Bastiony Radkowskie czyli najlepsze Góry Stołowe
styczeń 18, 2021 by Jarek
Kategoria: Nasze Góry
Tak jak to było ostatnio, tak stało się i teraz….najlepszą wycieczkę w Górach Stołowych mieliśmy…i wybraliśmy Bastiony Radkowskie, do wędrówek z Guciem, Hanią jego siostrą i ich Tatą. Tak tworzy się TOP najlepszych sudeckich szlaków według nas
https://www.zespoldowna.info/bastiony-radkowskie.html
Mieliśmy dotrzeć tutaj, a tak było na wiosnę.
Tym razem miało być inaczej, bo zimowo oczywiście. Ekipa była gotowa…śnieg i skróty też. Poszliśmy.
No i zaczęło się tak, że jeszcze jakoś to było jak szliśmy czerwonym szlakiem przez pierwsze 30 metrów, ale skrót już wymagał sił i humoru. Trałowanie już przerabialiśmy w środę, ale tutaj trzeba było się śmiać…i Hania potrafiła nas rozbawić na starcie, a Janek wpadając w śnieg jeszcze bardziej. Humor się pojawił, a śniegu było tyle ile powinno być!
Nasz ulubiony skrót prowadzi ścieżką do niebieskiego szlaku. Ma ona dwa przebiegi: albo trawersem przez “skały” albo dookoła ich. W śniegu nie było widać ani jednego, ani drugiego ale szliśmy do skał, które znamy.
Na ścieżce oczywiście nie było nudno, gdyż ilość drzew jakie były poprzewracane tworzyły coś na wzór toru przeszkód. Oczywiście jak jedno się już minęło, pojawiało się kolejne…ale my wiedzieliśmy, gdzie idziemy popatrzeć
Wejście było przeżyciem, jak mówił Tata Gucia, ale zejście było już przygodą. Trawers w dół, to nie to samo co zbieganie w dół. Zygzaki w śniegu szukając naszej ścieżki było prawdziwą przygodą, kto ją ignorował lądował na tyłku.
Janek jako ten bardziej doświadczony wsparł Gucia i przygoda skończyła się na niebieskim szlaku, który miał nas podprowadzić pod Pielgrzyma i zielony szlak.
Ekipa zameldowała się szybko na rozdrożu. Przerażenie ogarnęło jednak czytających, to że nasz cel miał być ponad 2 h od tego miejsca. Zadziałało to na wyobraźnię…ale i na Gucia. Koniec przejścia miał być miejscem śniadania…i jak tutaj czekać 2 h na to, gdy chce się jeść teraz?!
Janek dalej prowadził, ale Gucio powoli się rozgrzewał…śniadanie! Chcesz jeść to idź! Zadziałało.
Janek zasuwał, ale tym razem Gucio trzymał się go i czekał na okazję, a ona bardzo szybko przyszła. Janek potrzebował poprawienia rękawiczek. Czekał na Asię, a my z Guciem to wykorzystaliśmy. I ta reakcja, skąd ja to znam? Jesteś pierwszy to napędza Ciebie wszystko. Gucio zaczął iść tak szybko, tak sprawnie, że było to istotnym wysiłkiem, by na trudnej, skalistej ścieżce mu dorównać…a Janek wolał iść z Asią i Tatą Gucia niż nas gonić. I wszystko się ułożyło jak trzeba.
Teraz Gucio dyktował kiedy się zatrzymujemy, kiedy pędzimy, kiedy uważamy na skałach. Wszyscy się dostosowali i uśmiech był na twarzach. Trasa przy tym była dynamiczna, śliska, skalista i ciekawa. Po takich chce się po prostu iść.
Hania, która z nami jeszcze nie była, razem z Kamilem uczęszcza do Bonitum. Zna Kamila i jego słabości. Zaskoczyło nas jak świetnie sobie z nim radzi, i jak świetnie Kamil na nią reaguje. Byliśmy zaskoczeni tym. Z drugiej strony Kamil wspierał Gucia, a on chętnie akceptował bliskość Kamila. Ten go nawet też słuchał, nie wyprzedzał. Był jeden lider…bo śniadanie!
Doszyliśmy do najtrudniejszej części szlaku zielonego na Stroczy Zakręt. W lecie często wymaga niezłych ćwiczeń. Na lodzie to już była gimnastyka. Raczki jednak zmieniały perspektywę. Gucio o którego baliśmy się najbardziej, zaskoczył nas. Po pierwsze spokój. Po drugie można czasami się czegoś chwycić…ale śniadanie ciągle się pojawiało jako cel.
Przejścia pod skałami nawet od Kamila wymagały elastyczności. Gucio świetnie korzystał z “tyłka” i kolan. Napotkani panowie (jedyni turyści na szlaku”) byli czerwoni z wysiłku, a my tutaj śmigaczem do przodu. Byli zaskoczeni!
Kompletna niespodzianka. Trasa na 2 h…nie dla nas. To chyba jednak był błąd na słupie …albo śniadanie tak wszystkich przyspieszyło.
No i chłopacy jak tylko zobaczyli te KOLOSY to zapomnieli o tym śniadaniu, a tylko eksplorować im się chciało.
Na ostatniej prostej przed śniadaniem, Gucio zaskoczył wszystkich. To był sprint na długiej prostej. Podziw dla sił po takim przejściu. Szybko zdjęcie i…śniaadanie!
A ja patrzyłem na Szczeliniec malowany śniegiem, Korunę chowaną przez chmurki i na cały “stopień” Gór Stołowych.
Powrót. Wydawało się, że skoro motywacja została zjedzona, to będzie ciężko. Było szybciej. Najpierw Janek wspierał Gucia i motywował. Wracaliśmy drogą do Batorowa i skrótami leśnymi co nie sprawiało problemów. Szlak był przetarty i było dobrze.
Gdy Gucio się rozruszał to on prowadził i motywował Janka do przodu. Jednak wprawa, kondycja Janka i Kamila zdominowały powrót. Chłopcy “odjechali” do Pielgrzyma i trzeba było stale ich gonić.
Doszliśmy w ten sposób do niebieskiego i znów zaskoczenie o 20 minut szybciej…coś z tymi oznaczeniami chyba jest nie tak. Gucio zaangażował Janka, Hania Kamila i cicho, szybko docieraliśmy, tym razem bez trawersów, do czerwonego z Rogacza.
Wycieczka była przednia. Szlak wyśmienity i trudny i ciekawy. Byliśmy zadowoleni z pogody. Dla mnie to był TOP szlak w Sudetach . Warty polecenia wszystkim, którzy lubią być zaskoczeni. Polecam.