2010.04.07 – "Ja też!" Antonia Naharro i Alvaro Pastora przełamuje milczenie wokół osób z zespołem Downa” – wykorzystajcie to
kwiecień 7, 2010 by Jarek
Kategoria: Wydarzenia
Tęsknota za zwyczajnością
Barbara Hollender
"Ja też!" Antonia Naharro i Alvaro Pastora przełamuje milczenie wokół osób z zespołem Downa.
To niezwykły obraz. Jego bohater Daniel ma 34 lata. Jest pierwszym Europejczykiem z zespołem Downa, który skończył wyższe studia.
Płyniemy tą samą łodzią – Z Alvaro Pastorem rozmawia Anna Kilian
Rozwijał się głównie dzięki matce, która nie przestawała z nim rozmawiać. Z ogromną delikatnością kamera pokazuje jej dramat, gdy zaczyna rozumieć, że syn, dotąd od niej uzależniony, wyrywa się do własnego życia. Bo Daniel, choć stale mieszka z rodzicami w Sewilli, podejmuje pierwszą pracę w ośrodku pomocy społecznej zajmującym się ludźmi niepełnosprawnymi.
Laura jest urzędniczką w tym biurze. Ani bardzo młoda, ani bardzo piękna, pod maską pewności siebie kryje rany wyniesione z dzieciństwa i nieudanych miłości. Samotność zagłusza, uprawiając seks z poznanymi w barze facetami. Ta dwójka ludzi naznaczonych przez los, zbliża się do siebie.
Jednak Pastor i Naharro nie serwują widzom łatwego happy endu. Laura wie, że Daniel to jeden z najlepszych, najmądrzejszych i najcieplejszych ludzi, jakich w życiu poznała. Zdaje też sobie sprawę, że żaden mężczyzna nie kochał jej i pewnie nigdy nie pokocha jak on. Ale przecież, choć dość samodzielny, jej przyjaciel jest upośledzony umysłowo.
Kobieta nie przeskoczy wszystkich barier i społecznych uprzedzeń. Zgodzi się na seks z Danielem, ale postawi sprawę jasno: tylko raz. A on przyjmie tę chwilę szczęścia, zaakceptuje, że będzie trwała krótko i przeminie. Może przewalczyć własne słabości. Ale nie pokona wszystkiego, co zakodowane w mentalności ludzi. Ma dużą głowę, krótką szyję, jest powolniejszy. Inny.
I to właściwie tyle. Żadnych morałów, żadnego wyciskania łez, grania na emocjach. Ot, historia człowieka, który – choć dotknięty przez los – idzie dzielnie przez życie. A siłą filmu jest to, że bohater jest postacią autentyczną: odtwórca głównej roli Pablo Pineda, nagrodzony na ostatnim festiwalu w San Sebastian za najlepszą rolę męską.
Oswajanie choroby
Ludzi z zespołem Downa zbyt często otacza wstydliwe milczenie. Bywa też, że muszą zmierzyć się z drwiną, agresją albo strachem. Sztuka nie powinna się od nich odwracać. Tymczasem, choć powstają filmy o ludziach umierających na raka czy zapadających w śpiączkę, choć zdarzają się obrazy o schizofrenikach i osobach, które popadają w obłęd, nie dając sobie rady z traumami życia, niewielu filmowców chce opowiedzieć o chorych na Downa – często zdeformowanych fizycznie, uzależnionych od opiekunów, dziwnych.
Problemy ludzi z syndromem Downa pojawiają się czasem w bliskich życiu telenowelach. W Stanach jest grupa aktorów cierpiących na tę chorobę. Chris Burk stał się jednym z bohaterów serialu ABC "Life Goes On". W innej telenoweli "Touched by an Angel" gra anioła, który ukazuje się niepełnosprawnej kobiecie, by zapewnić, że Bóg ją widzi i jest dla niej nadzieja. W soap operze BBC "EastEnders" bohaterom urodziło się dziecko z downem.
Niedawno w serialu "Family Guy" jedna z bohaterek, dziewczyna dotknięta zespołem Downa, wyznała: "Jestem córką byłej gubernator Alaski". Ostro zaprotestowała Sara Palin, która naprawdę ma dziecko cierpiące na tę chorobę. Ale generalnie wprowadzanie na mały ekran, a więc i do domów telewidzów, problemów osób niepełnosprawnych, pełni rolę edukacyjną, oswaja z innością, wywołuje empatię.
Między bajką a życiem
Ale na duży ekran takie wątki trafiają rzadko. Jak dotąd najpełniej postać człowieka chorego na zespół Downa naszkicował Belg Jaco van Dormael. W "Ósmym dniu" biznesmen pracoholik, którego opuszcza żona, w trudnym momencie życia spotyka mongoidalnego chłopca, uciekiniera z domu opieki. I okazuje się, że ten niepełnosprawny nastolatek, jak amerykański Gump, jest lepszy od innych, wiecznie zapędzonych, obojętnych, tracących wrażliwość na świat. To właśnie on – przepełniony wewnętrzną dobrocią – uczy nowego przyjaciela, czym jest miłość. Pod jego wpływem biznesmen walczy o odzyskanie rodziny.
Dormael nie epatuje widza nieszczęściem. Portretuje człowieka z zespołem Downa, który bardzo wiele rozumie, który marzy i tęskni. Scena samobójstwa, gdy chłopiec bez żalu, z ulgą, zjada czekoladki, na które jest uczulony, by doznać śmiertelnego wstrząsu i połączyć się z czekającą na niego w niebie matką – jest obrazem, który długo zostaje w pamięci. Razem z pytaniem, co zrobiliśmy, by go zatrzymać, tu na ziemi.
Jednak "Ósmy dzień" utrzymany jest w konwencji nierzeczywistej, smutnej bajki. Oparte na faktach "Ja też!" to samo życie.
Mam przyjaciela, którego córka urodziła się z zespołem Downa. Dziś jest wspaniałą, wrażliwą dziewczyną. Pochłania filmy, interesująco rysuje, kiedy ojciec wyjeżdża, pisze do niego piękne esemesy. Jest kochana przez najbliższych. Ale jak powietrza łaknie zwyczajnego życia. Nie chce litości. Tęskni za przyjaźnią, miłością.
Filmy w rodzaju "Ja też!" przypominają, że tacy ludzie jak Pablo Pineda czy Cela są wśród nas. Potrzebują akceptacji, nie chcą żyć wypchnięci na margines. Wiele czują i wiedzą. Mają swój świat. Często czystszy i lepszy od naszego.