Brzeźnica, czwarty szczyt z Korony Sudetów Polskich
listopad 7, 2023 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Tam już byliśmy, więc mieliśmy świetny plan na jej zdobycie. Mieliśmy wystartować w swojsko brzmiącej wiosce Tarnów tuż za Ząbkowicami Śląskimi. Chcieliśmy przejść cały masyw z jego fortami z czasów wojen szwedzkich. Niestety nasz plan pokrzyżował wiatr. Wiało tak, że uciekliśmy aż pod Fort Grochowski i stamtąd poszliśmy prosto zielonym szlakiem na Brzeźnicę.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Brzeźnica_(góra)
5 lat temu zdobywaliśmy ją do Włóczykija. Stąd pochodzi to zdjęcie, Janek był zdecydowanie mały w tamtych czasach
https://www.zespoldowna.info/brzeznica.html
Tym razem już większy postanowił nas pilnować. Kamilowi wczoraj było mało, więc od razu pobiegł. I tutaj można biec. Trasa jest położona w pięknym, bardzo widnym dębowym lesie i nas zaskoczył…kwiatami. Las nie Kamil
Szlak zielony jest niczym jedna długa prosta, z tym że to prawie graniówka. Brzeźnica jest bardzo wyniosła i zarówno po lewej, jak i po prawej były niezłe widoki. Dla nas. Chłopcy widokowo zniknęli na horyzoncie i nie zamierzali oglądać się ani na lewo ani na prawo, a tym bardziej do tyłu. Oni wiedzieli gdzie są.
W końcu łaskawie zaczekali, bo jakoś pod górkę się zrobiło. Janek od razu gdzie Brzeźnica…ale na mapie mieliśmy jeszcze kawałek prostej.
Minęliśmy turystów z pieskiem i dotarliśmy do naszej ambony z pierwszej wyprawy. Chłopcy nawet ustawiali się do zdjęcia by utrwalić ten moment, ale długo to nietrwało, bo w końcu śniadanie trzeba zjeść. Kamil już na to czekał.
W końcu dotarliśmy na Brzeźnicę. Nowa tabliczka i znów kwiaty…w listopadzie?
Spacerek był wyśmienity, ale na szczycie nie szło usiąść tak wiało. Trzeba było szukać innych możliwości. O dziwo minęliśmy kolejnych turystów z psem i kolejnych. Zaskoczyli nas w tą pogodę. Wczoraj przy tak fajnej, w Strzegomiu nie spotkaliśmy nikogo, a teraz…
I znów kwiatek, który nie wyglądał na typowo jesienny. Z wrażenia zjedliśmy w końcu śniadanie, bo słońce wyszło, bo kolory jesieni się pojawiły i widać było desperację Kamila. On już musiał.
Humory dopisywały jak wczoraj. Janek od ucha do ucha się śmiał i przytulał też. Kamil za to, postanowił udowodnić że umie biegać w dół. Biegł i to z radością, bo a nóż został sok z czarnej porzeczki do wypicia!
W słońcu było bajkowo, nawet wiatr nie przeszkadzał. Szkoda, że słońce pojawiło się na końcu naszej wyprawy, bo te przejście z Tarnowa byłoby zdecydowanym hitem. Cóż kiedyś jeszcze raz będziemy próbować, bo było fajnie, bardzo…a pieczątkę zrobiliśmy w Ząbkowicach w Laboratorium Frankesteina, gdzie miła Pani dała nam cztery do przetestowania i Janek bił, że aż wszyscy patrzyli . Taka była nasza fajna wyprawa na czwarty już szczyt do Korony!