Bystra Ławka, Bystry Przechód
październik 6, 2020 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
To jest historia, która mówi o przekraczaniu przełęczy na wysokości zaledwie 2 315 m npm. Kiedyś ktoś mnie spytał: “Co w górach jest trudniejsze: wejść na szczyt, czy przejść przez przełęcz?” Próbowaliście wejść na Mięguszowiecką Przełęcz Pod Chłopkiem…czy da się porównać to do Rysów? Ja na to pierwsze nie idę…na razie.
Zaczynamy od bardzo trudnego wyjaśnienia. Jak to jest, że my idziemy na Bystrą Ławkę, a mamy to zaliczone do Bystrego Przechodu w Turystycznej Koronie Tatr.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Bystra_%C5%81awka
Bystra Ławka (słow. Bystrá lávka) – przełęcz w słowackich Tatrach Wysokich położona na wysokości 2315 m n.p.m.[1] (według wcześniejszego pomiaru 2314 m[2]), będąca najniższym punktem grani pomiędzy Furkotem (Furkotský štít) a Wielkim Soliskiem – najwyższym szczytem Grani Soliska. Bystra Ławka oddziela od siebie dwie grupy turni: Bystre Czuby i Bystre Turniczki, a dokładnie wierzchołki Skrajnej Bystrej Czuby (Predný bystrý hrb) na północnym zachodzie i Wielkiej Bystrej Turniczki (Veľká bystrá vežička) na południowym wschodzie[3].
Bystry Przechód (słow. Bystré sedlo, niem. Lorenzjoch, węg. Lorenz-hágó[1]) – wypłaszczenie w południowo-wschodniej grani Furkotu (Furkotský štít) w Tatrach, położone na wysokości 2372 m n.p.m.[2] i rozpoczynające Grań Soliska.
Oto dość jednoznaczne wyjaśnienie:
Słowacka nazwa (Bystre sedlo) dotyczy szeroko pojętego obniżenia grani pomiędzy Furkotem a Wielkim Soliskiem, w tym także Bystrej Ławki, będącej jej najniższym punktem[6].https://pl.wikipedia.org/wiki/Bystry_Przech%C3%B3d
Wątpliwość rozwiane zaparkowaliśmy i trzeba było iść. Kamil nie czekał na nas tylko poszedł. Było zimno od strumienia aż na wylot, więc gonitwa za Kamilem dobrze nam zrobiła.
Fajne zaskoczenie od razu to widok Soliska, grzbietu kilku dwutysięczników, które w tym otoczeniu wyglądały jak pomnik. Na mapie widzieliśmy kilka punktów wymagających większej uwagi. Zakładaliśmy, że to będą łańcuchy, bo dziwnym trafem Janek na te słowa zaczął reagować jako “włącznik” do przyspieszenia kroku, a nie marudzenia od początku. Dało to nawet efekt taki, że choć Kamila nie dogonił, to nawet tak szybko poszedł, że mógł czekając na nas, odpoczywać.
Dolina Młynicka już na starcie zrobiła na nas wrażenie. Wiewiórki czarne z rudymi robiły popisy akrobacji na drzewach. Zaskoczenie było duże. Potem te limby. Nigdy wcześniej nie zwracaliśmy na nie uwagi, ale tutaj wyglądały obłędnie na szlaku.
Janek uczył się i był zafascynowany tym co widział, a szlak był fantastyczny w tym miejscu pod każdym względem. Jednak to co piękne nie trwa wiecznie. Janek od pewnego już czasu dochodził do “kryzysu” w górach. No i na to wyglądało, że ten moment kulminacyjny będzie dziś. Niestety!
Piękna limba powyżej.
Dla nas było to wyprawa na drugą stronę Satana, szczytu dominującego nie tylko nad naszą doliną. Widzieliśmy go na wejściu na Rysy i te wielkie baszty. Wchodząc na Koprowy Wierch dominowały nad nami przez całe podejście. Dzisiaj mieliśmy zobaczyć go z bliska od innej strony. No i był.
A chłopcy…cóż Janek walczył, a Kamil zadaniowo miał włączoną szóstkę i nikt nie miał siły by go dogonić. Jak Janka zachęcić do stawiania kroków? Łańcuchy. Znów wracała ta idea. Wodospad Skok na strumieniu Młynica, uważany jest za jeden z najfajniejszych w Tatrach. Zmienił wiele.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wodospad_Skok
1.Janek szedł pierwszy.
2.Były łańcuchy
3.No przecież on mistrz w trudnościach, więc pokazał, że można.
Tak to mniej więcej brzmiało. Kilku Słowaków usłyszało silne “Ahojtie!”, kilku “Dobry den” i Janek zmienił się istotnie.
Jednak zagapił się przy wodospadzie i Kamil z Asią poszli pierwsi…ale były łańcuchy, na śliskiej skale, wymagające a obok wodospad i to wystarczyło.
Obawiałem się więcej i więcej, że Jankowy kryzys na trwałe się ustabilizował wraz z szlakiem. On może iść tylko takimi szlakami, które potrafią zamęczyć człowieka. Łańcuchy, skały dają mu błysk, ale jak tylko się to skończy…”kiedy jemy?”, “kiedy pijemy?”, “kiedy będzie przerwa?”. Trzeba było motywować, bo nie było szans na zmutowanie dziecka. Brak “pilotów” w okolicy.
Natura nam pomogła. Wielkie skały Satana i jego baszt z jednej strony, z drugiej strony Wielkie Solisko potęgowały nastrój grozy…a my musieliśmy iść po płytach skalnych, które nawet bez wilgoci były śliskie. No i tego Janek potrzebuje zawsze najbardziej.
To było to. Szybko przeszliśmy przez ten fragment doliny i Kamil się zatrzymał, a Janek próbował zgadnąć na jaki szczyt mamy wejść, no bo zawsze wchodziliśmy na jakiś i padały nazwy. Był to problem, bo jak wytłumaczyć słowo przełęcz, gdy wokół same ściany skalne? Nic poszliśmy dalej a im było bliżej końca doliny, tym większe zakłopotanie: gdzie ten szczyt?
Wybrnęliśmy z tego ustalając, że musimy zdobyć “szczerbinkę”, skąd to się wzięło nie wiem, ale Janek zaakceptował to słowo na oznaczenie celu. No i zaczął szukać tej szczerbinki, a Asia idąc z Kamilem odjechała nam kawałek i nie była w stanie nam pomóc w tej dyskusji. Zatem co szczyt było pytanie o szczerbinkę: czy to już?
Doszliśmy do Capi’ego Stawu, gdzie miały być kozice, a tutaj ani jednej. Janek stracił znów motywację, bo Asia znów z Kamilem w przodzie, kozic nie ma, a są tylko kamienie i gdzieś ta szczerbinka. Człapał modelowo.
Myślałem, że znów przyspieszy, gdy zobaczy Rysy i ludzi na jego szczycie…ale szczerbinka była kluczem. Nic na niego nie działało.
“Tato, gdzie ta szczerbinka?” średnio co 2 metry doprowadzały mnie do rozstroju, ale tłumaczyłem, że to jest przejście między dwoma skałami, górami,”…a czy tam są łańcuchy?”. No i tak “człapaliśmy” do góry, bo Janek szukał łańcuchów i nic nie pomagało.
W końcu coś się znów zaczęło dziać u Janka. Jak musiał kilka razy przejść na kolanach przez skały, to nagle dziecko stwierdziło, że jednak to jest to! Przyspieszył, nawet słychać było gonimy mamę i Kamila tylko oni byli jakieś 50 metrów nad nami.
….no i pojawiła się szczerbinka, którą można było pokazać palcem. To już było wydarzenie.
Czas na odpowiedź na pytanie: co jest trudniejsze zdobycie szczytu, czy przełęczy? Bystra Ławka będąca częścią, najniższą, Bystrego Przechodu jest na wysokości 2 315 m npm. Wiele szczytów np. Świnica jest niższa bo ma 2 301 m npm. Zatem nie ma problemu w metrach, a w skali trudności. I tutaj przełęcz może zaskakiwać, może być trudniejsza od szczytu, zatem nie próbowałbym porównywać tego w ten sposób. My się o tym przekonaliśmy osobiście, a podejście było porównywalne do tego co jest na szczytach, albo trudniejsze. Rysy po słowackiej stronie są łatwiejsze.
…a podejście pod “szczerbinkę” zaczyna się od tego momentu. Podnosi się głowę do góry i tylko ściana kamieni.
O tym chyba jeszcze napiszę osobno, ale góry zmieniły Asię najbardziej. Ktoś musiał pomóc Kamilowi. Musiał mu pokazywać kierunek, kolejność ruchu poszczególnych rąk, nóg. Musiała Asia dostosować się do jego sił, możliwości. Dostosowała się i ciągle była bez “zadyszki”, ciągle z nim gdzieś w górze i tylko podeszwy było widać.
W końcu szczerbinka, pierwsza z lewej, była na uchwycenie ręki. Jednak jak mówimy o skali trudności, to te końcowe metry były mocnym wyzwaniem. Najważniejsze w tym momencie są RĘKAWICZKI i akceptacja tego, że dziecko może się pobrudzić całe.
Na zdjęciu szczerbinka w pełnej krasie na końcu ściany skał. Asia czekała na nas z Kamilem przed łańcuchami. Musieliśmy się zmieścić w skały, w ich przestrzeń. Oczywiście dla Kamila dramat bo od razu był brudny, dla Janka super no bo brudny i bądź tutaj mądry. Kamil dzięki Asi poruszał się po łańcuchach. Mówiła mu którą rękę, którą nogę kiedy ma ruszyć, na jaką skałę położyć i przeszedł rewelacyjnie. U Janka nie nadążyłbym z instrukcjami, gdybym chciał dostosować szybkość podawanych wskazówek do tempa jego przejścia. To była sama przyjemność być brudnym, trzymać się tych łańcuchów.
Przechodzimy przez szczerbinkę, a tutaj niespodzianka: ścianka 4 metrowa w dół, łańcuchy, a tam ktoś do nas woła. Duży uśmiech na twarzy i dosłyszałem tylko “FRAJERY!”…i już byłem w stanie nerwowości, gdy Asia spokojnie wytłumaczyła, że oznacza to po słowacku chłopacy, a ponieważ uśmiech nie schodził z twarz słuchałem pochwał kierowanych do chłopaków, w szczególności do Janka. Okazało się, że spotkaliśmy się już na Jakubinie z całą grupą, która czekała na nas na zejściu. Panie nas pamiętały z tej wyprawy, a w szczególności głośne Dobry Den Janka i oczywiście od razu Ahoj!. Przy okazji spytały, gdzie byliśmy i jak padł Sławkowski Szczyt były zaskoczone, no bo tam tylko “ci którzy muszą idą, bo wymaga tyle sił.”
Potrafię sobie wyobrazić zachwyty, tych którzy przechodząc prze to “okienko” w skałach nagle widzą przepiękną z tej perspektywy Furkotną Dolinę i Wyżni Wielki Furkotny Staw. To jest na wysokości 2 145 m i wszystko ma inny wymiar. Wody przezroczyste i w kolorze nieba.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Dolina_Furkotna
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wy%C5%BCni_Wielki_Furkotny_Staw
Z innej perspektywy, trzeba pamiętać, że zejście może być tak samo trudne i mozolne jak wejście. Każdy krok musiał być kontrolowany, można było pojechać w dół. Takie szlaki oczywiście się znów podobają, więc “Janek nie skaczemy”, “Janek ostrożnie” nie działają w ogóle bo fun musi być.
…a skąd zeszliśmy to widać powyżej najlepiej.
Do końca dnia jednak miało być tak jak było wcześniej: im łatwiej tym gorzej…z Jankiem. Doszliśmy do skał i to było już za łatwe. Wróciło: “Jemy?”, “Pijemy?”, “Odpoczywamy?”…co 2 kroki, może co 3. Trzeba było coś wymyślić…i zgodziliśmy się na powrót kolejką, do której trzeba było dojść. O dziwo przyspieszyliśmy trochę. Zadziałało.
Pomagało skakanie, pomagało to, że robimy przerwę przy wyciągu i tak szliśmy. On 2 marudzenia, my jeden motywator.
Zejście z buli doliny dało nam trochę szybkości i znów dzięki wielu dobrym ludziom motywacji. Mijaliśmy Polaków chwalili nas za przejście. Mijaliśmy Słowaków, byli zdziwieni, że tutaj jesteśmy w tym składzie. Od Świnicy, albo my zaczęliśmy zauważać ten pozytywny stosunek ludzi do nas, albo zaczęliśmy spotykać ludzi, którzy umieją docenić nasz wysiłek.
Doszliśmy do zejścia na kolejkę. Gdy ktoś myśli, że to jest łatwe, tak się zazwyczaj kojarzy, to się pomylił. Było jak zwykle pod górkę i jak zwykle po skałach, a to mocno hamowało tempo przejścia. Kryzys narastał.
Doszliśmy do kolejki i nas to uratowało. Nie wiem jakbyśmy wrócili do parkingu bez niej. Ewidentnie Janek nie nadaje się do łatwych tras. Coś mu się poprzestawiało i jak zacznie włączać się w temacie to bierze rozpacz…ale zjeżdżaliśmy i było wspaniale oglądając z góry limby, szukając niedźwiedzi.
Zjechaliśmy. Przełęcz była trudna, ale nie na tyle by Janka zaangażować na 100%. Przed nami był trudny wybór. Co wybrać z listy Turystycznej Korony Tatr by dla wszystkich było tak samo…bo nie wszyscy myśleli tak jak Janek oczywiście…na przykład Ja.
dzień wyprawy | zdobyte szczyty (cele) | długość trasy w km | przewyższenie w m |
1 | Jałowiecki Przysłop, Banówka | 17,9 | 1 344 |
2 | Brestowa, Salatyn, Spalona, Pachola, | 15,3 | 1 212 |
3 | Świnica, Kasprowy Wierch, Beskid, | 18,4 | 1 496 |
4 | Staw Smreczyński, Schronisko Ornak, Wąwóz Kraków | 15,8 | 655 |
5 | Sławkowski Szczyt, Królewski Nos | 15,6 | 1 440 |
6 | Bystra Ławka | 12,9 | 991 |