Biskupia Kopa z Mikim KGP po raz 5
styczeń 8, 2025 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Tym razem wybraliśmy przejście z naszej KGP numer 2. Startowaliśmy z Pokrzywnej i naszym celem była Droga Saperów by móc dojść do Srebrnej Kopy, Biskupiej Kopy a z powrotem do Piekiełka i drabinki. Fajny śnieżek przyprószył drogę na tyle, że czuć było zimę od samego początku. Pańcia, maltańczyk Mikiego obszczekiwał większe grudki śniegu, jakby był to wróg numer 1. Jednak pierwszym wyzwaniem dla nas okazała się “skocznia”.
https://www.zespoldowna.info/biskupia-kopa-2.htm
Miki rozpędził się i chciał z marszu ją zdobyć. Nie było to takie oczywiste. Janek odwrotnie uważał to za oczywiste i trudne, więc nie spieszył się z jej zdobywaniem…ale za Pańcią to on poszedłby wszędzie. To był motywator, który jest bezcenny na “wyhamowanego” Janka.
Doszliśmy do Drogi Saperów, czyli żółtego szlaku. Janek z Mikim oraz z Pańcią mieli gdzie poszaleć. Gadali, wygłupiali się i oczywiście zwracali uwagę na każdy możliwy punkt do zaczepienia. W ten sposób doszliśmy do podejścia na Srebrną Kopę. Zaczęło się zdobywanie góry, kompletnie odmienne od tego, co było do tej pory. Z daleka było widać Biskupią Kopę.
Prześwietna graniówka dała wszystkim popalić bo wiatr, śnieg i jeszcze do góry. Wydaje się, że to niski szczyt, ale jednak górski. Spodobał się.
Zrobiliśmy zdjęcie, Pańcia obszczekała, to i łatwiej było spadać w dół do najbardziej fotogenicznego miejsca na tej wyprawie w kierunku Góry Poprzecznej. Chłopcy zdążyli sprawdzić ilość śniegu, a Kamil czy łatwo się zbiega i doszliśmy pod podejście na Biskupią Kopę.
Janek musiał oddać Pańcię, która miała już problemy z terenem. Wtedy się zaciął, nie chciał iść. Miki na górze, Kamil też, a Janek jak zaklęty zatrzymał się i koniec. Dzięki tacie Mikiego jednak jakoś udało się go namówić. Jednak kryzys był tak głęboki, że nawet nagroda z herbatką jakoś nie były atrakcyjne.
Trwało to trochę, ale wróciło do normy razem z Pańcią, która wróciła do Janka. Wtedy z Mikim już było dużo łatwiej dojść do wieży, zrobić pieczątki i uśmiechać się. To było to!
Z takim kolegą zejście to nie problem, nawet bez Pańci. Było spadanie, zjeżdżanie, wpadanie w śnieg i przede wszystkim witanie się z wchodzącymi.
Pańcia na zejściu też stała się bardziej odważna i nawet potrafiła poszczekać na co niektórych! Tak doszliśmy do drabinki. Większa niż na Orlej Perci na pewno. Miała być pierwszym testem, jak kiedyś dla nas, dla Mikiego. Poradził sobie z nią świetnie.
Chłopcy schodzili niczym doświadczeni turyści. Kamil sprawnie i szybko, Janek z rozwagą, powoli. W ten sposób doszliśmy do parkingu. To była nasza pierwsza wycieczka mająca ponad 10 km. Zdaliśmy wszyscy egzamin i też oto chodziło. Powoli zbliżają się szczyty, które będą wymagać od nas kondycji i ją trzeba nabierać. Świetnie, że możemy to robić wspólnie, to jest niezwykle radosne. Dziękuję Mikiemu i jego Rodzicom, Pańci że z nami chodzą przez góry.
Przyjemność chodzenia z Wami jest po naszej stronie. Nasze wycieczki nabrały innego wymiaru.