Edukacja…szkolna zerówka
Projektując nasz system popełniłem błąd: wyeliminowałem “szkolną zerówkę” z systemu. Dzisiaj szybko wracam do jej ideii.
Kiedyś zakładałem, że “zerówka” jako część systemu jest czymś zbędnym. Patrząc na lekcje w naszej pierwszej klasie, słuchając nauczycieli zrozumiałem jak wielki błąd zrobiłem!
1.Każde z naszych dzieci rozwija się w bardzo różnorodny sposób. Także z perspektywy czasu jest tutaj olbrzymia zmienność.
2.W przypadku gdy szkoła jest budynkiem w żaden sposób nie związanym z przedszkolem, występuje u dziecka wprowadzanego do takiego budynku stres związany z czymś nowym. On blokuje dziecko emocjonalnie na jakiś czas, a czasami wycofuje, gdy nie umie sobie z tym poradzić.
3.W przypadku, gdy szkoła nie ma możliwości “podglądania” naszych dzieci na wcześniejszym etapie rozwoju, to szkoła jako zbiór nauczycieli, pedagogów, logopedów musi się zaadaptować do dzieci, do ich sposobu komunikacji, do ich emocji. Bez tego mamy 2-5 miesięczną “stratę” czasu w procesie edukacyjnym, który idzie na “rozpoznanie” dziecka
4.Rodzice. Jeżeli dzieci jest 2-4 i idą one najpierw do “zerówki” rodzice uczą się siebie. Jest to czas potrzebny na zorganizowanie się tak by edukacja dla całej grupy dzieci mogła być jeszcze bardziej korzystna poprzez organizowanie im wspólnych zajęć i wsparcia.
5.”Zerówka” to też taki czyściec dla dziecka. Jeżeli jego emocje, komunikacja nie dojrzała do pierwszej klasy, to lepiej dziecko odroczyć na tym poziomie niż na poziomie pierwszej klasy. Odraczanie w szkole ma o tyle lepszy efekt, że więcej dzieci z naszymi się styka i w sposób świadomy je akceptuje, niosąc później te doświadczenia w życie.
6.Ja jestem za uczestnictwem wszystkich naszych dzieci w “zerówce szkolnej”.