Koszmar czy kochanie? czyli jak Państwo nie chce dzieci z zespołem Downa
październik 6, 2016 by Jarek
Kategoria: Po prostu życie
Natchnął mnie komentarz Basi, a po jego przeczytaniu, wystąpienie z mównicy sejmowej posłanki, która jest mamą osoby z zespołem Downa. Zestawiając obie Mamy przypomniałem sobie o jednym najbardziej NADUŻYWANYM stereotypie w stosunku do osób z zespołem Downa: “…one są tak kochane…”, gdy nikt nie pamięta że życie często jest koszmarem jak napisała to Basia.
Za każdym razem, gdy przeciwnicy aborcji mówią o zespole Downa podkreślają, że osoby z ZD są po prostu kochane, uwielbiane, tak jak ta Mama poseł. W sferze emocjonalnej są to cudowne dzieci, które oddają wszystko to co dostają od swoich rodziców, jest to fantastyczne.
Nigdy nie mówi się o koszmarze, jaki czyha na rodzica nie od strony jego dziecka, ale od strony systemu zdrowia, edukacji, urzędników. Basia mówi o koszmarze, ja mówię o ciągłym upodleniu. Można idealizować obraz małego dziecka, ale rzeczywistość jest taka, że to Państwo robi wszystko by tego dziecka nie chcieć. Pani Posłanka mówiła o miłości do swojego dziecka, ale na to wygląda że nigdy nie była z nim u lekarza , gdyż nie wspominała tekstu typowego jaki słyszymy od lekarzy: “po co leczyć Downa?”.
Pani Posłanka musi mieć bardzo małe dziecko, gdyż nie była chyba na komisji orzekającej niepełnosprawność, gdzie lekarze udowadniają w imieniu Państwa, że “…Down to nie choroba…”, a żaden z nich jakoś nie chce wziąć na jeden dzień mojego syna, gdyż jednak okazuje się, że dziecko wymaga opieki.
Gdy staram się znaleźć miejsce w WTZecie, słyszę wciąż czy ma Pan orzeczenie, czy ma Pan orzeczenie….Przecież jeżeli ma się wadę genetyczną i funkcjonuje ona od urodzenia dziecka to po cholerę te orzeczenie? Co mam udowadniać Państwu?
Państwo, które chce by wszystkie dzieci mogły w jego ramach funkcjonować, to Państwo które powoduje, że ich życie nie jest koszmarem dla ich rodziców.
Nie byłoby o tym dyskusji, gdyby to Państwo i ludzie którzy go reprezentują nie byliby koszmarem dla rodziców dzieci niepełnosprawnych.
Nie byłoby dyskusji, gdyby rodzic przez całe życie swojego dziecka nie musiał znosić upodlenia ze strony właśnie Państwa i jego systemu.
Nie byłoby wątpliwości, gdyby matka NIE MUSIAŁABY ZA KAŻDYM RAZEM POŚWIĘCAĆ SIĘ I REZYGNOWAĆ Z PRACY.
Nie byłoby dyskusji, gdyby matka tytułem przejęcia obowiązku rehabilitacji, edukacji i wsparcia dla dziecka niepełnosprawnego otrzymywała wsparcie pieniężne i EMERYTURĘ bez konieczności udowadniania, że w trakcie opieki nad dzieckiem niepełnosprawnym, której nie zapewnia Państwo, jednak pracowała.
Praca z dzieckiem niepełnosprawnym w domu to praca “górnika”. Jeżeli Państwo neguje aborcję i narzuca to wszystkim, to Państwo musi wesprzeć kobietę, jako ciężko pracującego opiekuna swojego dziecka. Gdy jest małe robi się to z miłości, gdy rośnie jest to wysiłek niemierzalny w żaden sposób.
Państwo jedynie wspierając życie niepełnosprawnego dziecka, kreując jego integrację, wspierając jego rodzinę jest w stanie namówić jego obywateli by nie korzystali z aborcji. Dziś POLSKA jest PAŃSTWEM, które chce narzucić wolę innym, bez zadbania o to czy ktoś to akceptuje, czy też nie. Nie różni się to od systemów religijno-państwowych, które PAŃSTWO POLSKA stawia sobie za wzór wroga jak ISLAM. Tam też wola Państwa, ma być wolą jego obywateli. Jest tylko jedna różnica. W ISLAMIE dziecko z zespołem Downa jest wspierane przez ludzi, społeczeństwo i jest akceptowane. U nas jest tylko miłość w domu, a koszmar życia codziennego po za nim zostaje.
To takie przykre i prawdziwe Jarku :(
Tak dla ścisłości to nie państwo narzuca zakaz aborcji tylko był to projekt obywatelski – każdy ma prawo złożyć bez względu na poglądy jeżeli zbierze wymagana liczbę podpisów. Wczoraj został utopiony w komisji wiec po co dalej sie nakręcać – nikt tego kompromisu nie ruszy. Fakt trzeba by było sie zorganizować w końcu i przedstawić jakich zmian trzeba nam rodzicom osób niepełnosprawnych – kiedy jak nie teraz przy okazji takiej dyskusji – wykorzystać moment i przedstawić nasze racje – tyle ze w internecie wszyscy jesteśmy mocni a jak przychodź co do czego to nagle chętnych do pracy brak