Černá hora i Dvorský les.
sierpień 24, 2018 by Jarek
Kategoria: Włóczykij i Tysięczniki
Nie jest tak, że Jasiek zawsze jest zainteresowany górami. Nie jest to prawda. Prawdą jest jednak, że wkręciło go to że chodzimy…Kamila też. Jest to specyficzny PLAN DNIA i lepiej żeby był, niż żeby nie był, bo wtedy co?
W Karkonoszach niewiele zostało nam do zdobycia. W Włóczykiju 3 szczyty, w tym dwa “ucywilizowane”. Postanowiliśmy połączyć taki jeden z tym ostatnim typowym. Dzisiaj zatem opowiem o naszej wyprawie na Černá hora (wyciągi, droga, hotele) o wysokości 1 299 m npm i Dvorský les 1 036 m npm (…bunkry i las).
https://pl.wikipedia.org/wiki/Czarna_G%C3%B3ra_(Karkonosze)
Plan był jednak nietypowy. Za to, jak chłopcy ostatnio się starają, mieliśmy wejść na Černá hora , ale zjechać kolejką by potem wejść na Dvorský les, który od strony Černá hora wyglądał na trudny, stromy szczyt.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Dvorsk%C3%BD_les
Jak było? Zaczęliśmy od tego, że Janek nie wyraził swojego zainteresowania wędrówką, a automatem parkingowym…jakoś dał się przekonać i poszliśmy czerwonym szlakiem do góry, który asfaltową droga doprowadził nas do wejścia w las.
Z dala widać było Dvorský les, ale w tym upale każdy chciał schronić się w lesie, a nie podziwiać góry.
Zadajecie pytanie co chłopcy piją w trakcie wyprawy. Na powyższym zdjęciu widać, że WODA DOMINUJE!
Po 3 km stałego podejścia w końcu doszliśmy do szlaku bardziej dynamicznego, a i tak jeden z kolegów znających górę stwierdził, że mieliśmy dużo szczęścia bo to jest ulubiony szlak rowerowy dla wielu…a my wybieraliśmy go jako jedyny nie cywilizowany.
Dla Jaśka ten fragment, był w końcu szlakiem co widać po tym było jak szybko uciekł na zakręcie i krawędzi ściany góry, co wywołało u mamy właściwą reakcję zaniepokojenia. Tak zaczęło się ostatnie 1,5 km szlaku.
I tutaj zaczęło się dziać ciekawie. Po pierwsze, gdyby tak szlak wyglądał na Tarnicę, jak wyglądał tutaj to mielibyśmy olbrzymią dawkę przyjemności chodzenia. Po drugie Czesi zachowali stare słupy turystyczne i to wywołało nasze zainteresowanie…co więcej w końcu ujrzeliśmy Śnieżkę. To było takie małe wow, patrząc jaką trasę w zimie pokonaliśmy wchodząc na Śnieżkę…od brzegu lewej strony zdjęcia aż na szczyt.
http://www.zespoldowna.info/po-prostu-sniezka.html
Już po samym szczytem Janek przejął dowodzeniem i sterował nami jak na niego wejść. Machał w lewo mówiąc w prawo, ale jakoś dobrnęliśmy. Ci którzy nie znają kompleksu są zdziwieni tym zdjęciem poniżej. Tak Černá hora na szczycie ma wielką metalizowaną kopułę masztu telefonicznego dzięki temu jest widoczna z każdej strony niemalże Karkonoszy, jest też skrajnie charakterystyczna.
Zdjęcie zrobione i czas na nagrodę: zjazd kolejką w dół…ale jest też wieża do wejścia. Niby nic nowego, ale po kilku schodkach wieża przestraszyła Jaśka. To była pierwsza wieża, która została zdobyta przez nas dzięki wspólnemu wejściu. Co to spowodowało…nie wiem, ale wiem, że Jasiek osobom kichającym wykrzykiwał “Na zdrowie” albo “Na zdar” co było z niedowierzaniem przyjmowane, ale i z dużym uśmiechem.
No i zjazd pełen ekscytacji i zachwytów na koniec przygody z górą, a Dvorský les czekał…choć znów muszę wspomnieć o tym, że jak chcesz zobaczyć jak w danym kraju się zyje, to warto zwrócić uwagę jak się traktuje osoby niepełnosprawne. Janek podbiegł do kasy biletowej. Zapytał o bilet, Pan popatrzył na mnie i poprosiłem o 3 dorosłe i jeden dla dziecka. Popatrzył na Jaśka, jego ahoj, pokiwał głową, że Jasiek nie płaci. Popatrzył na Kamila zanim zdążyłem zareagować i odpowiedział, że ten autysta też nie płaci…i znów było inaczej, po ludzku, z uśmiechem, bez tłumaczeń…a mi było głupio.
Pod drugi szczyt tego dnia postanowiliśmy podjechać jednak od drugiej strony od miejscowości Žacléř-Babi przy muzeum obejmujący system bunkrów określanych Twierdza Stachelberg. Baliśmy się tej dominującej grani całego grzbietu. I tu spotkało nas zaskoczenie: Dvorský les jest łagodną górą, podobną do Grzbietu Lasockiego, ale od tej drugiej strony…i nie ma gdzie zaparkować auta tylu było chętnych do odwiedzenia bunkrów. Janek też chciał, ale nie spodobało mu się, że tych dzisiaj nie będziemy zwiedzać.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Czechos%C5%82owackie_fortyfikacje
https://cs.wikipedia.org/wiki/Soubor:Trutnov,_Bab%C3%AD,_T-S_73_(rok_2008;_02).jpg
Trwało to tylko chwilkę, bo okazało się że bunkrów jest tam całkiem sporo w okolicy i to po drodze. Pierwsza część podejścia wygląda raczej jak “podróż” przez dzikie łąki…ale na każdym kroku wyłaniał się mniejszy lub większy bunkier. Intrygowało to Jaśka, a ja się zastanawiałem, jak mało drzew przed wojną musiało tutaj być.
Wraz z minięciem bunkrów, skończyły się siły Jaśka na podejściu. Podobnie jak wcześniej na Černá hora, pod górę wchodzi się stale, ciągle i choć nie jest to trudne podejście, w tym upale było męczące. Za to Kamil “uciekał”, to pojawiał się bez jakichkolwiek odznak zmęczenia. Jego mina wręcz nas poganiał do przodu, ale to nie było takie łatwe pod górkę.
W pewnym momencie Janek przyklei się do Kamila, padło istotne: “moja wina” i szedł z nim razem, opóźniając go na tyle, że obaj byli w zasięgu naszego wzroku. Zrobiliśmy zdjęcie pod szczytem i nagle chłopcy przyspieszyli.
W tym miejscu zaczęła się ścieżka edukacyjna w ramach rezerwatu…ale bunkry znów były…tylko samego szczytu nie było!
Patrząc na odczyty GPS okazało się, że Czesi go nie oznaczyli, a tablica w kierunku której szedł Jaś to najwyższy punkt w tym miejscu.
Odpoczęliśmy i rozpoczęliśmy zbieg w dół. Oczywiście najchętniej zbiegał Jasiek…nawet przez łąki.
Na samym dole poczuliśmy jednak jak bardzo bolą nas nogi od tego zbiegania i upału. Patrząc na dystans nie wydawał się jakiś bardzo forsowny.
Dopiero w domu popatrzyliśmy na profil i odległości jakie w tym dniu pokonaliśmy. Dvorský les jak się wchodziło nie wyglądał dramatycznie, ale górą jak się okazało jest
…a jak sprowadziliśmy to do analizy krokomierza z telefonu, to łączna ilość pięter, jak i dystans był godny szacunku bo 214 pięter i prawie 16,9 km to już jest coś. Dla nas każda góra powyżej 180 pięter była zawsze wyzwaniem…kiedyś.