Golica 1 840 m npm
styczeń 21, 2019 by Jarek
Kategoria: Nasze Góry
Góry w Słowenii to są…wyniosłe góry. Z perspektywy rodziny, są też trudnymi, wymagającymi równej kondycji od wszystkich członków. Janek bez suplementacji nie byłby w stanie tak chodzić, z takim wielkim buforem energii przekładającym się na jego kondycyjne, wytrzymałościowe możliwości. Takim sprawdzianem dla nas wszystkich była w tym znaczeniu Golica, niby łatwa, a wyniosła, niby technicznie prosta, a z podejściem którego dwutysięczniki nie powstydziłyby się .
Dzień wcześniej spadł śnieg i mieliśmy obawy, jak my na tą Golicę mamy wejść, bo na śnieg to my nie byliśmy przygotowani. Udało się…była bez śniegu, choć upałów nie było.
Jak wysiedliśmy z auta, to pomyślałem tak: która z gór, z polskich “Karkonoszy”, albo z Bieszczad, a może Babia… została przeniesiona do Słowenii….ale to tylko trawiaste szczyty, połoniny przypominają je, a tak to od razu poddałem się, bo jak można wejść na górę, której szczyt wznosi się przed tobą prawie pionowo…Asia też tak pomyślała, a chłopcy nie.
W tym miejscu byłem gotowy zatrzymać się i podziwiać Sielski krajobraz z tymi łąkami i białymi szczytami. Janek nie pozwolił na marudzenie. Narzucił tempo na rozgrzewkę i trzeba było iść.
Już na samym początku pojawiła się niespodzianka: SĄD. Tak to było historyczne miejsce, gdzie odbywano posiedzenia sądu i nieźle to wyglądało.
Podejście pod Golicę jest podobne do tego, co doświadczycie w Bieszczadach np. pod Wetlinę. Idzie się najpierw przez las, a potem przez łąki, z tym że tutaj widać było owce przechodzące z jednej góry na drugą i śniegi daleko na Triglavie. My w pierwszej kolejności musieliśmy przebić się jednak przez błoto. Spodobał nam się bardzo szlak, chociażby dlatego jak był oznaczony. Tabliczki były bardzo fajne.
Po bardzo intensywnym podejściu przez las, w górę oczywiście, w końcu wyszliśmy nad. Zrobiło się bardzo ciepło. Masyw Golicy jest czymś innym jednak od tego co doświadczaliśmy wcześniej. Było ślisko nawet na suchej części szlaku. Janek uciekał do przodu i jak się pośliznął czekał. Kamil wolał być bliżej nas.
Przejście te było bardzo podobne do tego co można spotkać na drodze na Babią Górę z Krowiarek. Trochę “uregulowanego chodnika”, trochę widoków, trochę łąk, trochę skał aż do tego miejsca, gdzie pojawia się schronisko.
Koca- schronisko na Golicy, jest świetnie położone wśród połonin. Z niej widać “cały świat”.Tam pasą się owce, a stada “zawadzają” o schronisko z pasterzami. Wtedy jest bardzo głośno!
Pod schroniskiem odpoczęliśmy, musieliśmy…patrząc na to co nas czeka.
to było najbardziej zwodnicze. Łąka owszem fajna, jednak ten poziom nachylenia.
Ruszyliśmy. Powiem szczerze, pierwszy raz w Słowenii tak duże wrażenie zrobiła na mnie góra. Zastanawiałem się dlaczego? Trawers…to była konkluzja. Szczyt bez widocznych punktów odniesienia, nawet w postaci kosówki, był bezkresny, wydawalo się. Golica w istocie jest łąką, wielką łąką i to powoduje, że inaczej się ją widzi, niż typowe szczyty skaliste.
Janek znów był pierwszy, ale szybko się okazało, że podejście jest trudne nie dlatego że jest strome, ale dlatego, że jest bardzo “niestabilne”. Źle postawiona noga i poślizg do tyłu.
Droga do nieba, tak myślałem, gdy Jasiek zgięty niemalże w pół podchodził do góry. Patrząc w dół widziało się oczywiście tą przestrzeń, a była inna niż podczas poprzednich wypraw.
Po kilku krokach do góry schronisko wydawało się być bardzo odległym budynkiem.
Gdy już wydawało się, że weszliśmy na szczyt, owce śmignęły nad nami, zostawiając “pole minowe” . Po austriackiej stronie pionowy klif i jak to ominąć?
Było świetnie, Janek pogonił wąską ścieżką do przodu i jak zwykle z jednym celem: książeczka i nie było innych istotny celów…książeczka i wpis do niej!
4,4 km w 2:38 h nigdy nie zdobywaliśmy takich szczytów. Wyniosłość 1 070 m, przy tym nasze wcześniejsze szczyty to spoko wycieczki
Usiedliśmy na ruinach starego schroniska, które w tych trudnych warunkach nie było w stanie przetrwać zbyt długo. Janek się wpisał, my oglądaliśmy, chłonęliśmy Alpy. Z tego miejsca widać było odległe bardzo Alpy austriackie, Triglav, Dolomity we Włoszech.
Zejście. Jak schodzić, gdy coś jest tak “ścięte”? Jak zejść jak się widzi góry przed Tobą…i przepaść między. Janek był pierwszy i nie odpuścił. My za to zobaczyliśmy Stola i inne piękne szczyty, które będziemy na pewno kiedyś w Słowenii zdobywać.
To ujęcie będę pamiętał z tej góry. “Cienka” grań, ścieżka jeszcze węższa, stok mocno nachylony, a za przełęczą Stol.
Zeszliśmy do schroniska i tam niespodzianka: Pani Gospodarz zrozumiała Janka i po angielsku, i po słoweńsku. Przybiliśmy pieczątki, poprosiliśmy o herbatę malinową i odpoczywaliśmy…znów, bo było pięknie patrząc na Triglav, który znów inaczej wyglądał.
…taka jest Golica, po prostu…i jak się na nią patrzy to wydaje się być przyjazna, łatwa choć wyniosła. Zdobyliśmy inny szczyt, niż planowaliśmy, ale był ciekawy i niezwykły. Wydaje mi się, że takie są dla nas dużo trudniejsze, niż te skaliste, choć może to być złudne. Cóż Słowenia i jej góry potrafią zaskakiwać…a my lubimy do niej wracać, by za każdym razem sięgać wyżej i wyżej. W tym roku 2018 zdobyliśmy, to o czym baliśmy się nawet myśleć w 2017. Jaki będzie 2019…czas się bać