Borówkowa przez Jawornik Wielki.
marzec 30, 2020 by Jarek
Kategoria: Nasze Góry
Którędy pójść, by nikogo nie spotkać? Kolejny dylemat, ale Kamil tylko na to czeka…w góry dzisiaj tak. Skoro jednak możemy to jedziemy. Wybór padł na ostatni fragment Gór Złotych, które nie przeszliśmy w całości czyli od Przełęczy Jaworowej przez Jawornik Wielki na Borówkową.
Na Borówkowej byliśmy kilka razy. Jest to świetna góra na start i ma kilka dróg wejścia, od najłatwiejszej od parkingu na Przełęczy Lądeckiej po trudniejsze podejście właśnie od Jawornika Wielkiego. Góry Złote to góry z wielką historią i można też wybrać podejście “historyczne”, co też testowaliśmy.
http://www.zespoldowna.info/jaska-siedzenie-na-historii.html
http://www.zespoldowna.info/jawornik-wielki-dla-mnie-najlepsza-trasa.html
https://zlotystok.salwach.pl/kronika/6
http://www.kopalniazlota.pl/pl/historia/historia-kopalni-zlota
Na Przełęcz Jaworową przyjechaliśmy wcześnie i nikogo oczywiście nie było. Zmieniła się za to od ostatniego razu, gdyż stała się istotnym “skrzyżowaniem” wielu tras rowerowych.
Był piątek, słońce świeciło, ale wszystko było mocno zmrożone. Zaskoczenie dla nas i ten śnieg.
Była to na szczęście zmyłka. Północna strona tak ma, że lubi śnieg, ale już wschodnia go nie miała….ale było wszystko pięknie zmrożone. Świetnie się szło. No właśnie. Góry Złote, Rychleby, jak mówią Czesi, są to kolejne góry, które umieją zmylić niewprawnego wędrowca. Jeżeli źle obierze się drogę, może być męcząca, gdyż trzeba wspinać się pod górkę i to całkiem przyzwoicie, ale jak się wejdzie na górę, szczególnie jesienią, może to być najpiękniejszy spacer, nie wymagający zbyt wiele wysiłku. My podeszliśmy trochę do góry i zagadaliśmy się. W ten sposób zgubiliśmy szlak, ale szło się rewelacyjnie.
Trawers wschodniego stoku jest doskonały. Janek od razu rozpoznał na horyzoncie Borówkową, tytułem jej charakterystycznej wieży na szczycie, widocznej z daleka. No i trzeba było rodzicom pokazać paluchem, że to tam!
Zacząłem się jednak trochę śmiać. Takie chwile jak te, powodują powrót do wspomnień. Nasza pierwsza zimowa wyprawa na Jawornik kończyła się stwierdzeniem, że wystarczy tego wysiłku. Teraz odległość Borówkowej tylko motywowała do przyspieszenia, bo przecież Borówkowa!!! W ten sposób przegapiliśmy szlak i musieliśmy podchodzić pod górę i to ostro.
Saturacja bez zmian, puls też, uśmiechy na twarzy a przecież wchodzimy pod górkę. Niby ostro, a chłopcy się nie zmęczyli. Jawornik został zatem potraktowany jako rozgrzewka. Janek zaraz przy słupie oznaczającym szczyt znalazł zejście w dół i nie czekał, tylko oczywiście poszedł.
Zejście po śniegu i leżących kamieniach, przykrytych liśćmi było zdradliwe i Janek oczywiście przetestował pierwszy “niespodzianki”….no bo był pierwszy.
Doszliśmy do Przełęczy Jawornickiej tuż poniżej Wielkiego i Małego Jawornika. Od tego miejsca rozpoczęliśmy wspaniały spacer, przez kapitalny bukowy las, pełny różnych skał.
O ile świetnie się szło pod górę, to zejście już nie było takie łatwe. I tam jakoś stwierdziłem, że chyba Janek znów urósł…dlaczego jakoś nie wiem, ale chyba goni Asię.
Janek co uciekł, to czekał na nas na słupku. Borówkowa była co raz bliżej nas…i spotkaliśmy turystkę, która z uśmiechem na twarzy mijała nas w odległości przynajmniej 3 metrów.
Doszliśmy do Przełęczy Różaniec. Podczas poprzedniej wyprawy, był to moment naszego zejścia w dół, a tym razem po “rozgrzewce” do góry. Polecam Wam odpoczynek tutaj. Jest to bardzo ciekawe miejsce z wielu powodów. Do 1945 roku była to główna droga łącząca dzisiejsze Czechy z Kotliną Kłodzką a w szczególności z Lądkiem Zdrój. Historycznie Goethe szukał tutaj minerałów i robił swoje romantyczne wycieczki. Dziś widać pozostałości zabudowań, drzewa owocowe.
https://polska-org.pl/3786649,Przelecz_Rozaniec_583_m_n_p_m.html
My poszliśmy jednak dalej bez odpoczynku podejściem, które do tej pory nas nie znało .
Tą część szlaku, określiłbym jako typologię Gór Złotych Po lewej borówki, po prawej borówki a po środku graniczne słupki. Tak podchodziliśmy pod Krowią Górę o wysokości 806 m npm.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Krowia_G%C3%B3ra_Wielka
Zaraz za szczytem, chłopcy spostrzegli grupę skał, bardzo charakterystycznych, i odsłoniętych, dla tego regionu, gdzie zrobiliśmy sobie przerwę.
Od tego miejsca było już widać …. Jawornik Wielki, a za nim Góry Bardzkie, który robił niezłe wrażenie, gdy patrzyliśmy do tyłu.
Jak nigdy na Borówkowej nikogo nie było i super. Udało nam się.
Nie chcieliśmy kusić losu, bo może są ludzie w potrzebie jak i my, idący na górę. Szybko zeszliśmy. Znów Janek schodził a my za nim.
Kamil w doskonałym nastroju, już trochę zmęczony, planujący następne dni w kalendarzu. Janek nie czekający na nikogo, tylko uciekający, też bawił się świetnie.
Jednak nie chcieliśmy wracać tą samą trasą co wchodziliśmy i postanowiliśmy trochę pokombinować. Frajda była znaczna, bo lód który świetnie się rozbijało, a potem “spacerownik” na którym dało się podokuczać Kamilowi. Ten śmiał się od ucha do ucha.
Po chwili jednak doszliśmy do południowej strony i to był już wspaniały wiosenny spacer. Janek zabrał moje kije i kombinował: jak ponabijać więcej liści, albo jak nie nabijać ich. Ciekawie to wyglądało.
Nie chcieliśmy przechodzić przez wioskę Orłowiec i tak szukaliśmy skrótu, by nie narażać mieszkańców na kontakt z nami. Udało się, dzięki przejściu z jednej łąki na drugą, poza szlakami oczywiście. Potem jednak czekało nas podejście. Jakoś dziwnie męczące, choć na pozór nie wymagające większego wysiłku.
W ten sposób udało nam się ominąć Jawornik i wróciliśmy na parking. To był świetny spacer, nie było ludzi i poznaliśmy kolejne szlaki, które jeszcze nas nie znały. Kondycja chłopaków znakomita i te humory były wystarczającym dowodem, że warto było przejść te kilometry. Ja Góry Złote bardzo polecam.