelezniak-marciniec-rogacz-dluzek-chmielarz.html
W końcu znaleźliśmy przejście przez łąkę i doszliśmy do naszego niebieskiego. Chcąc wejść na Leśniaka, jednak musieliśmy z niego zejść. Dla Kamila to bajka i nie trzeba było powtarzać. Nie miał szans odjechać nam do tej pory, więc dostał taką szanse, bo znów było pod górkę.
Na szczęście, Kamil jak zwykle potem czekał na nas, a szlak był znów raczej typu krzak na krzaku niż szlak. Szło się pogubić.
Nasz skrót był rewelacyjny. Poprowadził nas prosto na skałę, w tej zieleni nawet trudną do wypatrzenia. “Skała?” i Janek nagle stał się aktywny, a Kamil wyhamowany. Cały dzień tak patrzyliśmy na nich, na to jak są odmienni. Jeden woli gorące, drugi zimne, jeden słodkie, drugi kwaśne, jeden skały, drugi jednak szlak
Na skale całkiem sporej Janek był pierwszy oczywiście. Znaleźliśmy tam oznaczenie szczytu. Skała fantastyczna i z Jankiem przetestowaliśmy ją z uśmiechem. W wikipedii znaleźliśmy informację o tych skałach, ale nie wyobrażaliśmy sobie tego jak fajne mogą być. Leśniak ma 677 m npm i należy do jednych z wyższych szczytów Gór Kaczawskich. Jednak my szliśmy dalej. Na końcu grzbietu było Okole. Kiedyś było kolejnym szczytem Gór Kaczawskich, dzisiaj już jest najwyższym liczącym 725 m npm.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Okole_(szczyt)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Le%C5%9Bniak_(G%C3%B3ry_Kaczawskie)
Mieliśmy już schodzić na nasz niebieski szlak na Okole. Jednak jak zaczęliśmy skałki na Leśniaku, to jakoś nam nie było po drodze. Wróciliśmy na grzbiet i skrótami szliśmy na Okole, miodek na Janka myśli, bo tu skałka, tam skałka…a gdyby tak poprowadzić szlak tamtędy, to sąsiednie Rudawy miałyby rywala i to niezłego!
Te błądzenie Jankowi bardzo się spodobało, przejawiał nawet ochotę na zdobywanie ich wszystkich, na szczęście paprocie, ożyny były za wysokie by tego spróbować.
Gdzieś przeczytałem opinię, że Góry Kaczawskie są nudne. Myślę, że napisał tą opinię ten, który w nich nie był. Nam nawet na “prostym” szlaku działo się. Zwalone drzewo, Kamil przestawił nogę i poszedł. Dla Janka to była przygoda .Testował przejście pod, ale plecak namówił go do przejścia nad, zdecydowanie!
No i wyobraźcie sobie piękny dzień, a na szczycie nikogo, cały dla nas. Do tej pory nie mieliśmy możliwości skorzystania z punktu widokowego, więc od razu tam na dobre śniadanie! Tak było na Okolu!
https://www.zespoldowna.info/okole-i-maslak.html
Wróciły wspomnienia ze zdobywania Włóczykija. Z tego miejsca Łysa Góra wyglądała jak super resort narciarski…a dzisiaj było pięknie, ciepło i inaczej niż 5 lat temu…z wyjątkiem tego, że my jak zwykle po skałach, a Asia z Kamilem boczkiem.
Zejście było szybkie, bo z uśmiechem. Nie wiedzieliśmy co nas czeka, gdyż nigdy niebieskim w dół nie szliśmy. Nawet musieliśmy go znów szukać.Wyglądał tak jak nie używany.
Asię zaintrygowała skała i to był ten moment, gdzie należało wejść w malutką dróżkę w trawy by zejść. Popatrzyliśmy na skałę i poszliśmy. Udało się.
To było wow! Bieszczady, dzikie na Dolnym Śląsku. Łąki po pas, piękne kwiaty i Janek pytający się co to za ptak…a słychać było przynajmniej kilka.
Doszliśmy łąką, jak się okazało perfekcyjnym śladem niebieskiego szlaku, do Chrośnicy, by od razu zacząć podchodzić pod Łysą Górę. Ja nigdy nie widziałem łubinowych łąk, a tutaj była jedna granatowa, łubinowa aż po horyzont.
Kamil miał wyzwanie, bo ścieżek było sporo, ale w łąki. CO wystartował to czekał. My jednak chcieliśmy dojść już całkiem prosto na Łysą Górę nasz 787 szczyt.
Widoki na Masyw Okola były obłędne. Znów nikogo przed nami, nikogo za nami, ale za to kilka wież telekomunikacyjnych.
Poszukiwania szczytu nie były łatwe, ale się udało. Skałki jak na Leśniaku były tym najwyższym miejscem na szczycie, ale to nie one stanowiły atrakcje tylko odpoczynek w trawach, łubinach i kwiatach poniżej. Oj chłopcy jedli jak nigdy
Wyjątkowe miejsce. Patrząc do tyłu widzieliśmy Okole i Leśniaka. Patrząc do przodu Karkonosze, całe w chmurach burzowych…a miało nie padać.
Ciepełko dało nam popalić. Tym razem zgodnie stwierdziliśmy, że już wracamy. Naszym celem miała być Grapa, bo fajnie się nazywała. Janek sprawdził na mapie, Kamil nakręcony, że w dół poszliśmy patrząc na niezwykle piękne kwiaty. To był taki kwiatowy dzień. Janek za to oglądał motyle i kapustnik zrobił największe wrażenie.
Chcieliśmy trafić na Grapę i okazało się, że na szczycie był młodnik jodłowy i nie zdobyliśmy szczytu, ale ścieżka prowadziła nas doskonale do przodu i stwierdziliśmy, że zdobędziemy nasz 788 szczyt o nazwie Kazalnica lub Kopa. Tego nie wiedzieliśmy, ale wiedzieliśmy że należy do Chrośnickich Kop. I to był challenge.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kazalnica_(G%C3%B3ry_Kaczawskie)
A i owszem szliśmy duktem, ale w pewnym momencie trzeba było skręcić w łąkę. Owszem zrobiliśmy to i tylko usłyszałem:”Tato idź pierwszy rób drogę”, bo łąka była po pas.
Ale z Kazalnicy był widok. Owszem do tyłu były krzaki, ale do przodu znów Leśniak i Okole. Tak nam się spodobało, że postanowiliśmy zrobić skrót przez dzikie łąki.
To była zabawa. Rodzina karnie za ojcem, a to z lewej łania, a to z prawej ptaki. Robiło to wrażenie. Dojście do niebieskiego szlaku rodzina przyjęła z radością.
To było szybkie i mimo wszystko błyskawiczne zejście do Chrośnicy.
Tutaj chłopcy już byli uchachani, licytujący się , co zjedzą na obiad, a my nawet zmęczeni tą podróżą przez te dzikie góry w sercu cywilizacji. Polecamy dla tych, którzy chcą uciec od spotkań, ludzi, kolejek na szlaku. Są to miejsca, które mogą być przez cały dzień tylko dla Was. Nie ma już takich zbyt wiele, stąd warto tam być.