Jaworniki.
marzec 14, 2019 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Jaworniki szczyt o wysokości 908 m npm należy do listy Diademu Gór Polski. Dla wielu z Was będzie się kojarzył z Bieszczadami, ale to nie są Bieszczady!!! Żuków tak nazywa się pasmo, gdzie Jaworniki są najwyższą kulminacją i należą do Gór Sanocko-Turczańskich. Coś nowego chciałoby się powiedzieć.
Jaworniki są ostatnim ze szczytów w tej części Polski, którego nie zdobyliśmy, a ponieważ w samych Bieszczadach wiało i to mocno, postanowiliśmy wejść na nie ze Żłobka, miejscowości o tej sympatycznej nazwie.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jaworniki_(G%C3%B3ry_Sanocko-Turcza%C5%84skie)
https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%BBuk%C3%B3w_(pasmo_g%C3%B3rskie)
Po pierwsze układ gór jest specyficzny o tyle, że silny wiatr “przewiewał” ponad górami. Po drugie układ półkola powodował bardzo specyficzne warunki w każdej z części tej góry. My zaczęliśmy od miejsca, gdzie wydawało nam się wejść najlepiej…gdyż nie ma oznaczenia szlaku!!! Wybraliśmy do wejścia drogę oznaczoną na naszej mapie.
Każda zła sytuacja może być dobrą. Błoto wytworzone przy zwózce drewna było OGROMNE…ale od tego są bale drzew by przejść. Poniżej Janek na tle całego masywu.
Zeszliśmy z rozjeżdżonej drogi na łąkę i fantastycznie się szło do góry.
Nie trwało to jednak zbyt długo. Musieliśmy wejść na drogę i błoto, gdyż stok południowy po prostu tak ma. Dodało to kolorów do naszego przejścia, bo trzeba było mijać wyjątkowe problemy, stąd droga się nie nudziła.
Na wysokości blisko 800 metrów wszystko się zmieniło. Śnieg, mokry, ciężki był wszędzie. Co gorsza zapadał się w nim człowiek po uda…nie było to łatwe.
Każdy błąd w wyborze drogi kosztował nas sporo wysiłku i przypomniało mi się od razu nasze wejście na Kowadło z trałowaniem szlaku. Nawet wstawianie nóg w wcześniejsze ślady, nie ułatwiało wejścia, bo po prostu zapadaliśmy się jeszcze głębiej.
Po walce zdobyliśmy go w końcu, a miał być taki łatwy…nie uwzględniliśmy jednak zwózki drewna i rozjechanej drogi leśnej i potem olbrzymiej ilości mokrego śniegu. Miało być łatwo a było zimowo po prostu.
Na górze nie dało się postać za długo, gdyż tutaj jednak wiatr mocno wiał. Nauczeni podejściem, zdecydowaliśmy zejść szlakiem zielonym-edukacyjnym, który na szczycie się pojawił jako opcja do zejścia.
I to był bardzo dobry wybór.
Najpierw 5 minut pod wiatr, ale dobrze zbitym śniegiem. Potem skręt w las i z góry…i było bardzo przyjemnie, do momentu, gdy doszliśmy do drogi.
Tam nagle okazało się, że jest prawie metr śniegu, który nie dość, że mokry to zapadał się po kolana. Byliśmy mokrzy, ale Janek prowadził, a jak nie mógł to prowadził tato…czyli ja miałem być saperem i być mokry cały, gdy moja rodzina mogła skorzystać z moich błędów.
Dojście do suchej drogi było przeżyciem Byliśmy zmęczeni. Góra nie jest trudna, to jednak śnieg decydował o tym, jaki wysiłek należało włożyć w jego zdobycie i wszystko wokół niego “szło”. Dla mnie rozgrzewka na Jaworniki, była mimo wszystko bardzo udaną wyprawą, przygotowującą nas do zimowego zdobycia Tarnicy…mieliśmy nadzieję, że pogoda nam jak zwykle pomoże.