Kamyk, Czerwień, Bochniak
maj 26, 2020 by Jarek
Kategoria: Nasze Góry
Ostatnia część polskich Gór Bystrzyckich leży wzdłuż granicy z Czechami na samym południowym krańcu Kotliny Kłodzkiej. Kamyk o wysokości 721 m npm, jest najwyższym wzniesieniem tego regionu o nazwie Płaskowyż Czerwień i szkoda, że nie można przejść na czeską stronę w Góry Orlickie obecnie.
Zapowiadano opady deszczu wszędzie, ale nie w Międzylesiu. Nie każdy wie, że ta część Dolnego Śląska ma zupełnie inny klimat, bardziej kontynentalny i cieplejszy. To nas ucieszyło. Zaparkowaliśmy auto na dworcu w Międzylesiu i chcieliśmy dojść trawersem do Kamieńczyka wsi na “końcu świata”, a stamtąd wracając przejść przez najwyższe szczyty: Czerwień o wysokości 703 m npm i Bochniak 712 m npm. Wysokości niezbyt duże, ale nie one są istotne, tylko jaka jest różnica wysokości między doliną a szczytem. Tej trochę jest.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kamyk_(Góry_Bystrzyckie)
Pogoda była zdradliwa. Wiało i niby było 12 C…ale chyba nie było, a ponoć jest tutaj tak ciepło. Tak jak ostatnio, Kamil wysunął się na prowadzenie i tyle go było widać i słychać. Janek z kijami powoli się rozgrzewał, a my się zastanawialiśmy gdzie są te góry.
Początek szlaku żółtego, to krowy, psy i piękna zieleń jaworów. Nagle się okazało, że “park” się skończył a pojawiły się góry. Jednak.
Dodatkowo pojawiło się błotko, duże wyzwanie dla jednych bo brudzi, dla innych bo jest śliskie, ale była górka. Z niej weszliśmy do lasu i było miłe zaskoczenie. Piękna polana z wąwozem. Na tym zdjęciu świetnie widać przestrzeń na jaką zazwyczaj odchodzi Kamil, po prostu idący sobie i goniący go Janek.
Na szczęście dla mnie, wszyscy poszli źle i nie zauważyli szlaku. W ten sposób ja byłem pierwszy w tym momencie. Weszliśmy do lasu, bardzo zielonego jaworami, brzozami. Nagle wyszła z przeciwnej strony rodzina-turystów i to nas zaskoczyło w tym pustkowiu, no bo Kamieńczyk do którego idziemy to miejsce ponoć “wymarłe”.
Zanim się jednak dochodzi do wsi, to pojawiają się pierwsze letniska i Graniczna Góra, która nie wygląda tylko na 711 m npm. Owszem jest dość łagodna na szczycie, ale by podejść do niej, to widać trzeba było mieć dużo sił…a my nie mogliśmy znaleźć ani zejścia do Kamieńczyka, ani podejścia pod tą górę. Skończyło się na tym, że poszliśmy żółtym szlakiem do przodu, oglądając ją z drugiej strony wsi.
https://pl.wikipedia.org/wiki/G%C3%B3ry_Bystrzyckie_(Sudety)
Gdy popatrzyliśmy się do tyłu, widać było nasze górki przez jakie przeszliśmy od Międzylesia. Było po prostu sielsko.
Idąc pod górkę przez wieś, niezłym asfaltem, obszczekiwani przez kilka psów, zobaczyliśmy tabliczkę koniec wsi i drogi. Dziś Kamieńczyk to nie wieś, ale świetne, ciche letnisko, przygotowane na wakacje i wizyty w Czechach, choć w dzisiejszym momencie nie jest to możliwe. My jednak śmiało do końca, a tam żołnierze stojąc na końcu drogi rozpalają ognisko. Już coś chcieli powiedzieć, ale głośne Janka: “Dzień Dobry” i ostry skręt w prawo na zielony szlak wzdłuż granicy uspokoił ich.
Spodziewaliśmy się, że będzie chociaż tabliczka, że to Kamyk…ale były tylko znaki szlaków. Nie zatrzymywaliśmy się, choć Kamieńczyk z tej strony wyglądał rewelacyjnie. Poszliśmy zielonym szlakiem w kierunku tajemniczego miejsca o nazwie Czerwony Strumień.
…jednak zanim doszliśmy, to stwierdziliśmy, że jednak jesteśmy na Kamyku i trzeba odpocząć. Było warte to miejsce tego. Dla mnie Góry Bystrzyckie to najlepsze miejsce do oglądania wszystkiego i na pewno gór. Prawie jak Bieszczady.
Siedzieliśmy a za nami Śnieżnik, Trójmorski Wierch, które choć w chmurach wyglądały świetnie. Gdy wstaliśmy i popatrzyliśmy do przodu….mieliśmy całe Góry Bystrzyckie aż do Jagodnej przed nami…Czerniec i Gniewosz na pierwszej linii.
https://www.zespoldowna.info/czerniec-gniewosz.html
W końcu doszliśmy do miejsca, gdzie … była wioska, sanatorium dla SS…jednak pozostały tylko ruiny.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kamie%C5%84czyk_(wojew%C3%B3dztwo_dolno%C5%9Bl%C4%85skie)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Czerwony_Strumie%C5%84
Jak się okazało dla nas bardziej istotne były bieszczadzkie krajobrazy. To już kiedyś napisałem: Bieszczady w Sudetach…to Góry Bystrzyckie, niezwykłe pod tym względem.
Nie wiadomo było na co patrzeć, czy na Góry Orlickie i Anenský vrch, czy na Jagodną, czy na Mały Śnieżnik, a może Trójmorski. Wszystko było pięknie podane jak na dłoni.
My schodziliśmy żółtym szlakiem w dół, w kierunku pierwszej góry o nazwie Czerwień. Nagle Asia krzyknęła:”O jaka duża dżdżownica…prawie na nią stanęłam.” Po analizie wielkości, krzyczała: “To jaszczurka!” Tak to był padalec w świetnej kondycji.
My tu o jaszczurkach, a Kamil szedł.
Bardzo żałuję, że w takich górach nie ma oznaczonych szlaków przez ich najwyższe szczyty. My jednak korzystaliśmy z dróg jakie zostały po zwózkach drewna. Szło się dzięki temu świetnie….a w lipcu będzie zupełnie rewelacyjnie, bo jagód więcej niż na Jagodnej.
Włączyliśmy GPS-a i szukaliśmy. Jak się okazało, pewna prawidłowość istnieje tutaj: tam gdzie masz na drzewach literę P, to oznacza, że jesteś na szczycie…tak myśleliśmy. Zdobyliśmy Czerwień i poszliśmy prosto na kolejny szczyt.
Zdziwiliśmy się w pewnym momencie. Dla mnie to wyglądało jak wielkie skrzyżowanie…tylko w lesie.
Jednak, to był plac budowy rowerowego single tracka. My oglądając się jak na skrzyżowaniu, to było silniejsze od nas, przeszliśmy na drugą stronę, bo tam był nasz drugi cel Bochniak. I tak jak za pierwszym razem jakoś weszliśmy na szczyt, a tam znaleźliśmy drzewa w centralnym punkcie szczytu z literami P. Tyle drzew z literą P w jednym miejscu nigdy nie widziałem…i to kazało nam na nie popatrzeć. Wszystkie były objedzone przez kornika niestety.
Wróciliśmy na “skrzyżowanie”. Stwierdziliśmy po analizie, że single track jest jeszcze w budowie i na pewno nie będzie nikt tędy jechał, a nam pięknie pasował w dół….bo nie chcieliśmy po drodze. Dla chłopców było to wymarzone miejsce do zejścia, tylko że po chwili skończył się i okazało się, że “małe” górki od tej strony potrafią byś mocno strome.
Zejście nie było łatwe, ale bardzo szybkie. Na horyzoncie widać było jak chmury się zbierają wszędzie ale jeszcze nie u nas.
Nie było zbiegania, podziwiania krów, ale szybko do auta nie czekając na nic…bo jak tylko przebraliśmy się, to Międzylesie pożegnało nas deszczykiem.
Przeszliśmy prawie całe Góry Bystrzyckie…no bez zielonego szlaku granicznego od Boboszowa na Kamyk i dalej do Niemojowa. Nie byliśmy na szlakach wzdłuż Dzikiej Orlicy, ale wrócimy gdy granica będzie otwarta by połączyć to z przejściem do Gór Orlickich. Jakie opinie? Dla Janka rewelacja. Wtedy, gdy to ma być trudne jest trudne. Jeżeli zagraża nuda, to można znaleźć skróty i to jest fantastyczne jak na Łomnicką Równię. Na pewno nie można powiedzieć, że Góry Bystrzyckie są łatwe. To zależy kto i jak chce się zmęczyć. Nawet dziś, “małe” góry dały “popalić” swoim przebiegiem, różnicą wysokości. Dla Kamila najważniejszym było to, że na koniec była nagroda…ale nie były to góry trudne dla niego. Ma za dużo sił. Dla Asi i dla mnie…to chyba ten efekt sudeckich Bieszczad, trudy podejścia pod Wolarz i niesamowita Góra Błażkowa zostawią najlepsza ocenę o tych górach, a jak będę chciał pomarzyć to z pewnością z rodziną wrócę na łąki Gniewoszowa…bez nikogo przez cały dzień. Niewiarygodne. Polecam Wam wszystkim.
https://www.zespoldowna.info/lomnicka-rownia-anielska-kopa.html
https://www.zespoldowna.info/wolarz-gora-blazkowatam-trzeba-byc.html