Jagodna z Mikim KGP po raz 5
grudzień 9, 2024 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Jak postanowiliśmy, tak robimy. Zaczynamy naszą Koronę Gór Polski (KGP) po raz piąty, ale z Mikim, jego wspaniałymi Rodzicami i oczywiście Pańcią, maltańczykiem który żadnej góry się nie boi. Dla jednych miała to być góra, dla innych spacer, dla innych “Mount Everest”. Najważniejsze, że umówiliśmy by iść RAZEM, by spędzić miło czas.
Podjechaliśmy pod Spaloną, gdyż wybraliśmy “tradycyjne” podejście na Jagodną, niebieskim szlakiem, od strony schroniska. Czekała na nas atrakcja, nasz pierwszy w tym roku śnieg. Pańcia nie mogła się naszczekać na ten widok. Tak jak Janek nie mógł się doczekać, żeby móc iść z Pańcią.
Weszliśmy na szlak. Pańcia została wypuszczona i Janek od razu przyhamował. Nie miał kto go ciągnąć. Jednak był Mikołaj i chłopcy szli wygłupiając się razem…w końcu był śnieg! Pierwszy cel: Jagodna Północna. Choć nie jest to cel do KGP, to warto jednak tam wejść, skrótem od szlaku. Tym razem jednak trzeba było trałować szlak, więc szybko zdjęcie i powrót na “niebieski”.
Pańcia rozbawiona szalała przez śnieg, który był dla niej jak jedna wielka zaspa. Była wspaniała, aktywna i oczywiście wszystkich chciała mieć obok siebie. Chłopcy za to dokuczali jej śniegiem, ale i sobie. Uśmiech nie schodził im z twarzy. Oto chodziło.
Dla mnie ta wyprawa miała być też specjalna. Dostałem od Szerpów Nadziei ich czapkę i koszulkę. Nie mogłem przejść obok tego. Wdzięczny za to jakimi ludźmi są, ubrałem się w nie i zadowolony wyróżniałem się w grupie, w końcu pomarańczowy nie jest tak popularnym kolorem w szczególności, gdy mamy taką zimę. :)
W końcu doszliśmy. Janek nawet odważył się wejść na wieżę za Mikim i jego Tatą, choć tylko do połowy. Pańcia wygrzewała się u Mamy Mikiego, a my odpoczywaliśmy. To było to!
Odpoczynek był krótki. Zrobiło się nawet pusto. Chłopcy bez Pańci szli zagadani. Dyskutowali, przekomarzali się, ale przede wszystkim korzystali ze śniegu. Gdy myślałem, że będziemy wolno schodzić, śnieg nas rozbawił. Tato Mikiego zbudował pierwszą kulę, potem drugą, a chłopcy niczym z “dziadka i rzepki” pchali, ciągnęli je razem. Nie było jednak łatwo, łatwiej było gadać i wygłupiać się.
W ten sposób dzielna ekipa wróciła do schroniska i parkingu. Był to świetny spacer, pełen zabawy i radości ze śniegu. Aż nie mogę się doczekać kolejnej wyprawy, być może na Chełmiec. To był dobry czas dla nas.