Granią Gór Opawskich.
październik 12, 2020 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Gdy widzimy jak ludzie na “szybkiego” zdobywają Biskupią Kopę do Korony i uciekają dalej, to szkoda nam, bo tracą wiele. My uwielbiamy Biskupią Kopę i zawsze gdy pogoda jest trudna, to jedziemy tam na rodzinny spacer z odrobiną emocji na Gwarkowej Perci, jak to opisała moja żona.
…a wiało jak diabli. To był sygnał, że Góry Opawskie na nas czekają . Tym razem zaskoczyliśmy siebie i całą ekipę. Postanowiliśmy przejść całą grań Gór Opawskich i niby to prawie kiedyś zrobiliśmy ale nie zrobiliśmy. Mieliśmy udowodnić, że to nie tylko Biskupia Kopa jest po polskiej stronie ale jeszcze kilka innych gór. Podjechaliśmy do miejsca, które nas kompletnie i to pozytywnie zaskoczyło. My z auta a tutaj strusie biegają i to w górach …no i te wspaniałe rzeźby. Tego już można było się spodziewać.
Takie miejsce znajdziecie w Pokrzywnej w Zaginionym Mieście ROSENAU…ale my w góry przecież. Cel pierwszy Szyndzielowa Kopa 533 m npm czerwonym szlakiem po pięknym lesie, który górą bujał się i to nielicho…ale nie było źle.
Był to od samego początku wypad wyjątkowy, bo Janek odziedziczył “sprzęt” górski po Mamie, bo ze swojego wyrósł…przyszedł czas wymiany . Ktoś dostał M, a ktoś odebrał S.
Inny bardzo istotny powód, to obecność KUZYNA chłopaków, który już kolejny raz postanowił przewietrzyć się z nami. W ten sposób pierwsza górka była zdobyta niemalże w “biegu”, a już widać było Zamkową Górę 571 m npm. Spacerek był świetny o ile wiało nad lasem, albo gdy byliśmy w młodniku o co tutaj nietrudno.
Góra, dół, góra i człowiek już się zmęczył, a przed nami było pierwsze wyzwanie: Srebrna Kopa 785 m npm. Wychodziliśmy jednak z lasu i pierwsze odczucie było ciekawe:
-nie ma ludzi
-wiatr jakby ucichł
-słońce świeci
-chłopaki w komitywie idą w tempie
-no Biskupią Kopę już widać tylko totalnie łysą od ostatniego razu…nie wspomnę jak było za pierwszym razem
https://www.zespoldowna.info/biskupia-kopa-3.html
https://www.zespoldowna.info/biskupia-kopa-2.html
https://www.zespoldowna.info/biskupia-kopa.html
Na szczęście było odwrotnie na Srebrnej Kopie: już zarasta po “Mordorze” z drugiego wejścia.
Janek na Przełęczy Pod Zamkową Górą przeczytał wszystkie drogowskazy by się nie pogubić w drodze. Ja krzyczałem, wołałem by uważali, ale przyspieszyli w szczególności Kamil i poszli jak zwykle inaczej niż trzeba było. Jakbym to widział już kiedyś!
Jeszcze przed 2016 rokiem, gdy stały tutaj drzewa, puszcza po prostu z jodłami, świerkami i bukami, szło się wzdłuż grani, wzdłuż tych drzew. Po katastrofie i to nie tylko jednej, wszyscy idą wytyczoną drogą z zwózki drewna. Owszem wejdzie się tam na fajne podwyższenie do oglądania całych gór…ale potem trzeba wrócić na szlak z powrotem, ale tego już nikt nie wie, bo tego nie widać.
Co zrobili chłopacy? Wszyscy poszli za Kamilem źle, a my z Jaśkiem musieliśmy iść też źle, jednak katastrofa pozwala czasami na coś wyjątkowego…a może by tak troszeczkę trawersem, a potem skok do góry. To był plan i zrealizowany…a Biskupia Kopa nad nami czuwała, a Srebrna Kopa nas zachęcała.
Nie było wyjścia, jak jarzębina i brzoza urośnie, a może jakaś jodła, to nie będzie szans tam przejść. Była to jedyna taka możliwość skorzystania z sarniej ścieżki!!!
Na szczycie nie było romantycznie. O ile na stoku było przerażająco tytułem braku drzew, to wiatr “śmigał” na górze i to całkiem jak w Tatrach na Jakubinie. Janek na początek odważnie, Kamil kapturowo.
Jednak dwa podmuchy i Janek zmienił front. Nie podobało mu się nawet robienie zdjęcia pod pierwszym wybitnym celem jakim była Srebrna Kopa i pozostałościami pod kamiennym schronem, który kiedyś otaczały świerki tak, że trudno było go znaleźć…a teraz…wciąż Mordor.
Tak jak się Janek bał, tak przestał bać po 20 metrach, gdzie jeszcze więcej wiało. Dlaczego? Bo Kamil świetnie mu znaną drogą poszedł do przodu, a Jankowi to zapasowało? Nie wiem. To była nasza DROGA DO MORDORU z drugiego przejścia zimą i jakoś zawsze dobrze się tam szło.
No i zdziwiliśmy się już kompletnie patrząc w dal. Tam kiedyś szliśmy pięknym świerkowym lasem na Poprzecznej a teraz też był Mordor.
https://www.zespoldowna.info/poprzeczna.html
To moja ulubiona część szlaku. Zawsze wieje i zawsze szokuje… jak mogą góry się zmienić. Tym razem było mi smutno, bo tak Góry Opawskie mogły wyglądać jedynie 200 lat temu bez drzew, ale nie dziś!!!
Wiatr wiał, a chłopcy się śmiali. Im było bliżej Biskupiej tym wiało mocniej. Pojawili się turyści na Mokrej Przełęczy i to całkiem liczni z małymi dziećmi.
Biskupia Kopa pokazała co to znaczy wiatr. Niemalże już goła bez świerków, była odsłonięta od silnych podmuchów. Ci co próbowali się schować, zatrzymać na górze, mieli z tym duże problemy. Wiatr zwiewał wszystko. Mieliśmy przy tym wrażenie, że o ile na Srebrnej wiało, to teraz już urywało.
Cel osiągnięty, zdjęcie zrobione, kuzyn zaskoczony i tempem, i miejscem, czas na zejście. Im było niżej, a bliżej lasów bukowych, które przetrwały nieszczęścia, było gorzej. Chłopcy uśmiechnięci byli do pierwszego “złamania” drzewa przez podmuch. Tutaj wiatr robił już porządki. Ludzie jak w parku szli do góry, ale cały szlak już był w gałązkach. My uciekaliśmy z tego miejsca i szło nam to rewelacyjnie.
Czasami trzeba było się przytrzymać słupka, czasami kamienia, ale najważniejsze że szło się po wodzie…jakoś to tak było lepiej.
Idąc żółtym szlakiem obok schroniska na początku, w pewnym momencie, gdy kończy się droga Langego robi się skrót. Czekały na nas dwie atrakcje. Pierwsza Perć Gwarków. My tam byliśmy już kiedyś ale Kuzyn i Asia nie.
Mija się szpaler daglezji, wielkich, które nic nie miały sobie z wiatru i podchodzi się niebieskim szlakiem do tego miejsca. Robi wrażenie, gdy patrzy się w dół…i z dołu.
Te mało ćwiczonko rozkręciło Janka i był gotowy prowadzić. Nie dałem szans nudzić się ekipie i doszliśmy pod skocznię narciarską. W końcu można nią wejść i przejść na skróty Drogą Saperów do końca.
Zaskoczenie było, co niektórzy zgięci w pół wchodzili, ale potem był luz i Janek mógł dokuczać Kuzynowi no i mi oczywiście.
Okazało się, że można zrobić wyjątkowy spacer z którego wszyscy są zadowoleni. Przewyższenia całkiem spore, trochę zmęczyły, a odległość właściwa jak na góry, nic tylko zapraszać na świetny spacer w świetnych górach. Uwaga, jednak nie podczas wiatru.