Gdy mamy jedynie 100 osób na 60 000…
lipiec 8, 2020 by Jarek
Kategoria: Po prostu życie
Jest dzisiaj to czego bałem się najbardziej i boję się najbardziej przed kolejną edycją Down the road: lepiej jest uwierzyć w odległe piękno, niż szarą rzeczywistość. Ona nie jest tak piękna.
Nie wiem czy przypominacie sobie, jak pisałem że najgorsze jest to w DOWN the road, że pokazuje wyjątki, niezwykły wysiłek rodziny, i samych bohaterów. Wspomniałem, że są nieliczni. Dzisiaj wracam do tego, bo wszyscy rodzice małych dzieci marzą, a mało robią w tym kierunku, by ich dzieci były Dominiką, Michałem z Down the Road?
Piszę o tym, bo jestem przekonany, że poziom uczestników Down the Road to maksymalnie 100 osób w Polsce na 60 000 statystycznie ujętych Polaków z ZD. To nie jest dużo, ale nie oznacza to, że nie może być więcej.
Po wczorajszej rozmowie z dwójką rodziców 3 latków, wkurzyłem się. Kiedyś 14 lat temu, moje pierwsze doświadczenia w słuchaniu rodziców były takie: najlepiej się modlić jakoś to będzie. Dzisiaj doświadczam tego: może warto marzyć i jakoś moje dziecko będzie jak Dominika, Michał…
Najcenniejsze z Down the Road byłyby wspomnienia rodziców, jak oni to widzą, jak dużo oni dali swoim dzieciom, by były takie, a nie inne. Widząc bohaterów ja widziałem ich rodziców moimi oczami. Dzięki nim bohaterowie Down the Road tak funkcjonują, bo mają bohaterskich rodziców, którzy nie bali się oddać, poświęcić i być mądrym. Oni nie uciekali w coś: modlitwę, marzenia. Oni rozwiązywali problemy stając wobec nich w sposób jednoznaczny. Za to ich podziwiam.
Oni nie patrzyli w marzenia, oni szukali rozwiązań dla swoich dzieci. Polecam to i Wam. Szukajcie, a znajdziecie.