Białe Skały.
marzec 23, 2020 by Jarek
Kategoria: Nasze Góry
Mijają dwa dni i mamy problem. Kamo nie rozumie sytuacji, kalendarz jego się rozsypał. Góry na ratunek i tylko to. Zmęczyć siebie i Kamila…przy okazji Janka.
Dziwnie to brzmi, ale tak jest i aż się boję myśleć co będzie jak nie wolno będzie wychodzić z domu…korzystamy z odludzi póki można zatem.
Pojawia się jednak inny problem: gdzie iść? Przeszliśmy już zdecydowaną większość szlaków. Jeżeli chcemy coś nowego, to nie jest to łatwe, by było ciekawe, odludne i takie, że tam nie byliśmy. Była to środa i postanowiłem zaryzykować. Wybrałem jako cel, zawsze bardzo mocno uczęszczany rejon Gór Stołowych, mając nadzieję, że od świtu, w środku tygodnia tam nikogo nie będzie, a nas tam nigdy nie było. Z drugiej strony nie poszedłem na łatwiznę: mieliśmy do tego miejsca dojść. …a nie prawie podjechać autem.
Start wieś Łężyce tuż nad Dusznikami Zdrój. Pierwszy cel to Skały Puchacza 730 m npm..
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ska%C5%82y_Puchacza
Jak dzisiaj opisując wyprawę, patrzę na poniższe zdjęcia to mam nieodparte wrażenie, że jestem w Beskidzie Niskim. Pusto, łąki, gdzieś w oddali góra…i znów pusto.
Wyścig się zaczął, Kamil pierwszy dotarł do lasu. Prowadził cały czas przez ten “Beskid Niski” w Górach Stołowych aż doszliśmy do koni, które niby były za ogrodzeniem, tylko tego ogrodzenia jakoś nie było widać.
Międzyczasie Janek pobił swój rekord w przeskakiwaniu przez strumyk i oczywiście uciekł nam do przodu, bo las i jakieś kamyki, a on to lubi najbardziej. I tak zostało do końca.
W pewnym momencie po serii dwóch zawijasów stanęliśmy pod górką. Do tej pory szlak raczej przypominał drogę rolną, a w lesie leśną oczywiście, aż do tej chwili. Tak jak popatrzyłem na podejście to jakoś od razu skojarzył mi się Stożek Wielki. Niby to nie jest duże, ale dlaczego tak ostro do góry i do czego jeszcze służy ta “rynna” z kamienia?
Byłem kompletnie nie przygotowany na tą wyprawę. Chłopcy do góry szli jak parowozy, a ja nie dość, że wspominałem Stożka, to nie miałem sił by podejść, to jeszcze zastanawiała mnie ta rynna. Dzisiaj już wiem, że wchodziliśmy pozostałościami dawnego kamieniołomu, ale wtedy w mojej głowie były bardzo ciekawe pomysły na tą rynnę ostro pod górę.
Jak już tam na górę weszliśmy, wiedziałem że to ktoś specjalnie zrobił…by nikt nie mógł normalnie tam wejść. Na samej górze pojawiły się skały, trochę nienaturalne (znów kamieniołomy), ale dające piękny komfort odpoczynku, który nie trwał za długo, bo Janek zobaczył szlak i po prostu poszedł.
…i zgubiliśmy szlak, ale Góry Stołowe są świetnie oznaczone i nic wielkiego się nie stało. Zgrzaliśmy się tylko, bo słońce świeciło jak nie w marcu.
Janek wiedział, że ma iść na Lisią Przełęcz i nic nie potrzebował więcej…do momentu pojawienia się pierwszych skał.
Jak się pojawiły, to szaleństwo w oczach Janka na stałe zagościło. KAŻDA SKAŁA BYŁA TESTOWANA!!! Kamil na początku patrzył, co robi jego brat. Potem usiadł i czekał aż Janek w końcu się zmęczy. Był problem, ja musiałem chodzić za nim i się zmęczyłem.
Pierwsza próba powstrzymania Janka na “Szczeliniec Wielki” trwała sekund chwilkę.
Janek zobaczył kolejne skały i skończył się odpoczynek.
Udało się Janka powstrzymać od eksploracji skał na “śniadanie”. Opisałem dzięki temu, że to są Białe Skały, co nawet go przez chwilę zainteresowało, ale potem były kolejne skały.
Człowiek jak chodzi po górach to się męczy. Jeżeli chodzi jeszcze za synem po skałach, to męczy się podwójnie…syn nie.
Najwyższym wzniesieniem, a raczej szczytem kompleksu Białych Skał jest Narożnik 851 m npm..
https://pl.wikipedia.org/wiki/Bia%C5%82e_Ska%C5%82y_(Sudety)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Naro%C5%BCnik_(G%C3%B3ry_Sto%C5%82owe)
Miałem ciche marzenie, że jak to zobaczy , to Janek choć na chwilę odpocznie. Oczywiście naiwność moja była ogromna. Janek zorientował się, że co ciekawsze formacje skalne są oznaczone czarnym trójkątem. Można było krzyczeć, że idziemy szlakiem takim, a takim a on i tak: “O czarny trójkąt!” i w długą.
Uratował nas Szczeliniec! Gdy weszliśmy na jedną ze skał i pokazałem górę w oddali, Janek stwierdził, że jest zmęczony. Usiadł, wypił herbatę i naprawdę wyglądał na wyczerpanego.
Okazało się, że goniąc od skały do skały zeszliśmy ze szlaku…i dobrze!!! Miejsce skał zajęły poprzewracane drzewa i płynące strumienie. Mieliśmy odmianę.
Drzewa już nas wszystkich wykończyły. Jak pojawiły się “tarasy” od południa, to na każdym siadaliśmy i odpoczywaliśmy. Było to miłe.
W ten sposób zrobiliśmy pętlę, gdyż doszliśmy do Skały Puchacza. Tam nagle okazało się, że była ścianka z łańcuszkiem, co wchodząc jakoś nie zakodowaliśmy, a potem zejście po “kamieniołomach” w wersji:” Tato spadam, hamuj!”
Kamil był wykończony. Janek w ogóle. “Beskid Niski” na dole pogłębił tą sytuację. Obydwaj człapaliśmy a Janek gonił…aż do koni. Tym razem ktoś ich jednak pilnował z daleka.
Przez cały dzień nikogo. Plan zatem został zrealizowany, a Góry Stołowe są super po prostu!!! Nie tylko Szczeliniec!