Klimczok, Czantoria Wielka.
listopad 26, 2018 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Po raz pierwszy nie byłem pewny czy chcę iść w góry. Dzień wcześniej jakoś dałem rady, tym razem miałem obawy…ale chłopcy na koniec jesieni mieli dostać nagrodę, więc pojechaliśmy na “wyciągi”.
Na Klimczok 1 117 m npm już raz próbowaliśmy wejść i nawet cieszyłem się, że mogę to napisać Gosi…ale jak przyszła burza to tylko schronisko oglądaliśmy czekając na możliwość zejścia w dół.
http://www.zespoldowna.info/pilsko.html
Tym razem brak mojej formy, był idealnym powodem, by chłopcom dać szansę na wjazd wyciągiem na Szyndzielnię, a mi żeby się nie forsować…ale to nie miało być tak lekko.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Klimczok
Wcześnie rano, i to polecam ze względu na brak miejsc parkingowych!!! dostaliśmy się do kolejki i jako jedni z pierwszych pojechaliśmy na górę.
Dojście do kolejki Janek wykorzystał na przećwiczenie równowagi na krawężnikach, tak dla zbicia nudy
W kolejce zaskoczył nas jednak ekscytacją że jedzie…nie było to typowe….a potem wszystko już było typowe. Wysiedliśmy za innymi ludźmi i przepchaliśmy się przez grupkę osób by mocno pójść do przodu z nastawieniem, że idziemy inaczej niż duża grupa ludzi, która wyraźnie zmierzała w tym samym kierunku. I tutaj uwaga: dla mieszkańców Bielska Białej jest to wspaniałe miejsce do wypoczynku aktywnego, jak się przyjedzie za późno to można mieć wrażenie, że jest się w centrum miasta, przepychając się między rowerami, wózkami, biegaczami, graczami, puszczającymi drony i wszystkim co nie jest do końca typowe dla gór.
Do Szyndzielni zatem prawie biegliśmy za chłopakami, a potem w dół i czarnym szlakiem w bok w kierunku Trzech Kopców, by zejść od typowo parkowej atmosfery.
Pogoda była fantastyczna, ciepło jak na ta porę roku….tak dobrego “górskiego” listopada ja nie pamiętam. Trasa była jednak trochę nudna, bo szliśmy przez las świerkowy i nic się nie działo, dopóki Janek nie zdecydował się wejść na czujkę myśliwską. I jak mu to wytłumaczyć, że to nie jest miejsce na wypoczynek. Nie było łatwo. Testował.
Doszliśmy do rozdroża pod Klimczokiem na końcu czarnego szlaku i nikt nawet nie był zmęczony. Gdzie te góry?
Zmodyfikowaliśmy nasze cele i skręciliśmy jednak na Klimczoka żółtym szlakiem. Stwierdziliśmy, że się jednak musimy zmęczyć, chociażby małym podejściem. Po przejściu kilkuset metrów Janek znalazł tabliczkę Klimczok i wciąż nie byliśmy zmęczeni…a pogoda zaczynała na niebie rysować swoją historię.
Zdjęcie Janka na tle Tatr obok Pilska i Babiej zrobiło wrażenie, nie tylko na mnie. Robiło się niezwykle.
Nie mogliśmy zejść z Klimczoka tyle dał uroku do tego oglądania widoków…ale Janek stwierdził, że biegnie w dół do schroniska po pieczątkę a Kamil wyraził życzenie HERBATA! że trzeba było zejść.
Dopiero schodząc widać było jak dominującą góra jest Klimczok. Widoki w dół, czy dalej na Skrzyczne i jeszcze dalej były wspaniałe, otwarte i nic tylko leżak i napawać się widokami…i chyba po to zrobiono kolejkę, by każdy mógł doznać tego uczucia.
Po herbatce postanowiliśmy poszukać Magury na wypadek, gdyby jakieś pomiary w przyszłości stwierdziły, że jednak ona jest wyższa niż Klimczok. Wyjście ponad schronisko znów pokazało jak złudna jest perspektywa obu gór, niby niskie, niby płaskie, nie wypiętrzone a jednak!
Z jednym ale: na Magurze 1 109 m npm miała miejsce katastrofa jak na wielu innych górach i nie było drzew…i to też jest zaletą. Nikt na Magurę nie wchodził z tych wszystkich mijanych turystów, a widok na Beskidy przedni!
https://pl.wikipedia.org/wiki/Magura_(Beskid_%C5%9Al%C4%85ski)
W tym wszystkim jest jeden problem. Jak chcesz znaleźć wierzchołek to nie jest takie łatwe jak nie będziesz trzymał głowy wysoko i patrzył się ku niebu. Chodziliśmy tym płaskowyżem w jedną i druga stronę, ale żeby nie było tabliczki?!!!
Później znaleźliśmy, a przechodziliśmy obok patrząc w dół by nie wpaść do kałuży…cóż w niej nie było widać odbijającej się tabliczki
Janek odhaczył kolejną górę i wskazał na schronisko na Szyndzielni by zrobić pieczątkę…więc nie było czasu na gadanie tylko do przodu.
No i właśnie, zeszliśmy z Magury do schroniska i zaczął się “park”. Musieliśmy się dostosować do tempa przejścia wielu, bardzo wielu spacerowiczów, rowerzystów i biegaczy…i przestało to być przyjemne, słuchając kto co miał na obiad, albo kto jakie ma problemy w rodzinie…byle szybko w dół!!!
Naszym drugim celem tego dnia, zlokalizowanym niedaleko, miała być Czantoria Wielka o wysokości 995 m npm – “…najwyższe wzniesienie Pasma Czantorii w Beskidzie Śląskim, dominujące w północnej części tego pasma.” Z tego tytułu także należy do Diademu. https://pl.wikipedia.org/wiki/Czantoria_Wielka
Jednak pogoda zaczynała się zmieniać i wiatr nie był przyjemny. Jednak biorąc pod uwagę “nagrodę” czyli wyciąg “musieliśmy” spełnić oczekiwania chłopaków. Jak to było ważne warto popatrzeć na ten film.
Co robi Jaś na wyciągu? To samo co zawsze, wszystkich wita i nie ma siły by było inaczej! Od wyciągu jak to Pani obsługująca go powiedziała, jest 30 minut spaceru na sam szczyt. Po pierwsze na górze wiało mocniej niż na dole, po drugie ludzi zdmuchiwało, a my już byliśmy na górze więc, przyspieszyliśmy. Jak się okazało znacząco!
Janek zażyczył sobie asysty Asi, bo wiatr i kurczowo się trzymał idąc szerokim “trotuarem”, bo ścieżką górską to raczej te podejście nie jest.
Zdjęcie i pieczątka którą można znaleźć w wejściu na wieżę po czeskiej stronie…Janek nawet nie sugerował o wejściu na górę…i szybkie zejście, bo wiatr wiał. To wszystko w 20 minut od zejścia z wyciągu!
I w dół…i jakoś ten wiatr mniej wiał, więc testowaliśmy “skróty” biegnące wzdłuż szerokiego wejścia-podjazdu, które były już podobne do szlaku górskiego. Janek mijał schodzących skacząc po kamieniach lub zbiegając w dół.
To czego nie zauważyliśmy przy podejściu teraz stało się atrakcyjne. CZANTORIA na tle której zrobiliśmy zdjęcie i widok całego Masywu Klimczoka.
Wiatr jednak się wzmagał i nie było to przyjemne.
Wpisaliśmy po tym dniu kolejne 2 szczyty do Diademu. Do linii Tatr i Beskidu Wyspowego zdobyliśmy już prawie wszystkie szczyty z Diademu…a chęci jak widać mamy coraz większe. Czas powoli myśleć o tym co będzie po tym?