Aquapark, czyli …. stary ojciec
Jak Kamil był mały najlepszą metodą na jego uspokojenie był Aquapark. Ślizgawki, ślizgawki i jeszcze raz ślizgawki. Autysta zwalniał wyraźnie. Wczoraj coś mnie podkusiło pojechałem do Aquaparku.
Jaś jak się okazało był pierwszy raz.
Kamil jak zwykle po chwili zniknął i po prostu go nie było, a Jaś zobaczył ślizgawki. Uśmiech na twarzy syna powalający, piękne pełne zdanie: “Tatuś choć na zieloną, ślizgawka!!!! Szybko, szybko chcę jechać!”. No to pogoniłem. Już na pierwszym zjeździe na największej ze zjeżdżalni dostałem po uszach:
”Tata nie HAMUJ!”
Gdy jechaliśmy z różowej nieco mniejszej usłyszałem: “Szybciej!”
Po godzinie wchodzenia i zjeżdżania poddałem się i stwierdziłem, że jedziemy do domu, bo ja już jestem za stary ojciec.
Jarek a to dopiero początek. Jak Jasiu posmakował Aquaperk to teraz już się nie uwlonisz:)
skąd ja to znam. Na początku lipca byłam z Gosią w Mikołajkach i oczywiście chodziłyśmy do Gołębiowskiego na ślizgawki.
Przez cały okres pobytu dzień w dzień zdobywałam Pałac Kultury – oj, mogliby windy zainstalować do tych ślizgawek…. I zjazd – najpierw Gosia rezerwowała sobei żółtą, ale jak się przejechała niebieską – ta już była Jej. A ja miałam wieczorem wrażenie, że nie mam nóg i odbite płuca (na tych złączach w rurze) – a Gosia? – niezniszczalna! Czasem nawet na saunę czy na tężnię dała się namówić. Gorzej z kąpielą bąbelkową ;) – za to cały czas, niezależnie od pogody, wyciągała mnie na część zewnętrzną aqua. A pogoda była taka sobie, więc moczył się człowiek od dołu, a od góry był deszczykiem moczony.
W sumie, gdyby nie konieczność pokonywania tylu stopni w górę – byłoby zupełnie ok.
Na stare lata przekonałam się, dzięki Małgosi, do zjeżdżalni.