Czernica, Płoska.
kwiecień 15, 2019 by Jarek
Kategoria: Włóczykij i Tysięczniki
Na Czernicy i Płosce byliśmy jak zdobywaliśmy Włóczykija w ubiegłym roku 1 maja. W tym roku zdobywaliśmy je do Tysięczników Ziemi Kłodzkiej i z tej okazji postanowiliśmy zdobyć je innym szlakiem…ale jak się okazało, także “zimą”.
Gdy dojechaliśmy do Nowego Gierałtowa, naszego punktu startowego, wkoło mieliśmy 5 cm śniegu, gęstą mgłę i temperaturę poniżej 0C. Nie przypominało to nawet przez chwilkę wiosny tej z ubiegłego roku, a “różnica tylko 16 dni”.
http://www.zespoldowna.info/czernica-grodczynwolarz-cz-2.html
Czernica i Płoska obie leżą w takim miejscu, że albo należy przygotować długą trasę, która sięgnie po kilka szczytów, albo tak jak my: specjalnie po nie się wybrać, korzystając z dzikości Gór Bialskich! W taką pogodę było to zalecane!!!
Start Kamila był jak zwykle powalający. Zanim my nabraliśmy tempa, on już znikał we mgle/chmurze.
Czernica jest świetna jako góra na start. Jest szeroki szlak/trakt leśny po którym nawet można nawet wózek pchać, choć w pewnych momentach trzeba zaakceptować to, że będzie to troszeczkę dalej niż szlakiem czerwonym z którego my skorzystaliśmy…a u nas raz mieliśmy chłopaków przy sobie, a raz z daleka od siebie. Można było próbować wszystkiego, ale nie było szans na zrównanie tempa pod górkę i po śliskim, ale o tej porze bardzo puszystym śniegu…jak w styczniu. SZOK!
Największym jednak zaskoczeniem była jednak chmura, która w pewnym momencie zniknęła, jak to określił Janek. Piękne słońce zaświeciło, zrobiło się ciepło i nagle z drzew mieliśmy deszcz.
Janek na sekundy dostał szansę by być pierwszym, a potem jak zwykle w tym dniu, Kamil znikł, do momentu aż musieliśmy wejść na typowy szlak górski mocno pod górę. Ten śnieg, ta woda spływająca z drzew nie było to łatwe.
My bez raków, bo nie przewidywaliśmy takiej sytuacji. Kamil dzięki temu miał nad nami olbrzymią przewagę i tylko patrzył z góry jak człapiemy…wkurzające. Janek co zrobił krok, to ześlizgiwał się.
Przyznam się, że znam ten szlak bardzo dobrze. 30 lat temu uczyłem się tutaj jeździć na rowerze po górach. Od tego momentu wiele się nie zmieniło z wyjątkiem tego, że szlak czerwony został “skrócony” troszeczkę w stosunku do tego co było na mapy.cz.
Skrót był istotny, podejście łatwe i zobaczyliśmy wieżę na Czernicy. Tą która nam się pojawiała z Orlika ostatnio.
Janek znów mnie zaskoczył. Nie chciał na nią wejść, wyraźnie się bał, a to on często ma ochotę by wejść na górę!
Spacerek na Czernicę miał sens. Okazało się, że weszliśmy nad chmury. Widok Śnieżnika był niesamowity. No i słońce znów nam dopisało. Odpoczęliśmy i poszliśmy na Płoskę.
Przejście jest bardzo łatwe. Najpierw mijamy kilka polan z pięknymi widokami, tylko w zimie takie niesamowite
Potem zejście. No i właśnie znów śliskie jak diabli. Janek chciał iść pierwszy, po dwóch poślizgach odpuścił. Pozwolił Kamilowi na powolne, ostrożne pokonywanie kolejnych metrów, a jak było coś podejrzanego to tato miał iść. Po dwóch razach, gdy wpadłem w schowane źródełka, zacząłem traktować to przejście niczym pole minowe.
W pewnym momencie wychodzimy na to przejście jak powyżej. To widać Płoskę, niewielkie wybrzuszenie.
Potem widać z tyłu Czernicę…i Janek koniecznie chciał mieć zdjęcie z zamkniętymi oczami.
Stojąc tuż przed Czernicą, skąd wróciliśmy z Płoski, postanowiliśmy przejść skrótami do naszego szlaku mijając Czernicę.
Dla mnie to było rewelacyjna zmiana, bo przestałem być saperem. Zejście starą przesieką nie było trudne. Gdy doszliśmy do drogi, Janek postanowił nas prowadzić…ale znów coś było nie tak. Te chmury znów szły do nas.
…a potem zejście. O ile wchodzenie nie było problemem, choć było ślisko, to zejście było bardzo niebezpieczne. Kamil schodził tyłem. Janek prawie na czworakach…i nagle przyszło słońce, które tylko pogorszyło wszystko. Było bardzo ślisko.
Jednak gdy doszliśmy do drogi sytuacja zmieniła się drametrialnie. Kamil zwietrzył obiad, że już pora szedł szybko. Janek wyczaił, że można rzucać we mnie śnieżkami ( w kwietniu to jakieś szaleństwo!) biegł tylko by mnie dogonić.
Udało nam się zejść bardzo szybko mijając wspaniałe dolinki pełne potoków i ptaków, tuż przed momentem, gdy przyszła chmura…ale my już byliśmy w aucie. Mamy zatem kolejne 2 szczyty i był to wspaniały spacer!