“Czy Jasiek zyskał przez rok przyjaciela w klasie ?”
lipiec 4, 2016 by Jarek
Kategoria: Świadomy Jaś
Temat jaki poruszyła Paulina w swoim komentarzu jest ciekawy…dla mnie z perspektywy czysto ideologicznej i historycznej…co zawsze mnie prowadzi do jednego wniosku: dawniej dzieciom było łatwiej znaleźć przyjaciela…ale po kolei.
PROBLEM 1 “Czy Jasiek zyskał przez rok przyjaciela w klasie ?”
Przyjaciół Jasiek nie ma w klasie. Ma kolegę Cypka, który nawet na obóz chciał go wziąć, Franka, Kamila, Maksa czy koleżanki. Jest to jednak poziom akceptacji. Przyjaźń z prostej przyczyny nie ma szans na rozwinięcie ze względu na odległość jaka dzieli nasze miejsce zamieszkania od jego kolegów i koleżanek z klasy. To jest ta istotna różnica…brak podwórka.
Z drugiej strony, gdybyśmy my jako rodzice mogli więcej czasu na to przeznaczyć, może by było inaczej. My niestety nie możemy…a wciąż najważniejsze są: czytanie, SI, muzyka…i brakuje czasu.
PROBLEM 2 “…piszesz “nie chce się bawić z rówieśnikami” … a dlaczego nie chce ? bo ich zabawy są dla Niego za trudne, inna mapa myśli, szybkość wysyłanych komunikatów (bariery można mnożyć)?”
Mieszkanie poza dużymi dzielnicami ze wspólnym podwórkiem ma tą wadę, że dziecko musi specjalnie gdzieś zostać zawiezione by mogło być wspólnie na podwórku z innymi dziećmi. U naszych sąsiadów są dzieci, ale wciąż ich nie ma jak my jesteśmy, więc Jasiek nie ma styczności z rówieśnikami oprócz szkoły. I te jego uczestnictwo W ZABAWACH, tytułem jego niechęci, jest mocno ograniczone. Zawsze przebywał z dorosłymi nawet podczas rehabilitacji. Świetnie z nimi daje sobie radę, rówieśnicy…”jak to się je?” zapytałbym w imieniu Jaśka. Myślę, że ten proces adaptacji potrwa u niego. Należy pamiętać i to powtarzam jak zdarta płyta: NAUKA SOCJALIZACJI ODBYWA SIĘ W WIEKU 4 MCE DO 2 LAT. Nasze dzieci w tym czasie są na rehabilitacji 1 na 1 z dorosłym, więc to jest dla nich społeczeństwo i to umieją. Z tego tez powodu polecam mieć dzieci po dziecku z ZD, młodsze rodzeństwo jest najlepszym suplementem i rehabilitacją.
Z drugiej strony dzieci z klasy podchodzą do niego i zapraszają do zabawy, typu bieganie, siłowanie się typowe dla tego wieku. Jasiek tego nie lubi, bo z kim ma to trenować w domu. Inna rzecz, nie mamy telewizji, więc nie zna bohaterów na topie, nie interesuje się piłką nożną na poziomie “Lewandowskiego” choć kopie ze mną w piłkę. Podsumowaniem tego wątku niech będzie takie stwierdzenie:” ŻYJEMY MY WSZYSCY CO RAZ BLIŻEJ I CO RAZ DALEJ OD SIEBIE, RÓŻNIMY SIĘ TYM JAKĄ RODZINĄ JESTEŚMY, a nie tym czy mamy ZD, czy autyzm…to są wtórniki”.
PROBLEM 3 “…zapraszam do szkoły specjalnej, tam też można uczyć się języków ;) i tam też mamy dużo do zrobienia, my jako rodzice dzieci z ZD, też możemy wpływać na to żeby szkoła specjalna była na wysokim nowoczesnym poziomie…”
Z mojej perspektywy najważniejsze są wzorce jeżeli są one do pozyskania. To dają rówieśnicy, bo Jaś nie ma młodszego rodzeństwa, które świetnie takich wzorców uczy. Przez to jest mu trudniej. Szkoła masowa ma dać jemu coś i dzieciom, które są z nim, też coś. Dzisiaj te wspólne cele wydaje mi się, że są realizowane. Kluczową rolę odgrywają jak zawsze, w każdej szkole: DYREKTOR, NAUCZYCIELE, WSZYSCY TAM PRACUJĄCY. Jaś ma szczęście, gdyż Ci ludzie go akceptują, pokazują to publicznie, wspomagają go i szukają sposobów na najlepsze wykorzystanie jego zasobów. Trzeba pamiętać, że Jasiek ma brata autystę, często przez to szkoła masowa to jest sposób na szukanie równowagi zachowań i reagowania na pewne problemy INACZEJ NIŻ TO WIDZI W DOMU.
PROBLEM 4 “Nauka idzie swoim torem i tak w domu powtarzamy to co robił na logopedii, ćwiczymy, utrwalamy.”
I to jest to co mnie najbardziej męczy: nauka i ciągłe powtarzanie od 3 miesiąca życia. Dziecko z ZD musi się ciągle uczyć od urodzenia. A może mogłoby tylko przebywać z innymi by podpatrywać, kopiować a potem powtarzać to w domu…