Gdy porażka może być sukcesem.
“…nie możesz pogodzić się z tym, ze Twoje dzieci są niepełnosprawne…” pamiętam te oskarżenie. Patrząc na Jaśka i jego rówieśników ze szkoły nie powinien się pogodzić z tym w ogóle, bo przecież Jasiek nie pyta mnie o II wojnę światową, ma problem z opowiadaniem swoich wydarzeń całodziennych i nigdy nie pyta mnie o NBA i najlepszego gracza tej ligi.
Mogę zazdrościć tylko innym rodzicom, że ich dzieci są świetne, albo wymagające w nauce. Mogę zazdrościć innym rodzicom, że ich dzieci “wyjdą” z domu gdy będą miały lat dwadzieścia wyedukowane, samodzielne i przygotowane do swojego życia.
Ja jednak nie zazdroszczę w tych oczywistych kwestiach, bo one są oczywiste i wpisane w zespół Downa. Ja jestem dumny z tego, że Jasiek “korzysta “ z edukacji, że czyta, że rozumie co czyta i poprawia swoją komunikację i jest tak samodzielny w domu i w górach. Są to osiągnięcia na miarę zdobycia Mount Everestu w zespole Downa, które generują szanse na przyszłość. Nie irytuje mnie to, że jego kolega zdobył nagrodę specjalną w konkursie matematycznym, gdy Jasiek wciąż z matematyką jest zaledwie do 20 a przy dużym wysiłku do 100. Nie irytuje mnie to, że nie zauważa się jego postępu edukacyjnego, gdy ja widzę jak daleko się zmienił, jak dużo z siebie daje i jak dużo bierze od innych. To jest ten moment, gdy mówią mi ludzie, że to z pewnością dla mnie trudne. Ja im mówię wtedy, że to sukces bo Jasiek się zmienia i tworzy nową wartość…ale to dla wielu wciąż nie jest zrozumiałe by cieszyć się z porażki, która może być sukcesem.