Czego nie powiedzą Tobie po urodzeniu…800 szczytów!
październik 3, 2023 by Jarek
Kategoria: Nasze Góry
Gdyby mi ktoś powiedział, że dzięki Synom, moja pasja do gór tylko się pogłębi, to nie uwierzyłbym w to, słysząc jak wiele nie mogą. Teraz mogę powiedzieć: dzięki Nim, dzięki Asi weszliśmy razem na 800 szczytów! Nawet mi to trudno wyrazić słowami, wiem tylko jedno: dzisiaj trudno znaleźć taki szczyt ,na którym nie byliśmy
Wyprawa na 800 szczyt była trochę przypadkiem. Na początku wiedzieliśmy gdzie idziemy, a potem okazało się, że będzie to ten 800 szczyt. Nasza wyprawa na Ptačí kámen 1 310 m npm po czeskiej stronie Karkonoszy miała główny cel: zobaczyć Bażynowe Skały, gdyż leżą po drugiej stronie Suchej Góry i Ptasiaka ze wspaniałymi skałami, stamtąd je widzieliśmy, a potem możemy dojść na Ptačí kámen
https://www.zespoldowna.info/szwedzkie-skaly-ptasiaksucha-gora.html
Zaczęliśmy od Jagniątkowa. I od razu od skrótu, bo nam tak jakoś lepiej idzie ostatnio. Zaplanowaliśmy nasze przejście tak aby zdobyć Hutniczy Grzbiet i jego skały. Chłopcy zaskoczeni widowiskowym przejściem od razu poszli z animuszem. Muszę się przyznać, że bałem się o to w szczególności po dobrej imprezie jaką miał dzień wcześniej Janek. Pobudkę miał ciężką, rozgrzewkę też, a potem jakoś poszło.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Hutniczy_Grzbiet
Pierwsze zaskoczenie? Kamienna tablica z datą. Co ona oznaczała, długo chodziło za nami. W końcu dowiedzieliśmy się że to data budowy tej drogi….a wybraliśmy niezły skrót , pełen lata i kolorów.
https://www.przesieka.pl/kamienie.html
Szliśmy wydeptaną ścieżką i Kamil gonił do góry jakby ją już kiedyś przeszedł…a nie. To była nasza pierwsza wyprawa tutaj.
W końcu zatrzymał się i od razu trafił do Pohucia pierwszej pięknej grupy skał na Bażynowych Skałach. To chcieliśmy zobaczyć!
https://pl.wikipedia.org/wiki/Bażynowe_Skały
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pohucie_(Karkonosze)
Szybko zdobyliśmy pierwsze, zaraz pojawiły się drugie. Choć w lesie przy ścieżce, robiły olbrzymie wrażenie. Janek nie próbował wejść o dziwo, ale one były WIELKIE!
Jak duże? Jak ten Dromader, którego odkryliśmy zaraz za naszą drugą cichą tajemnicą . Niestety nie mogliśmy iść dalej. Kończyła się ścieżka, zaczynał się Karkonoski Park Narodowy i trzeba było wracać na czarny szlak. Kamil dalej pełen sił prowadził i nie widać było po nim zmęczenia. Janek rozbawiony, już doszedł do siebie, kombinował jakby tu zrobić dzień jeszcze lepszy!
Weszliśmy na szlak, to powinien dostać cel do zdobycia, ale jak tutaj wypowiedzieć Ptačí kámen . Dobrze, że było widać skalne olbrzymy to o tym trochę pogadaliśmy, a tak nie szło nauczyć go Ptačí kámen.
Wyszliśmy na Petrovkę i było wow! Janek zobaczył Odrodzenie i wiedział gdzie jest!
Zdziwił się więcej jak podeszliśmy do nietypowego schroniska, czyli Petrovki. Nie było gdzie zrobić pieczątki, więc nie liczyło się. Szliśmy na…”Tato gdzie my idziemy?”
Najważniejsze jednak okazały się “mosty”. Kamil pognał tak, że nie szło go dogonić. Janek z uśmiechem wygłupiał się na temat tych “ptasich kamieni” i szukaliśmy ich. Zdziwiliśmy się! Najpierw były zdjęcia z okazji 800 szczytu.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pta%C4%8D%C3%AD_k%C3%A1men
…a potem wow! Dlaczego nas tutaj nie było wcześniej!!!
Janek zajął strategiczne miejsce na skałach by pooglądać Śląskie i Czeskie Kamienie:”Byłeś!”
https://www.zespoldowna.info/slaskie-kamienie-i-czeskie-kamieniepo-polsku.html
Ja patrzyłem na Wielki Szyszak, który z tego miejsca wyglądał znakomicie. Asia z Kamilem za to usiedli i dobrali się do śniadania, bo w końcu kiedyś trzeba coś dobrego zjeść!
https://www.zespoldowna.info/wielki-szyszak.html
Było błogo, ciepło, ale miała być jak zwykle nagroda! Zejście zapowiadało się na szybkie. Jak patrzyliśmy wcześniej na szlak, którym chyba nie szliśmy (czarny), robił wrażenie ciągłej górki , pod górkę. Teraz mieliśmy spadać. Jeszcze przy Petrovce “nałapaliśmy” widoków na Przełęcz Karkonoską i byliśmy gotowi do biegu w dół…a był to bieg w dół!
Kamil oczywiście od początku do końca był pierwszy. Zatrzymywał się na tej “zjeżdżalni” tylko zawołany, a tak to on szedł, a my nie próbowaliśmy go gonić.
W końcu dotarliśmy do naszego mostku i do końca wyprawy, tak fajnej, tak tajemniczej i tak wspaniałej. Chłopcy nie byli zmęczeni, a u Janka nastój po imprezowy wyparował całkowicie!
Cel osiągnęliśmy i poszliśmy świętować do Młyna . Było wspaniale, było inaczej, a chłopcy mieli okazję do spacerku po górkach, a nie od razu ich zdobywania. To był 800 szczyt zdobyty i ja wciąż w to nie wierzę! Może kiedyś jak zdobędziemy ich 1000!…tylko gdzie!