Babia Góra po raz 4 do Korony Gór Polski, po raz 2 do Diademu, a tak naprawdę po raz szósty!
marzec 8, 2024 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Pierwszy dzień rozgrzewka na Czupel. Drugi dzień wejście na Babią Górę. Taki był plan i tak go wykonaliśmy. Asia rok temu nie mogła z nami iść zielonym szlakiem od Lipnicy Wielkiej, a jest to świetny szlak, choć podejście ma zacne prawie 850 metrów do góry na dystansie 4,6 km. Stąd plan był by wejść jeszcze raz tym szlakiem, ale z Asią. I po to też był Czupel by się rozgrzać przed tą wyprawą, przed tym podejściem. Widać było to po rześkości Janka, znów uśmiechach, że to jest to!
Chłopcy wystartowali, tak dobrze, że Kamil z dużą ekspresją trzymał się Pań turystek, które właśnie nas wyprzedziły. Zaimponowały nam, gdyż w ich wieku, taka prędkość była niezwykła. Kamil szedł za nimi w tym tempie, dopóki go nie zatrzymaliśmy, bo Panie miały naprawdę niezwykłe tempo i groziło mu odskoczenie od rodziny. Pojawił się śnieg, choć nie był zaskoczeniem. Pojawiły się strumyki na szlaku, choć nie były znów dla nas zaskoczeniem, choć dla Asi już tak.
Czupel był świetny, także dlatego, że jak stanęliśmy pod podejściem tutaj na Babiej, to rozruszani, nie stękali, nie narzekali, tylko było gorąco w nowych, świetnych bluzach. Trzeba było się rozbierać, bo kurtki nawet były przemoczone od potu, tak dobrze było.
Doszliśmy do granic BPN i zaczęło się. Śniegu dużo, ale przyjaznego. Zaczynaliśmy spotykać pierwszych turystów już wracających z góry, mówiących o wietrze na górze…ale nas to jakoś nie dziwiło, w końcu to u nas jest Śnieżka. Janek jednak znów na słowo chmura stał się bardziej wrażliwy, wyczulony bo chmura i wieje, gdy nie wieje i widać, że to był kryzys, ale mały.
W końcu Babia się pojawiła i nie była w chmurach. To poprawiło nastroje. Asia zaskoczona urodą szlaku, potwierdzała że pod tym względem może konkurować tym z Krowiarek, choć tutaj dużo mniej ludzi. Sprawdzaliśmy stan ducha chłopaków i była radość, była moc. Po kryzysie nie było śladu.
Mijaliśmy turystów i to fajnych otwartych, ale pogoda się pogarszała. Kamil był zdziwiony, gdyż wyglądało to wszystko jakby miał się świat zawalić, bo chmury były nad nami, ale szedł wpadając co chwilę do dziur w śniegu przy kosówkach.
Pojawił się pierwszy słynny już trawersik i Asię zaskoczył. Wyglądał imponująco, ale daliśmy radę jak zawsze. Doszliśmy do dawnego schroniska i można było usłyszeć: byłeś. Nie było istotne kto to powiedział, najważniejsze że chłopcy świetnie rozpoznali miejsce, gdzie trafiliśmy.
Jednak chmury “spadały” z nieba, robiły przez to przerażające wrażenie, tym bardziej że atakowaliśmy drugi ostry trawersik w rysą w śniegu oznaczającą jak nic jego roztapianie się. Im wyżej tym gorzej to wyglądało. Asia z Jankiem zwolnili i nie czuli tego wiatru, który my już z Kamilem odczuwaliśmy. Słowa turystów się potwierdzały, gdyż niemalże zwiewało nas. Kamil był dzielny i nie zatrzymywał się, już było widać w chmurze szczyt, a on włączył swoje gadanie. Musiał bać się, ale jak powiedziałem, że zejdziemy w dół, uśmiech wrócił, pewność też i czekaliśmy na Asię z Jankiem.
Gorzej, że nie było widać Janka i Asi, w końcu weszliśmy w chmurę , jak to na Babiej bywa. Wiatr jednak szalał. W końcu gdy przyszli, to zrobiliśmy szybko zdjęcie i w dół, bo podmuchy zmusiły Janka do kurczowego chwycenia się słupka i nie za bardzo chciał się od niego odkleić.
Po namowach ruszył. Każdy krok “zmniejszał” wiatr, “zwiększał” uśmiech i Janek gnał w dół, bo było po prostu świetnie!
Janek biegł w dół, a odwrotnie Kamil człapał, bał się śniegu, wiatru i dużego nachylenia. Janek mu dokuczał, ale on wolał schować się za Asię i powoli według jej instrukcji schodzić. W takich momentach Asia jest ich ostoją, zawsze na nią mogą liczyć, a nie na ojca. Wspaniała!
Janek poczuł zew i było ściganie w dół…jak zawsze chyba! “Tato goń mnie! Berek!”. Cóż można i tak chodzić po górach.
Wyprawa dała nam dużo radości. To, że dzień wcześniej był Czupel, dało nam siły i świetnie przygotowało do tej wyprawy. Babia stała się już naszą tradycją w tym okresie roku, którą zdobywamy na wszystkie sposoby. Ona jest piękna i tym razem też była wspaniała, tylko szkoda że jak zeszliśmy na dół. Babia lubi robić figle z pogodą, zatem przestrzegamy!
A my po szóstej wyprawie na Babią Górę, wiemy że jest jeszcze jedna opcja do przejścia z Jałowieckiego Garbu. Na pewno z niej skorzystamy, bo ta góra ma to coś w sobie, że nie da się nie lubić. Tam wrócimy.