Biskupia Kopa od Jarnołtówka
luty 7, 2022 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Tę górę zdobywamy już tylko zimą. Powodów jest kilka. Najważniejszy: tam jest pogoda, gdy gdzie indziej jej nie ma…w zimie. Tym razem mieliśmy do przejścia ostatni szlak, jakim nie szliśmy na nią. Ten najkrótszy z Polski, ale najbardziej wybitny, nie mylić z trudnym.
Jak patrzy na się na Biskupia Kopę od Kondradowa, to można ją pomylić z Lackową, choć trochę…no może ze Ślężą. Wystaje ponad otaczający krajobraz i to znacząco…choć tym razem nie wyglądała w ogóle na zimową! To była taka mała zmyłka.
Zaparkowaliśmy w Jarnołtówku i musieliśmy dojść do czerwonego szlaku. Janek niestety z fochem…ale szedł i nawet szybko ubrał buty, kurtkę przed wyjściem, co mu się generalnie nie zdarza.
Północna strona robi swoje. Weszliśmy na grań i tam pojawił się lód. Kamil od razu przestawił się na raki…Janek foch! Wywrócił się raz…ale dalej foch! Kamil zniknął na górze, a on na dole. Nie szło wejść…ale był foch, bo nie ubierze raczków i koniec.
Przewrócił się. Musiał iść wzdłuż szlaku, gdzie były ożyny…i nagle foch zniknął. Ubrane raczki i zaczął się wyścig. Wyprawa zmieniła się w bieganie pod górkę. Zatem najpierw padałem, by go przekonać do ubrania raczków, a potem jak frajer ostatni musiałem gonić nie jednego syna, ale już dwóch. Dobrze, że Kamil poczekał na mnie.
Szlak okazał się wybitny w istocie. Nie był trudny, ale trzeba było mieć kondycję…ja jej nie miałem w stosunku do moich synów. Obydwaj z uśmiechem uciekali do przodu w niezłym tempie, a ja musiałem co rusz znajdować rozwiązania by ich powstrzymać.
Pochodziliśmy na Grzebień, na mapach nieznane “wywyższenie” grani. Z tego miejsca od razu doceniłem, gdzie weszliśmy. Widoki przednie!
Ja na widoki, a chłopcy dalej na górę. Janek nagle zauważył w drzewach wieżę i zaczął gonić…to był sprint. Na szczęście był Grzebień i ławeczka jak w Pieninach na Wysokim Wierchu. Trzeba było odpocząć i podziwiać przecież…przez 5 sekund chociaż.
O ile do tej pory podchodziliśmy i to intensywnie, to od tej pory…podchodziliśmy już “widokowo”. Nasze pierwsze wejście na Biskupią Kopę było przez las. Teraz już nie ma tych lasów i to jest dramat…choć są widoki.
No i Janek biegł już szeroką ścieżką, zdecydowanie na “mecie” zdobywając pierwsze miejsce. W momencie, gdy żółty szlak od Schroniska Pod Biskupią Kopą dochodzi do czerwonego to już jest szeroka autostrada tak bym to określił. https://pl.wikipedia.org/wiki/Schronisko_PTTK_%E2%80%9EPod_Kop%C4%85_Biskupi%C4%85%E2%80%9D
Można biec oglądając piękne widoki…znów kiedyś były tutaj drzewa, a teraz jedynie widoki.
Byliśmy zaskoczeni, bo w taką pogodę nie było prawie turystów, a wieża wyraźnie odremontowana. Mogliśmy spokojnie zrobić zdjęcie, zjeść śniadanie i odpoczywać. Nie pamiętam takiego luzu w tak dobrą pogodę.
Jak widać, jak na tak niską górę, przewyższenie całkiem spore. My zaliczyliśmy czerwony szlak i stwierdziłem, że jest jeszcze jedno miejsce tutaj, gdzie nas nie było: PIEKIEŁKO. Pieczątki przybite i ze śmiechem zbiegaliśmy w dół, szokując podchodzących.
Śmiech był pełny, a chłopcy zaskoczeni, gdy nagle skręciliśmy na żółty szlak przy schronisku. Kamil kilka razy upewniał się, że idziemy we właściwą stronę…a Janek jak zobaczył rzeźby przy schronisku to już nie dopytywał się, tylko “leciał na orła”.
Góry Opawskie są piękne, ale już niemalże bezleśne. Ciągle to nam się kołatało po głowie. Pierwszy raz na Srebrnej Kopie był przez bogaty las…teraz zostały piękne i wyniosłe góry.
Janek dopadł “Oreła” i wiedzieliśmy gdzie idziemy. Chłopcy od razu ustawili się na wykorzystanie perci z drabinką. Gonili w dół tak, że jeden z turystów wyraźnie wycieńczony taszczeniem plecaka i sanek z synem, zapytał z nadzieją, że góra to już tu…bo tak zbiegaliśmy. Gdy usłyszał, że dopiero zaczyna podejście, wyraźnie powietrze zeszło i dalej mozolnie ciągnął synów…
I do tego momentu pod Srebrną Kopą wszystko było ok. Chłopcy się zdziwili, że nie idziemy na drabinkę. Janek się upewniał, ale odpuścił, gdy wskazałem górkę przed nami. Podejście takie “górskie” i tam PIEKIEŁKO.
http://www.goryopawskie.eu/p/o-gorach-opawskich_15.html
Pozostałość po kamieniołomach, które robią wrażenie tak, że Kamil od razu powiedział NIE i nawet nie chciał podejść do słupka z nazwą.
Z radością schodził, gnał byle z tego miejsca. Janek jak zobaczył kolejną rzeźbę, to też gnał.
Potem już schodziliśmy do auta, przy największym ośrodku w okolicy. Zaskakująco fajne miejsce.
To była wspaniała wycieczka. Znamy już wszystkie szlaki i chcąc nie chcąc wiemy, że najlepszy to będzie taki jak ten niżej. Prowadzi przez wszystkie niesamowite miejsca tych gór, które warto odwiedzić. My na pewno wrócimy.
Jestescie dzielne chlopaki! Dziekuje bardzo za te szczegolowa relacje :-) Wykorzstamy jak bedziemy na wakacjach u Dziadkow w opolskim!
Pozdrawiam! Kamila