Czupel i Skrzyczne.
maj 29, 2018 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Wiem, że próbowaliście się ze mną skontaktować. Wiem, że pisaliście, ale wyjechaliśmy zdobywać kolejne szczyty do naszej Korony Gór Polski…i mam nadzieję, że nadrobię to co czeka na mnie
W minionym tygodniu pisałem o górach na start , teraz czas na “średnie” góry, choć trudno powiedzieć co to znaczy średnia góra. Dla nas…”wytrzymałościowców“ to góra, po której jeszcze możemy iść. Nie dotyczy to zatem skali trudności technicznych, podejść, zejść a po prostu od tego ile kilometrów trzeba “człapać” jak to Jasiek mówi. Dla jednych będą to trudne góry, dla innych łatwizna, ale je też chcieliśmy poznać i oczywiście mieć w naszych książeczkach.
Dzisiaj o dwóch górach, które na siebie “patrzą”. Czupel 930 m npm, najwyższy szczyt Beskidu Małego, po jednej stronie Kotliny Żywieckiej, a po drugiej Skrzyczne o wysokości 1 257 m npm najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego, stały się naszym pierwszym celem.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Czupel
https://pl.wikipedia.org/wiki/Skrzyczne
Góry te różnią się od siebie wszystkim. Czupel niski, rozległy, porośnięty lasem, Skrzyczne jedna z najbardziej wyniosłych gór w Polsce, z ostrym podejściem od strony Szczyrku. My zaczęliśmy od Czupela, bo niższy, miał być łatwy i krótki.
Pogoda była fajna, ciepło i fajna bryza. Od parkingu zielonym szlakiem Janek wystartował jak zwykle…ale hamował Kamila na ile się da. Ja na końcu….i chłopcy pociągnęli za bardzo do przodu. Niby małe podejście, niby prosta droga, a nam było trudniej, im łatwiej i po prostu zniknęli. Motywacja u Jaśka była silna: PIECZĄTKI! Motywował Kamila, aż w końcu sam poszedł do przodu.
Pierwszy etap na Magurkę, muszę przyznać, przeszliśmy błyskawicznie. Trening czyni Mistrza i chłopcy byli gotowi dalej…po pieczątki, bo Jaśka zdanie, wymuszało aktywność po stronie Kamila….a po pieczątkach Jasiek zaczął biec i wpychać mnie do każdej napotkanej kałuży. Janek posiada coraz bardziej wyrafinowany zmysł złośliwości i na to musimy zwrócić uwagę.
Potrafi zrobić wszystko, także zagadać na amen, aby Kamil go słuchał. Często imituje, naśladuje moje wypowiedzi, Asi gdy manipuluje Kamilem. Trzeba byłoby to zobaczyć. My to widzieliśmy przez cały czas … no właśnie Czupel okazał się górą “średnią, wymagającą wytrzymałości, gdyż okazało się że szliśmy ponad 5 km by dojść do szczytu. Góra sama w sobie nie była trudna…ale trzeba było iść.
Dla moich chłopaków tego typu góry mają także pewną wadę: są nudne. Ścieżka jest łatwa, nie ma przewyższeń wymagających od nich wysiłków…a nie interesują ich ochy i ahy krajobrazowe. Przyznam, że trzeba było ich motywować by wrócić. Jak? “Janek widzisz tam daleko, to Skrzyczne i jest wieża, chodź idziemy?!” tak mniej więcej to brzmiało. Więc znów był bieg kto pierwszy… i jak dokuczyć Kamilowi!
Rekordowe tempo narzucone przez Kamila spowodowało, że biliśmy czasy przejścia i gdy myślałem, że się nic nie zdarzy to spotkaliśmy GO
JANEK PIERWSZY RAZ WIDZIAŁ PADALCA. Był nim tak zainteresowany, że odbyła się od razu lekcja biologii o wężach, jaszczurkach
Po tej przerwie biegliśmy już w dół, bo widzieliśmy już Skrzyczne, ale poszukując wygrzewających się jaszczurek.
I nagle Janek się zatrzymał. Nie chciał iść, co było nietypowe dla niego. Zrobienie w dobrym tempie 10 km jednak było dla niego wyczerpujące. Powoli zeszliśmy zatem do auta, mając nadzieję że się zregeneruje do drugiej góry.
Podjechaliśmy do Szczyrku. Widać, że moc była, tylko jakoś motywacji u Jaśka było mało. Dzięki sugestiom jednej z Pań, wjechaliśmy tytułem nagrody na Jaworzynę wyciągiem. To jest mniej więcej połowa góry, naszego celu Skrzyczne. To był strzał w 10tkę! Wjechanie kolejką tak “wzmocniło” Jaśka, że reszta podejścia dla niego to był “pikuś” i rozegrał to po mistrzowsku. Najpierw pod podejście pognał Kamila, na co ten ochoczo przystał.
Gdy doszliśmy do lasu, rolę się zmieniły: wódz jest tylko jeden.
…choć gdy był ten czas, to Kamil miał iść pierwszy! Skrzyczne bardzo się nam podobał i szkoda, że pogoda się rozkaprysiła. Chciałem już dzwonić do Gosi by odwołała ten deszcz…ale się powstrzymałem. Szliśmy dzielnie dalej do przodu. Gdy Janek zobaczył schronisko i antenę, nie było dyskusji. Pobiegł by przybić pieczątkę!
Ten dzień w istocie dał nam jedną istotną wiedzę, i to bardzo istotną: Janek sam nauczył się prosić o pieczątkę. Wchodził do schroniska, mówił “dzieńdoberek”, “przepraszam” i : “Gdzie jest pieczątka do książeczki?” W tym dniu każdy go rozumiał, dawał precyzyjne wskazówki i mi wypadało, tylko wyciągnąć z plecaka nasze książeczki do podbicia ich, było to niesamowite.
Ten fragment ponad 2 km zrobiliśmy w niecałe 50 minut. To było naprawdę szybkie podejście, dzięki motywacji. Janek był natchniony, udawało mu się wszystko i nas to bardzo cieszyło. Dzięki takiemu nastawieniu, zrobienie 2 średnich gór i ponad 15 km w ciągu dnia nie było trudną sprawą.
…a dla nas był to jedynie “przerywnik” w drodze na nasze weekendowe wyprawy …a Skrzyczne…cóż na niego wrócimy jeszcze idąc przez Małe Skrzyczne, albo jakąś drogą którą Gosia wskaże. Spodobał się nam.