Jeleniec, Czerwone Skałki, Radosno.
czerwiec 27, 2019 by Jarek
Kategoria: Nasze Góry
W Górach Suchych niewiele mamy nieznanych dla nas ścieżek…ale mimo wszystko takie są. W niedzielę postanowiliśmy wystartować na zdobycie ostatnich szczytów i w końcu dojść, zobaczyć Czerwone Skałki.
Ponad miesiąc temu na koniec zimy (dziwnie to brzmi, gdyż był to maj) próbowaliśmy zobaczyć Czerwone Skałki i nie udało się. Tym razem mieliśmy to zrobić, żeby nie wiadomo co! Przy okazji mieliśmy przejść szlakiem, którym nigdy do tej pory nie przeszliśmy.
http://www.zespoldowna.info/suchawa.html
https://pl.wikipedia.org/wiki/Czerwone_Skałki
https://pl.wikipedia.org/wiki/Zamek_Rogowiec
https://pl.wikipedia.org/wiki/Zamek_Radosno
Co to są Czerwone Skałki? Są to wystąpienia czerwonych porfirów, bardzo nietypowe i ciekawe. Każde z nich ma inny charakter. Zaparkowaliśmy w Rybnicy Leśnej obok takiego “małego” wystąpienia przy przełomie rzeki Rybna.
Charakterystyczną cechą Gór Suchych jest to, że mają takie przełomy, dolinki i to, że są bardzo wyniosłe, mają ostre, stroma zbocza. Oznacza to, że najpierw trzeba mocno się zmęczyć by wejść na “poziomy przejścia”, by potem miło spacerować. Janek dzień wcześniej był z nami na Skalnym Stole w Karkonoszach. Jeżeli ktoś się spodziewał, że nie będzie miał sił, to się pomylił już na starcie.
Właśnie start. W momencie gdy popatrzyliśmy do góry mieliśmy zbocze niemalże pionowe przy nas. Zdecydowaliśmy się wejść na nasz pierwszy cel ruiny zamku Rogowiec droga leśną aż do niebieskiego szlaku. W tej sytuacji było trochę serpentyn, ale nie odczuwało się trudów podejścia. Czerwony specyficzny kolor ziemi zwrócił uwagę tylko na samym początku, a potem było jak zawsze: Janek pierwszy z uśmiechem, Kamil drugi…a po chwili odwrotnie.
Podejście do Rogowca było fraszką, ale wymagało śniadania. Było zatem śniadanie. Kolejnym celem miało być wejście na Jeleniec 902 m npm na którym nigdy nie byliśmy. Jest to miejsce szczególne w lipcu, gdyż rośnie na jego zboczach tysiące lilii, ale to nie był jeszcze czas na to.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jeleniec_(G%C3%B3ry_Kamienne)
Wejście na szlak niebieski, który prowadzi na szczyt znajduje się tuż za Skalną Bramą grupa skałek…gdzie zazwyczaj robi się ognisko na to wygląda. Podejście jest zaskakujące, strome, wąskie jak w prawdziwych wysokich górach….chłopcy dali radę.
Wydarzeniem jednak nie była góra, a roje białych mszyc które atakowały nas z buków. Nie stanowiły miłego akcentu, więc przejście było szybki i sprawne. Zdjęcie zrobiliśmy przy wyjątkowym słupku oznaczającym górę i poszliśmy na Turzycę i Klin idąc północną granią Gór Suchych.
Turzyna będąca niedaleko zaskoczyła nas. Choć jest niewiele niższa od Jeleńca bo ma 895 m npm, to nie ma lasu a od strony Wałbrzycha jest w istocie dziką łąką. Wejście na nią dało widok na całą centralną część Gór Suchych z Waligórą i Suchawą, która była kolejnym naszym celem.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Turzyna
Kolejną niespodzianką było przejście pod Klinem, ostatnim szczytem w tym ciągu szlaku. Góry Suche pokazały się z kompletnie innej strony niż to co do tej pory znaliśmy. Łąki, łagodne doliny i oczywiście widoki niczym nie ograniczane.
Tutaj Waligóra niczym głowa delfina i tak sobie od razu pomyślałem, że tylko “niedzielni turyści” potrafią odważyć się wejść na nią od “głowy” a nie od ogona.
http://www.zespoldowna.info/waligora-2.html
Z drugiej strony schodząc w dół do Andrzejówki patrzenie na te łąki, dzikie, pachnące pokazywało zupełnie inne góry od tych jakie do tej pory zwiedzaliśmy. W schronisku odpoczęliśmy przed głównym naszym celem. Czerwone Skałki znajdują się niedaleko na zboczu Suchawy. Wiedzieliśmy, że będą wymagały szukania, więc Janek zarządził drugie śniadanie i odpoczynek.
Wejście jak się okazało nie było trudne. Idąc szlakiem rowerowym pod zboczem Suchawy, mija się ścieżkę która po prostu prowadzi urwistym zboczem aż pod osuwisko.
Wyglądają one po prostu niesamowicie…ale i niebezpiecznie! Jak się okazuje to nie są jedyne takie miejsca, ale my w tym momencie już zaspokoiliśmy naszą ciekawość. Kolejnym celem były ruiny zamku Radosno, które miały być po prostu po drugiej stronie. Tam też nas do tej pory nie było.
http://przyrodniczo.pl/cenne-tereny/pomnik-przyrody-czerwone-skalki/
I rzeczywiście zejście z Czerwonych Skałek było bardzo szybkie i od razu mieliśmy wejście na Radosno. Jankowi oczywiście pasowało to najbardziej, bo wieża przecież…a cóż, że bez schodów.
Wróciliśmy do Andrzejówki i stamtąd skrótami chcieliśmy wrócić do auta.
O ile wejście pod Klina żółtym szlakiem było czymś fajnym dla Jaśka, to po chwili zaczął się kryzys, bo Kamil był pierwszy i miał więcej sił. Lekarstwem okazała się Mama i jej wsparcie oraz bycie pierwszym oczywiście.
Jak się okazało była to nasza najdłuższa wyprawa po tych wspaniałych górach. Zwiedziliśmy ostatnią ich część po której do tej pory nie wędrowaliśmy. Poznaliśmy miłego turystę z Dzierżoniowa z którym fajnie się spotykało w różnych miejscach. Zmęczeni wracaliśmy do domu, z tym wyjątkiem że Janek jako pierwszy już w samochodzie był “zregenerowany”.