Kłodzka Góra z Mikim KGP po raz 5
styczeń 13, 2025 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Wędrujemy dalej. Miki nie może doczekać się wypraw górskich z Jankiem. Janek wciąż wymyśla, gdzie by to pójść z Mikim. Nie można zatem nic innego zrobić, jak wracać w góry i nimi się cieszyć. Tym razem w sobotę miało już śnieżyć, wiać…ale w jednym przypadku od południa. Zatem pobudka ciut wcześniej niż zazwyczaj i w Góry Bardzkie na Kłodzką Górę i Szeroką Górę.
Chłopcy chodzą razem do jednej klasy. Tak się zgrali w tych górach, że teraz to co tutaj się dzieje, będzie przekładać się na to co będzie w klasie. Jak tylko wyszli z aut, to od razu Miki koło Janka, ten z Pańcią i szli po swojemu do przodu. Nie oznacza, że tak samo szybko, ale szli. Rozpoczęli od dyskusji o lokomotywach. Jak się okazało miał to być temat przewodni dzisiejszego dnia.
Wybraliśmy szlak niebieski na nasze przejście, taką graniówkę Gór Bardzkich. Asia ją uwielbia i zawsze wspomina nasze pierwsze wczołgiwanie się na Ostrą. Tym razem tak nie było. Miki wysportowany biegał w górę i w dół. Janek na szczęście wciągany przez Pańcię też stale szedł do góry. Tylko był lód pod świeżym śniegiem i nie było wyjścia, trzeba było ubrać raczki…o dziwo bez protestów. Musiało być bardzo ślisko na to wygląda dla niektórych.
Ostra została zdobyta sprawnie. Lepiej jednak z niej się zbiegało. Miki robiąc to, już nas zapraszał na lokomotywę z Czech o numerze 555, czyli na pokaz parowozów, które on uwielbia. Udało się zaskoczyć chłopaków w trakcie tej dyskusji, gdy pokazaliśmy im jak wygląda Ostra na tle innych gór. Było wyraźne zdziwienie.
Kumple tak się zagadali w swojej wędrówce, że z zaskoczeniem zauważyli, że są na kolejnym szczycie Gajnik. Było dużo radości z tego tytułu. Jednak zejście z niego już nie było takie proste. To był prawdziwy tor przeszkód i chyba tego chłopcy trochę potrzebowali!
Cały czas mieliśmy dużo pogodowego szczęścia. Było lekko mroźno, słońce świeciło i zgodnie z prognozami wiatr się zmagał. Nie przeszkadzało to jednak, by w hałasie gadania, Kamil się tutaj dołączył, dojść do Kłodzkiej Góry. Najpierw pieczątki były i Kamil musiał swoje wbić, a potem była wieża, która jest wybitnie muzyczna :)
Po raz kolejny tak się zdarza, że jesteśmy na niej, gdy wiatr wieje. Ta ma dar muzyczny, gdyż świetnie “gra” razem z nim. Warto wejść na samą górę nie tylko dla widoków, ale dla tych dźwięków. Miki z Rodzicami oczywiście przetestował to, gdy moja ekipa już jakoś nie pchała się do góry. Ciut za wysoko bym powiedział!
Widać było już nadchodzący/zapowiadany śnieg. Czas był na powrót.
Marek zainicjował “skoki nad wieżą”, co wyszło rewelacyjnie. Próby fotografa odbyły się wielokrotnie, gdyż było to tak zaskakujące i dynamiczne, że nie udało się złapać to wszystko za jednym razem :)
Ekipa przygotowana przez Janka, że idzie na Szeroką, nie miała wyjścia i musiała dojść do najwyższego szczytu Gór Bardzkich. Zdjęcie przy “historycznej” antenie i mogliśmy uciekać w dół przed wiatrem. Już gnał od Kłodzka, więc my musieliśmy się schować na drodze rowerowej idącą poniżej niebieskiego szlaku, którą zazwyczaj w tym celu wykorzystujemy.
Tu było cicho i ciepło. Śnieg kleił się do raków i do Pańci. Jednak nie było go tak dużo jak wyżej. Można zatem było rzucać kulkami i ćwiczyć różnego rodzaju figury, co Mikiemu sprawiało dużą frajdę.
Jak zwykle z naszym szczęściem, doszliśmy do auta i pogoda zaczęła się załamywać, na taką jak zapowiadali. My jednak w autach tego już nie odczuwaliśmy. Najważniejszy był teraz wspólny obiad i uniknięcie metrowej średnicy pizzy :)
Góry niosą też takie niespodzianki.