Jaśka “siedzenie” na historii.
maj 15, 2017 by Jarek
Kategoria: Nasze Góry
Gdy podczas ostatnich wycieczek trafiliśmy do zamku Rogowiec, zauważyliśmy że może to być interesujące dla chłopaków jako cel wędrówki. Dolny Śląsk ma wiele ciekawych zamków, miejsc tajemniczych i historycznych wartych odwiedzin. Tym razem trafiliśmy na pogranicze czesko-polskie Gór Złotych.
Zaczynam od tego zdjęcia. Nie wiem czy wiecie, ale Jasiek siedzi na “historii”. Ta historia podczas całego dnia nas mocno intrygowała.
Zaplanowaliśmy naszą wycieczkę na ok. 14 km, by w istocie zrobić 11,4 km wykorzystując pewne skróty, których po prostu nie ma na poniższej mapie.
https://mapa-turystyczna.pl/route?q=2117n,2101n,2125n,2124n,2123n,2177n,2117n
Naszym pierwszym celem były ruiny zamku Karpień. Pogoda była świetna, stąd widać było doskonale zarówno Śnieżnik i Czarną Górę z jednej strony, a z drugiej Borówkową.
Droga do ruin wiodła przez cały czas przez las, z jego różnymi interesującymi miejscami.
Ja zwróciłem uwagę na tego buka, który wyglądał jak olbrzymi krzew…nigdy nie widziałem czegoś takiego.
Janek zwrócił uwagę na strumyki…każdy strumyk, gdzie mył ręce lub starał się przejść bez zamoczenia.
Ciekawym miejscem były pozostałości wsi Karpno, która w latach 50-tych po prostu wyludniła się. Pozostał w całości kościół, który fajnie wygląda jako zabytek architektury, dzisiaj utrzymywany przez leśników i myśliwych.
Bardzo mi się spodobało na tym etapie zdolność Jaśka do “hamowania” Kamila, który wyraźnie przyspieszał. Prosił go o pomoc, by wziął go za rękę i to było to. Przez całą wycieczkę trwała “walka” kto ma być liderem i Jasiek jak nie mógł wygrać “fizycznością” to wygrywał sprytem.
Podejście na górę zamkową było łatwe, miłe…ale dostarczyło też emocji, gdy usłyszeliśmy grzmoty burzy “przy niebieskim niebie”.
Podobnie jak w Rogowcu ruiny zamku pokazywały tylko jego obrys i dawały możliwość oglądnięcia wspaniałych gór z wysoka.
Patrząc na Śnieżnik nie przeczuwaliśmy jeszcze tego, że pogoda zaraz się może zmienić.
Z zamku pokierowaliśmy się ku szlakowi Przyjaźni Polsko-Czesko-Słowackiej. W latach 80-tych to tutaj i na Borówkowej kurierzy Solidarności i Czechosłowackiej Karty 77 spotykali się w umówionych miejscach…najczęściej przy słupku na którym właśnie siedzi Janek. Ten akurat nosił kryptonim “Anita”.
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Solidarno%C5%9B%C4%87_Polsko-Czesko-S%C5%82owacka
http://naszesudety.pl/szlak-kurierow-solidarnosci-w-gorach-zlotych.html
http://www.sudety24.pl/artykuly/szlak-solidarnosci/
Szlak ten jest dziś zarówno po polskiej stronie, jak i czeskiej fajnie opisany. Mi się to podobało.
Idąc szlakiem przeszliśmy przez najwyższy, całkowicie zalesiony szczyt Kobylej Kopa na poziomie 850 m npm.
https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Kobyla_Kopa
Potem idąc cały czas granicą minęliśmy kopalnię uranu w Zalesiu … i zdecydowanie przyspieszyliśmy słysząc powtarzające się grzmoty. Końcówka niestety, to był już prawie bieg.
Udało nam się, dzięki dobrym butom. Przy tej okazji chcę podziękować Salomonowi, Panom: Robertowi i Przemkowi za udzielenie istotnego upustu na zakupienie nowych super butów dla Kamila, które go “napędzały” przez cały czas naszej wędrówki.