Góra świętej Anny
sierpień 28, 2023 by Jarek
Kategoria: Nasze Góry
Czy jest takie miejsce na Dolnym Śląsku, gdzie nie byliśmy? Czy jest takie miejsce, którego opisu nie da się znaleźć, wciąż na Dolnym Śląsku? Jak się okazało jest takie miejsce. Jak zapytam o Górę świętej Anny, to według Was gdzie to jest? Opolszczyzna, noworudzkie, a może gdzieś na Mazurach? Zachowałem nazwę z map, żeby było łatwiej szukać.
Biorąc pod uwagę: zmianę, że tym razem Janka nie było, ale był Kamil oraz pogodę, szukaliśmy takiego miejsca na naszą wyprawę by było z wiaterkiem, nawet z deszczykiem, ale w lesie i tam, gdzie nas nie było. Dojechaliśmy do Szczytna i jego części o nazwie Góra Św.Anny (zachowuję nazwę z map). Jak widać nie jest to ta słynna Św.Anna z okolic Nowej Rudy z jej wieżą, ani jeszcze bardziej słynna Góra Świętej Anny z opolskiego.
Zdziwiliśmy się jak tam dojechaliśmy do końca drogi. Nad nami były chmury, Asia z Kamilem nawet ubrali kurtki i na to wyglądało, że trafiliśmy do takiego miejsca, jak chcieliśmy. Dzięki fajnym mieszkańcom udało się zaparkować auto i poszliśmy przed siebie. Dokąd? Na Górę św.Anny 711 m npm, której opisu nigdzie nie ma z wyjątkiem map.
Długo w kurtkach ekipa nie wytrzymała, bo zrobiło się ciepło 23C i nie kropiło. Naszym celem był żółty szlak, który prowadził od Złotna do zielonego szlaku pod Skałą Józefa.
Chcieliśmy wyjątkowego szlaku i go znaleźliśmy. Zarośnięty po pachy Kamila. Dziki. Widać, że to miejsce kiedyś żyło, ale już nie teraz. Ścieżki w lesie były zarośnięte, ale wręcz ograniczone murkami. Wchodziliśmy do miejsca, gdzie nigdy nas nie było: między Urwiskiem Batorowskim a Hanulą. Nie wiedzieliśmy co to znaczy oprócz tego, że byliśmy w Górach Stołowych i jak to w nich, należało wejść na urwisko. I jak to tam, podejścia są zawsze krótkie, aczkolwiek mocno wymagające…ze scenerią z Narnii na pewno.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Urwisko_Batorowskie
Nad nami były potężne skały, Kamil daleko przed nami i było fajnie. Janek z Ruchem dla Zdrowia w Pieckach i myśleliśmy, że będzie łatwiej. Było jednak inaczej, bo szybciej, głośniej. Kamil wykorzystywał nieobecność brata by zdominować swoją obecnością, jego nieobecność. Był wszędzie.
Doszliśmy do zielonego szlaku. Skały Bobrówka były potężne, ale my chcieliśmy dojść do tego punktu widokowego przy Skale Józefa. Kamil dostał instrukcje i pogonił, bo miała być tam przerwa.
Do punktu widokowego doszliśmy. Skał mnóstwo, tylko gdzie ten Józef? Nie było, albo nie umieliśmy rozpoznać. Dowiedzieliśmy się, że w dół prowadzi droga do …Góry Anny ale nasz cel był inny: Góra świętej Anny.Troszeczkę inaczej. Zawróciliśmy na “Pątniczą Ścieżkę”-zielony szlak, którym pielgrzymi szli do Wambierzyc z okolic Dusznik Zdrój.
Minęliśmy Bobrówek i zauważyliśmy jedno: tutaj stoją kikuty świerków. Na pewno kornik jak w Górach Opawskich plus susza zrobiły swoje. Igliwie leciało wciąż nam na głowy, a las był smutny, bardzo. Na szczęście były już młodniki, które pokazywały, że las odżywa…ale było dziko, pusto, bez nikogo na szlaku.
W pewnych miejscach powalone suche drzewa były nie do przejścia. Było to wyzwanie, ale Kamil dawał radę. Szliśmy przez las, który nie miał życia. Nie tego chcieliśmy mimo wszystko. I dobrze, że na koniec tej ścieżki pojawiły się: wrzosy.
Były piękne obok jagodowisk, które zaczynają być już czerwono-złote. Po to idzie się w góry, tak myślałem, gdy Kamil wciąż próbował powiedzieć to samo, co przed chwilką i poprzednią chwilką…a skrót w końcu się pojawił. Góra świętej Anny, kiedyś miała swoją ścieżkę. Jeszcze na starych mapach jest ona widoczna. My weszliśmy na nią, a tam przeszkody niczym w biegu przełajowym.
Ścieżka w końcu pojawia się, bo ktoś tutaj chodzi w końcu. Prowadzi ona skrajem Urwiska Batorowskiego, a to są przepaście, ciosane w dół na kilkadziesiąt metrów i Kamilowi to się nie podobało. Bał się, nie był pewny siebie. Był ostrożny. Jednak z Asią dał radę w każdej sytuacji.
Tutaj las świerkowy także był w “odwrocie”. Brzozy wyrastały z każdej wolnej części gór. Przedzieraliśmy się przez to, może nie jak w dżungli, ale jak odkrywcy …a skały były piękne i w każdym kształcie.
W pewnym momencie zaskoczyło nas to, że jest miejsce, dużo miejsca a skały jak porozrzucane zabawki były wszędzie. To była Góra świętej Anny.
Tylko które miejsce to te najwyższe, bo w dół widać było i to jednoznacznie.
Wybraliśmy z Kamilem skałę zgodnie z GPSem. Niech będzie że to ta, na końcu.
Był czas na odpoczynek. Rozważaliśmy powrót na skróty, gdyż była ścieżka na zejście, ale patrząc na stan lasu nie odważyliśmy się. Zdecydowaliśmy się na powrót na zielony szlak i przejście do końca Urwiskiem Batorowskim aż do Mostowej Wody, wciąż Pątniczą Ścieżką…zarośniętą ścieżką, tak bym powiedział.
Im dłużej szliśmy tym bardziej byłem przekonany, że przyszliśmy tutaj patrzeć na wrzosy. Kamil nam uciekał, ale okazja by na nie popatrzeć była i co chwilę oglądało się je z radością.
W końcu zeszliśmy do Mostowej Wody. Skończył się “dziki” szlak. mieliśmy teraz wracać trochę na skróty, trochę duktem leśnym. Dla Kamila było rewelacyjne, bo mógł iść gadając przy nas, swoim krokiem, czyli gonił do przodu i czekał na nas.
Trochę się denerwował, że marudziliśmy, bo on przecież miał pobrudzone spodnie i chciał nam to pokazać, a my tutaj jeziorka w starym kamieniołomie oglądaliśmy. Potem było tylko gorzej. On chciał iść zgodnie z drogą, a my popatrzyliśmy na łąkę i zimowity. Były wspaniałe!!!
Zmieniliśmy drogę. Dzięki temu popatrzyliśmy na Lecha z naszych wcześniejszych wypraw.
https://www.zespoldowna.info/lech-czech-i-rus.html
Pięknie widać było Orlicę i jej wieżę.
https://www.zespoldowna.info/dwie-wieze-orlica-feistuv-kopeca-na-koniec-panska-gora.html
…i na koniec Wolarz.
https://www.zespoldowna.info/szczytnik-wolarz.html
Skrót idealnie wyprowadził nas do auta. Byliśmy zmęczeni, głodni ale “napojeni” kwiatami, które nas zaskoczyły w tych “pustych”, bez turystów górach. Wiem, nie każdemu musi się to podobać, ale nam tak. Było ciszej, spokojniej niż zwykle. Odpoczęliśmy jak tylko można w Górach Stołowych.
Na koniec tego wpisu, ku naszej pamięci wpisuję szlak, którego jeszcze nie przeszliśmy w polskich Górach Stołowych na Pasterską Górę, ponoć się da…a może przez Piekło? Takie marzenia.