Cuda Gór Suchych
sierpień 9, 2021 by Jarek
Kategoria: Nasze Góry
Zazwyczaj tytuł naszej wyprawy wskazuje na szczyty jakie zdobyliśmy. Tym razem tak nie będzie, bo w Górach Suchych zdobywamy już tylko “skróty” i szukamy tego, co znaleźć się nie da w normalny sposób….a to nasze “najlepsze” góry.
A zaczynam w jeszcze bardziej nietypowy sposób. Dawid Dobrych Duch Gór Suchych doniósł, że z Tomkiem wciągnięci są w 2 Wyrypę w Górach Suchych. Patrzę na trasę i to jest to, co miałem ochotę sam przejść od kilku lat…a tutaj biegną i to w sobotę, czyli w “nasz” dzień.
https://mck.pl/category/sport/wydarzenia/2-rajd-gorski-letnia-wyrypa-gor-suchych/
I pal licho te bieganie, ale znów się potwierdza, że nie trzeba jechać w Tatry by mocno się zmęczyć! Blisko 28 km i prawie 1 600 m przewyższenia, to jest wyzwanie na pewno silniejsze niż wejście na Rysy! Prawie 20 km i prawie 1 280 m przewyższeń.
https://www.zespoldowna.info/rysy-3.html
Skoro wszyscy biegną, my Janka odstawiamy rano na obóz, jego pierwszy, to przyjeżdżamy w Góry Suche jak wszyscy skończą. A co! Cel, znaleźć to co jeszcze nie znaleźliśmy i tak o 13.00 rozpoczęliśmy wędrowanie oczywiście od Jatek, bo tam nie będzie nikogo.
https://www.zespoldowna.info/jatki-milosz-garbatka-posrednia-sredniak-kopica-suchawa.html
Na naszych chłopcach nie można się zawieść. Jak jednego nie ma, to drugi trzyma fason i daje popalić rodzicom. Tym razem Kamil pod Jatki, już mu znane, nie zatrzymał się ani przez chwilę, ale my nie biegliśmy za nim!!!
Ja próbowałem doczłapać do niego, a zostało mi tylko to co zawsze: popatrzeć, że siedzi i głowa wystaje. Nie raz jestem przekonany na dole, na którym korzeniu, skale będzie siedział i czekał na nas. Nie inaczej było i tym razem. Kamil siedział i medytował szukając czegoś co nie zgubił. Kamil się zmienia i tylko Janek go jeszcze umie rozruszać w tym zachowaniu.
Odpoczęliśmy przy Kamilu i tym razem postanowiliśmy znaleźć Malinówkę, którą tyle razy już przechodziliśmy a nie znajdowaliśmy.
Jak to w Górach Suchych, zeszliśmy w dół mocno, by wejść do góry mocno. Już widzieliśmy oczami Malinówkę, bo malin było mnóstwo…a tutaj tabliczka Jatki…zong. Świetna!!! Jednak już się pogubiłem, bo na mapie było coś innego. Najważniejsze że była tabliczka i maliny.
Nawet Kamil spróbował i był zaskoczony, że można z gałązki zerwać. My znów mocno w dół. Tym razem inaczej niż zazwyczaj, gdyż postanowiliśmy sprawdzić jak się idzie jednak niebieskim szlakiem na Garbatkę. Odpowiedź była banalna: mocno w dół, a potem mocno w górę.
Nie bylibyśmy jednak sobą, gdybyśmy czegoś nie zmienili w planach. Nie było Janka, więc walki o lidera nie było. Kamil swoim tempem i tak nas przeganiał, a my go nie goniliśmy, więc lider z góry był jeden. Jaka zmiana!!! Czekał zawsze na nas na skrzyżowaniach szlaków i takie jedno nam się spodobało, bo oczywiście tamtędy jeszcze nie szliśmy….a tak było jak zawsze: mocno do góry!!!
Chyba za bardzo gadaliśmy o tej wyrypie z Asią, bo jakoś wybieraliśmy takie przejścia, że na wyrypę się nadawały jak znalazł….a miało to być krótkie dojście do Włostowej, bo pod Włostową na pewno jest pełno aut na parkingu. Owszem było krótkie, ale treściwe! Nasze “nowe” przejście sprytnie omijało Garbatkę, miało także w sobie propozycję zrobienia istotnego skrótu, pod warunkiem oderwania się od niebieskiego szlaku, od którego i tak się oderwaliśmy
Zatem pierwsza niespodzianka, to skały jak w górach…może Stołowych? Jednak zejście po chwili wróciło do standardów jakie znają Góry Suche i było mocno w dół, po to by wyjść pod Włostową. Nie wiem ile ten nasz skrót miał, ale ja mogłem już zakończyć naszą “wyrypę”, a tutaj jeszcze nie dotknęliśmy naszego celu. Owszem potwierdziło się, że na parkingu pod Włostową było “tysiąc” aut, ale nie potwierdziło się, że będą tłumy ludzi. Impreza chyba się skończyła, bo zostaliśmy prawie sami na szlaku. Zaskoczenie.
Kamil nie miał szacunku dla nas. Poszedł jak burza do góry. My dostojnym krokiem, po porfirze “śliskim” jak rolki, próbowaliśmy wejść na górę za nim. Zawsze będę powtarzał: niebieski szlak przez Włostowę, Kostrzynę, Suchawę no i aż na Waligórę (4*900) to mistrzowski trening przed trasami w Tatry. Nie ma lekko, polecam!
https://www.zespoldowna.info/4×900-czyli-podroz-do-serca-sudetow.html
Goniąc Kamila doszliśmy do naszego pierwszego cuda. Skała, jak to skała, ale czerwono-różowa. Zawsze przy szlaku, ale jak ją zbadać, jak Janek dopiero tutaj się rozpędza. Specjalnie usiedliśmy i jedliśmy patrząc na nią. Dzisiaj taki miał być dzień: szukanie skał! Jednak najpierw trzeba było jeszcze zaliczyć drugą cześć podejścia. Gdy my do góry, w dół schodzili ostatni turyści tego dnia i tylko słyszeliśmy tak: “To trzeba być mocno już wyganianym po górach, by tak późno pod tak trudne góry iść.” Janka nie było, więc ktoś musiał zareagować na taką zaczepkę, więc ja…”…a my tak po Rysach, żeby nam mięśnie się nie zastały, tylko tak wolno, bo syna nie możemy dogonić!” Szacun od razu…a my próbowaliśmy łapać Kamila, który już gdzieś pod Włostową maliny jadł.
Na Włostowej to nie maliny ale jagody są najlepsze, tak stwierdziliśmy. Kamil jednak został przy malinach. Ze szczytu było w dół, by było do góry na Kostrzynę. Zbliżał się cel naszej wędrówki. Tomek z Mieroszowa, namawiał nas na zobaczenie Małpich Skał, tylko je trzeba było znaleźć. Zatem lekko w górę i …szukaliśmy ścieżki w dół, bardzo mocno w dół, trawersującej Kostrzynę.
Schodząc w dół, oczywiście niczego na trawersie nie zobaczyliśmy obok wspaniałych Czerwonych Skałek. No właśnie też skałek. Byliśmy tam i dla nas było to świetne miejsce. Od razu wróciliśmy wspomnieniami do nich. Jednak szukaliśmy dalej tych Małpich Skałek. Ja zszedłem mocno w dół i nic.
https://www.zespoldowna.info/jeleniec-czerwone-skalki-radosno.html
Wchodzę na górę do Asi i Kamila, a tutaj cud pod nogami: SALAMANDRA! Odkąd zobaczyłem ją pierwszy raz na drodze w Beskidzie Śląskim, wiedziałem że chcę ją zobaczyć “u siebie”, w naturze. Udało się i znów kompletne zaskoczenie, że to w Naszych Górach!!!
Byłem pod tak wielkim wrażeniem tego spotkania, że znalazłem od dołu skałki, te szukane. Okazało się, że zszedłem za nisko, a Asia za wysoko…ale znaleźliśmy je!!! I od razu mówię, że to ona nakręca mnie na takie zdobywanie. Dobrze, że nie było Janka z nami. On na takie skałki to od razu goni, a było jednak trudno, bo było bardzo wilgotno.
Tak nam się spodobały, że stwierdziliśmy wracamy na Kostrzynę i idziemy na Czerwone Skałki. Więc znów w górę i znów w dół.
…ale na Kostrzyni najlepsze były jagody, ale pod Suchawą już maliny.
Ścieżką na Czerwonymi Skałkami doszliśmy do ich początku. Nie było jednak widać całego zbocza, jak to widać z dołu. Za to całe Góry Suche są jak na talerzu . Odpoczynek był konieczny. Od razu wróciliśmy do “starych” zdjęć i połączyliśmy wszystko w jedną całość.
Pierwsze zdjęcie to widok z góry. No prawie nic nie widać. Kolejne już z dołu i tutaj są one w pełnej krasie.
Polecam wpis Tomka z widokiem z drona, to robi wrażenie.
https://www.facebook.com/G%C3%B3ry-Suche-Mierosz%C3%B3w-i-okolice-1985137708186996/videos/czerwone-ska%C5%82ki/1867707930003100/
https://m.facebook.com/1985137708186996/videos/1867707930003100/
Jak wrócić? Zdobyliśmy wszystko, robiło się późno i widać było już chmury deszczowe w Karkonoszach. Postanowiliśmy, jakby nie inaczej, przejść skrótem pod Włostową i dalej w dół do Kowalowej. Kiedyś już go wypróbowaliśmy, więc wydawało się że będzie dobrze.
Kamil nam się zmienia, tak stwierdziłem idąc skrótem. Wydaje się mieć jednak mniej sił, niż miał. Za każdym razem zejście dla niego to jednak problem, tak jakby bał się wysokości, zmienności przejść. Nie odchodził od nas za daleko, a na samym zejściu z Włostowej, wręcz oczekiwał asysty…jak nie nasz Kamil. Ale zeszliśmy!!!
Reszta już była pestką. Znane przejście, znany skrót, ba nawet zdecydowaliśmy się na skrót skrótu i to mocno pod górę. Po ponad 6 h wędrowania wróciliśmy bogatsi o kolejne cuda Gór Suchych. Dla mnie salamadra, a dla Asi Małpie Skałki to jest to. Ciekaw jestem co wybrałby Janek? A co do samej wędrówki, to zapis na dole pokazuje jak można się zmęczyć w Górach Suchych.
Dziękujemy Dawidowi i Tomkowi za podpowiedzi i to bardzo.