Jagodna … z Bonitum
sierpień 30, 2021 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Najbardziej spodobałby mi się tytuł tego wpisu zaczerpnięty z Asi: Odkrywcy Puszczy Amazońskiej na Jagodnej. Tak wyglądało nasze wejście na Jagodną z Turystycznym Bonitum podczas oczka pogodowego.
Plan był ambitny, ale tym razem pogoda decydowała. Mieliśmy mieć 3 godzinne “oczko” bez deszczu, więc plan trochę okrojony i zmieniony.
Zgodnie z prognozą, gdy przyjechaliśmy właśnie skończyło padać. Chcieliśmy tym razem iść wszyscy, dodatkowo testując drogę czy nadawałaby się na wózek “górski”. Humory jak zwykle dopisywały, wszyscy zwarci i gotowi pojawili się z Panem Bogdanem na parkingu przy schronisku Jagodna na przełęczy Spalona.
Po zdjęciach wystartowaliśmy, czyli Kamil poszedł jak zwykle, a wszyscy za nim, jeszcze wspominając ten okrzyk “Kto idzie w góry? Bonitum!”
….i biorąc pod uwagę dyskusję u Pana Marszałka na temat “…matki samotnie pchającej wózek przygotowany do wypraw górskich z dzieckiem pod górkę”, wiemy że taka opcja nie istnieje nawet tutaj na Jagodnej. Start na nią, jak i sam niebieski szlak to szeroka szutrowa droga, ale jedna osoba nie wypcha wózka do góry. Dla nas za to było idealnie. Dla każdego, także nowych osób. Hania wodzirej, wszystkich wspierała i nie było marudzących. Gadania było dużo, ale droga na to pozwalała.
Żeby nie było, że to takie łatwe. Owszem mamy szeroką “towarzyską” drogę, ale dla tych którzy nie chodzą po górach, te drobne podejścia, nie były takie proste kondycyjnie. No i grupy się podzieliły, na tych co gonili Kamila i tych, którzy po prostu szli. Zatrzymywaliśmy się jednak co pewien czas, by połączyć siły, chociaż na chwilę…na zdjęcie! Które to!!!
Muszę przyznać, że co raz większy podziw miałem tego dnia dla Tomka i Łukasza. Szli po tych kilku naszych wycieczkach, niesamowicie sprawnie, z zacięciem. Filip, który ostatnią wyprawę mocno przeżył, tym razem szedł i żartował. Było nieźle. Dziewczyny trzymały się razem, Hania była to tu, to tam i gadały.
Żeby nie było za łatwo znów, część osób poszła za nami na Jagodną Północną. Świetnie dał sobie rady z podejściem Kuba, a potem zaczęła się Amazonka, jak to stwierdziła moja żona. Spadł deszczyk, oczywiście mokry, trawy były mokre, a my mieliśmy dojść jeszcze do Jagodnej pod wieżę.
Gucio miał tutaj swoją szansę na zbieganie, co wykorzystał skrzętnie, a ja zanim pogoda popsuła wszystko, oglądałem moje wrzosy, ulubione.
Do wieży już szliśmy w deszczyku “amazońskim” czyli niby nie lało, a wilgoć była wszędzie. Odkąd powstała wieża, oznaczenie szczytu przesunięto, ale wciąż jest to jagodowe cudo, co mnie cieszy.
Cel osiągnięty, ale nie wszyscy byli zmęczeni. Korzystając z naszego doświadczenia, pociągnęliśmy grupę zdobywców na nietypowy powrót skrótami, jak zwykle. Zostawiliśmy szlaki i w dół na zachód, nietypowo jak na te góry.
Zaczęła się “amazonka” . Trawy na ścieżce były pełne wody i małego bagienka. Co niektórzy już deklarowali, że “pływają” ale “spadaliśmy” dzielnie w dół. Naszym celem było skrzyżowanie dróg leśnych o nazwie Jodła. I nie było aż tak źle. Gdy weszliśmy do lasu, to było wręcz lepiej, bo nie było deszczu, do momentu gdy musieliśmy przejść przez źródliska. Hania z Łukaszem świetnie współpracowali i szli twardo do przodu. Nic nie było w stanie ich zatrzymać.
Tomek też szedł bez lęku, chyba najbardziej zdeterminowany z grupy. W końcu musieliśmy trawersować zbocze, bo droga przynajmniej nadawała się do “amazonki”. Tam wiatr złapał Kuba, który nagle z przodu się pojawił. W końcu dotarliśmy do Jodły. Stamtąd mieliśmy “skok” do żółtego szlaku, o ile dobrze się trafiło ze ścieżką.
Dla niektórych tylko maczetę trzeba było, by przejść przez bagna i trawy Gór Bystrzyckich.
…gdy deszcz padał, a uśmiech wciąż gościł na twarzy doszliśmy na parking. nie wiedzieć czemu szybciej od grupy, która wracała tą samą drogą.
Skróty zostały zaliczone. Ekipa nie krzyczała na mnie za “wynalazki” i szkoda było że zdobywaliśmy Jagodną w tym deszczyku. To już przedostatnia wyprawa Bonitum w tym cyklu. Dla nas ostatnia, szkoda. Jak widać, ludzie mogą chodzić po górach, gdy da się im szansę. Cieszę się z tego czasu jaki razem spędziliśmy, może się jeszcze kiedyś uda.
“Kto idzie w góry? BONITUM!!!” będę pamiętał.