Co robić, żeby zaczęło jeść

listopad 13, 2009 by
Kategoria: Po prostu życie

Źródło: Polska The Times

Renata Bożek

Nawet sześciolatkowie chorują na anoreksję – alarmują psycholodzy. Dlatego nie bagatelizujmy, gdy nasza mała córeczka mówi: "Od dzisiaj nie jem batonów". To może być początek groźnej choroby. Co wtedy zrobić -mówi psychoterapeuta Tomasz Srebnicki w rozmowie z Renatą Bożek

Renata Bożek: Gdy moja sąsiadka usłyszała, że rówieśnica jej 7-letniej córki ma anoreksję, nie kryła oburzenia: "To przez to, że dzieci oglądają w telewizji wychudzone modelki i bawią się chudymi lalkami".

Tomasz Srebnicki: To uproszczenie, że za anoreksję odpowiadają chude modelki. Owszem, obowiązujący kult ciała i wyglądu sprzyja pojawieniu się anoreksji. Ale ważniejsze niż chude modelki na wybiegach jest to, że dzieci szybciej dojrzewają, np. pierwsza miesiączka pojawia się wcześniej. A więc wcześniej pojawiają się napięcia związane z przejściem od bycia małym dzieckiem do bycia dziewczyną lub chłopakiem.
Jednak w przypadku dzieci poniżej 10 roku życia, największy wpływ na zachorowanie na anoreksję ma to, co dzieje się w rodzinie. To, jakie są stosunki między dorosłymi i między nimi a dzieckiem. Dlatego rodzicom, którzy zarzekają się: "Już nigdy nie pozwolę jej bawić się chudymi lalkami", odpowiadam: "Nawet najchudsza lalka nie wywoła u dziecka anoreksji. Ale może to zrobić rodzina".

1

Czy to nie przesada? Kochająca rodzina może wpędzić dziecko w chorobę?
Często przychodzą do mnie rodziny, które wyglądają jak z reklamy: młodzi, wykształceni, ładni. Razem chodzą na zakupy, do kina, wyjeżdżają na weekendy, tropikalne plaże. Na pierwszy rzut oka wygląda, że wszystko gra, kochają się i wspierają. Gdy pytam: "Jak często się państwo kłócicie?", oburzają się: "U nas nie ma konfliktów, jesteśmy zgodną rodziną". Przyznają, że zdarzają im się sprzeczki, ale "zwykle o głupoty, nic ważnego, np. która drogą jechać lub co obejrzeć w telewizji". Problemem takiej kochającej rodziny jest zakaz okazywania złości, strachu, irytacji, bo każdy poważniejszy konflikt zagraża przekonaniu: "jesteśmy świetni".

Dziecko zaczyna chorować na anoreksję, bo rodzice się nie kłócą?
Warto się zastanowić, co idzie za unikaniem konfliktów. Zwykle unikanie wyrażania swoich prawdziwych uczuć i potrzeb. W przypadku mojej najmłodszej pacjentki z anoreksją, 6-latki,
w pewnym momencie rodzice zaczęli się odchudzać, zwracać uwagę na zdrowy tryb życia: ćwiczenia, niskokaloryczne jedzenie, odmawianie sobie słodyczy.
Wygląd stał się centralną wartością w ich życiu. Gdy jednak zacząłem szukać motywów ich pędu do szczupłej sylwetki, okazało się, że odchudzanie się pomogło im ukryć wiele trupów w szafie: zdradę matki, problemy seksualne ojca. Nie kłócili się o to, ba, nawet o tym nie rozmawiali. Zamiast tego razem chodzili na siłownię i dbali, by unikać tłustych potraw i słodyczy.

A gdy córeczka zachorowała, mogli dalej nie myśleć o swoich problemach małżeńskich, tylko skupić się na dziecku.
Choć zabrzmi to dla wielu niewiarygodnie, często dziecko choruje, by ratować rodzinę. Bo wcześniej czy później napięcia wybuchłyby i trupy wysypałyby się z szafy. Śmiertelna choroba, jaką może być anoreksja, cementuje rodzinę. Gdy rodzice mojej pacjentki zrozumieli, że ich zadawnione, nie rozwiązane konflikty podtrzymują chorobę dziecka, zaczęli regularnie chodzić na terapię. Mówić, co myślą i czują. Kłócić się, wrzeszczeć na siebie. W ten sposób nie tylko ożywili swoje małżeństwo, odnaleźli emocje, które ich łączyły, ale sprawili, że choroba córeczki przestała być potrzebna do tego, by ich małżeństwo trwało. Stan małej się poprawił i powoli wychodzi z choroby.

Znam rodzinę, która chucha i dmucha na 8-latkę: zakaszle – przez tydzień nie wychodzi z domu, przeklnie po wizycie u koleżanki – nie wolno jej się z nią spotykać. Mimo tej uwagi ostatnio dziewczynka wyraźnie schudła. Gdy zasugerowałam, że powinna mieć więcej samodzielności, jej mama zaprotestowała: "Ale to przecież małe dziecko, które potrzebuje opieki".
Opieki – tak, ale nie nadopiekuńczości. Zakazy: "Nie możesz wyjść na podwórko, bo się zaziębisz", "Nie kraj chleba, bo się skaleczysz", to tylko na pierwszy rzut oka dowody troski i miłości. A tak naprawdę kontroli i ograniczania prawa dziecka do rozwoju. Taka matka nie chce pozwolić córce na większą samodzielność, bo nie chce uznać, że dziewczynka przestaje być maluszkiem uczepionym maminej spódnicy.
Utrzymuje ją w roli małego dziecka, nie pozwalając podjąć samodzielnie nawet błahej decyzji. Córeczka mówi: "Chcę tę czerwoną bluzkę", a mama jest nieprzejednana: "W niebieskiej będziesz wyglądać ładniej". I kupuje niebieską. Dziewczynka prosi: "Dzisiaj chciałabym zostać u Zosi na noc", a mama na to: "Kochanie, wieczorem idziemy razem do kina, a potem do babci na imieniny. Ona tak cię kocha, że byłoby jej przykro, gdybyś nie przyszła".
Wszelkie próby separacji od matki są tłamszone w imię miłości. Za tymi szczytnymi motywacjami stoi lęk przed zmianą, uznaniem, że rodzina wkracza w nowy etap. Ale życia się nie oszuka: dzieci rosną, a przed rodzicami pojawiają się nowe wyzwania, z którymi muszą się zmierzyć np. wybrać szkołę dla dziecka, negocjować z nauczycielem, który nie lubi naszej córki.
Od kurczowego trzymania dziecka przy sobie do anoreksji droga jest prosta: choć matka nie pozwala córeczce na samodzielność nie może kontrolować jej zupełnie i np. zmusić do jedzenia. Dziewczynka to dostrzega i zaczyna korzystać: na początku nie je tłustych potraw. Dieta staje się dla niej coraz ważniejsze, bo dzięki niej wreszcie skutecznie może sprzeciwić się matce. Zaczyna mieć kontrolę nad sobą i swoim życiem. W ten sposób demonstruje: "Jestem samodzielna. Mam swoje potrzeby, uczucia i pragnienia". W anoreksji tylko na pozór chodzi o szczupłą sylwetkę. Tak naprawdę najważniejsza jest kontrola.

Anorektyczka ma też kontrolę nad rodzicami, którzy przerażeni chorobą córki, pozwalają jej na więcej niż do tej pory. Byle tylko coś zjadła.
I wreszcie zwracają na nią uwagę. Zdarza się, że dzieci zaczają chorować z powodu odrzucenia, np. wtedy, gdy matka i ojciec pracują, są zajęci swoimi sprawami i nie mają dla nich czasu. Córeczka mówi smutnym głosem: "Dostałam tróję z matematyki", a ojciec, patrząc w komputer, zbywa ją: "Eee, nie przejmuj się, tylko więcej się ucz", i wraca do przeglądania internetu. 7-latek skarży się: "Jacek śmieje się ze mnie, że mam głupią kurtkę", a mama mówi: "Oj, coś mu odpowiedz, żeby się odczepił" i wraca do oglądania serialu. Gdy dziecko zaczyna chorować, wreszcie ma to, czego pragnie: uwagę rodziców.

Ale wiele dzieci zwraca na siebie uwagę zapracowanych rodziców, zaczynając sprawiać kłopoty: wszczynając bójki, kłócąc się, gorzej się ucząc. Dlaczego tylko niektóre zapadają na anoreksję?
To zależy od osobowości: anorektyczki to zwykle dziewczynki – spokojne, grzeczne i posłuszne. Takie, które zawsze spełniały oczekiwania rodziców. Mama mówiła: "Wyłącz ten głupi program!", a córeczka wyłączała. Tata marzył o synu, więc córka łaziła po drzewach i biła się z chłopakami.
Anorektyczki w szkole często są prymuskami – uczą się świetnie nie tylko dlatego, żeby zasłużyć na pochwałę rodziców, ale też dlatego, że od najmłodszych lat są przyzwyczajone do bycia doskonałą. Są rodziny, w których na porządku dziennym jest porównywanie: "Stasiek ma gorszy samochód", "Magda wygląda starzej ode mnie", "Ich córka jest brzydsza od ciebie i gorzej się uczy". Dziecko uczy się więc, że rywalizując i wygrywając zdobywa uznanie rodziców. Być może rywalizuje z młodszym rodzeństwem o uwagę mamy, albo z bratem o miłość ojca.
Anorektyczka chce być więc najlepsza. Gdy np. okazuje się, że koleżanka ma lepsze stopnie lub klasa wybrała kogoś innego na przewodniczącą, wpada popłoch. Jeśli jeszcze słyszy od rodziców: "Teraz ci się nie udało, ale jak się postarasz, to będziesz lepsza od Marysi", musi coś zrobić, żeby odzyskać poczucie, że to ona jest najlepsza. I zaczyna być najlepsza w odchudzaniu.

Rodzice zwykle bagatelizują problem. Martha M. Jablow w książce "Anoreksja, bulimia, otyłość. Przewodnik dla rodziców “(GWP) pisze, że często rodzice, mimo sugestii znajomych i nauczycieli, nie chcą uwierzyć, że ich dziecko choruje na anoreksję. Powstrzymuje ich wstyd, że nie potrafili wychować szczęśliwego i zdrowego dziecka.
Rodzice, nawet jeśli trafią z chorą córką do psychoterapeuty lub psychiatry, nie chcą przyjąć do wiadomości, że to problem całej rodziny, a nie tylko dziecka. Traktują anoreksję jak inne choroby, czyli: do szpitala i lekarze mają to wyleczyć. Myślą: "Ona po prostu bardzo schudła i jest odwodniona. Musi iść do szpitala, by przytyć kilka kilogramów i wszystko będzie w porządku".
Są też skoncentrowani na tym, by dziecko jadło. Stoją nad córką i na przemian proszą i grożą, żeby zjadła, dają leki na apetyt. Ważą ją codziennie, a nawet po każdym posiłku. Ale to nie poprawia stanu zdrowia córki. Dlaczego? Bo skupiają się na objawach, a nie przyczynach. Bywa też, że są źli na psychoterapeutę, że córka zaczyna co prawda przybierać na wadze, ale robi się pyskata, kłóci się z matką, potrafi odburknąć ojcu. Mają pretensje: "Była taka grzeczna, teraz nie można z nią wytrzymać", "Nie słucha się". To, że ona się złości, a nawet krzyczy, powinno ich cieszyć! Bo pokazuje, że dziewczynka przełamała swoje zahamowanie w wyrażaniu złości, odblokowała się, zaczęła ujawniać emocje.

Mówimy o dziewczynkach, które chorują na anoreksję. Czy to znaczy, że rodzice chłopców mogą spać spokojnie, bo ten problem ich nie dotyczy?
Dziewczynek, które chorują na anoreksję jest rzeczywiście więcej niż chłopców. Ale mieliśmy już 10-latka z anoreksją. Częściej chorują na nią chłopcy, którzy uczą się w szkole baletowej lub uprawiają sporty, gdzie ważna jest waga. Ale tak w przypadku chłopców, jak i dziewczynek, najważniejsze jest to, co dzieje się w domu.
Gwałtowne chudnięcie dziecka może być jednak także objawem dziecięcej schizofrenii bo np. dziewczynka nie je dlatego, że nakazują mu to głosy, które go straszą: "nie jedz, bo zamienisz się w kamień". Albo Zespół Aspergera czyli rodzaj autyzmu. Miałem 9-letniego pacjenta, który jadł tylko ekologiczną żywność i odżywiał się tak zdrowo, że zaczął dramatycznie chudnąć. Dlatego zawsze, gdy syn przestaje jeść, trzeba zwrócić się do lekarza. Niejedzenie może być oznaką poważnej choroby.

Na co rodzice powinni zwracać uwagę, by zareagować już we wczesnym stadium anoreksji?
Początki tej choroby często związane są z dużymi zmianami w życiu dziecka np. przeprowadzką, rozwodem rodziców, zmianą szkoły. W takich momentach warto uważniej przyglądać się córce czy synowi. Ostrzegawcze światło powinno zapalić się, gdy dziecko zaczyna ograniczać jedzenie.
Najpierw nie chce jeść tłustych rzeczy, mięsa, słodyczy, potem zjada połowę tego, co do tej pory. Tłumaczy: "Już jadłam w szkole", "Zjem w swoim pokoju". Po jedzeniu zamyka się w łazience, często się waży i zaczyna ubierać się w luźne ubrania, które maskują to, że chudnie. A my zaczynamy znajdować jedzenie np. pod szafą lub upchane w tornistrze. Z anoreksją łączą się też problemy z nauką, z koncentracją uwagi, zapominaniem o odrabianiu lekcji. Jeśli te objawy obserwujemy u własnego dziecka, jak najszybciej zgłośmy się do psychiatry dziecięcego lub psychoterapeuty. Im szybciej to zrobimy, tym szybciej nasze dziecko wyzdrowieje.

Wyraź swoją opinię

Powiedz nam co myślisz...