Dobra ciąża cz.1
kwiecień 8, 2019 by Jarek
Kategoria: MTHFR i inne polimorfizmy
Zostałem wywołany do tablicy różnymi argumentami, to postaram się być znów zarozumiały na tyle by zaprezentować kolejną moją, już ponad 10 letnią, teorię dotyczącą DOBREJ CIĄŻY.
Zacznę ten cykl od tej filozofii. Brzmi ona tak:
GDY DZIECKO JAKIEGO PRAGNIESZ, JAKO CEL, JEST DLA CIEBIE WARTOŚCIĄ RÓWNĄ 100%, TO JAKIE WARTOŚCI MAJĄ CZĘŚCI SKŁADOWE ODPOWIEDZIALNE ZA SUKCES, W POSTACI 100%?
Przyznam się, że co pewien czas modyfikuję mój pogląd w tym temacie, ale z drugiej strony próbuję być w miarę precyzyjny. Jeżeli przyjmiemy w naszych rozważaniach wpływ kobiety i mężczyzny na ciążę, czyli urodzenie dziecka przez kobietę, nasz matematyczny cel w postaci 100% sukcesu, to jaki oni mają wpływ, każdy z osobna, na realizację tego celu?
UWAGA: to podejście zbudowane jest w oparciu o to, że obydwoje są anatomicznie zdrowi i mogą mieć dzieci z tego punktu widzenia.
Dziś zaczynam zawsze od tego: skoro są dawcami DNA, to zarówno ON, jak i ONA wpływają na ciążę po równo. Jeżeli wciąż pamiętamy o tym, że efekt prokreacji, dziecko daje 100% celu, to dla mnie partnerzy ON i ONA wnoszą po 35% swoim DNA.
Na tym poziomie, realizacja tego etapu zależy od zdrowia obu partnerów. Każde odchylenie od tego stanu, może powodować problem…ale o tym napiszę w kolejnej części.
Wracamy do 100% i matematyki. 35% JEGO i 35% JEJ DNA, daje w sumie 70%. Wciąż brakuje 30%. Dla mnie jest to czas ciąży i rola kobiety, by ona była odpowiednio “zaopiekowana” w różny sposób. O tym też napiszę.
Suma 70%+30% daje 100%, czyli dziecko na które czeka tak wiele osób. Wydaje się to być proste, gdyż ON odpowiada za 35%, ONA za 65%. Jej rola jest kluczowa. I niby wszystko w tej matematyce się zgadza…ale znów nie jest to takie proste. Matematyka podkreśla kluczową rolę kobiety w prokreacji, ale nie oznacza to, że “robi” sobie dziecko sama. Brak ciąży, poronienia do 10 tygodnia, nie muszą być “problemem” JEJ. Z perspektywy MATEMATYKI może oznaczać, problem po JEGO stronie!
Warto zacząć myślenie od tego. To na początek.
A dziecko z zespolem downa czyja jest wina? Na te chwile gdy wygogoluje wyskskuje mi ,,wiek matki ,,. Pozna i pierwsza ciaza. Troche tez wiek ojca. Nic wiecej. Nikt nikogo nie obwinia
Kobiety…czy wy obwiniacie siebie za zespol? Czy bylo cos nie tak?
Aniu powoli. Rozpisałem ten cykl na pewne etapy informacyjne. Daj szansę to pojawi się ta informacja.
Najgorzej zyc w poczuciu winy ,ze chore dziecko to nie wina slabych genow tylko my cos zle zrobilysmy. Jak z tym zyc,ze same sobie taki los zgotowalysmy.