Krywań. Nie ważne jest kim jesteś, ważne gdzie jesteś.
sierpień 17, 2020 by Jarek
Kategoria: Korona i Diadem
Krywań 2 495 m npm jest drugim pod względem wysokości szczytem “szlakowym” w Tatrach. Należy do Turystycznej Korony Tatr i zdecydowaliśmy się na niego jako “rozgrzewkę” przed Babią Górą i Mogielicą z 28 marzeń. Nie wiedziałem, że stanie się dla nas symbolem bohaterstwa i możliwości naszych synów. Bo jest, a oni są dla nas ich rodziców BOHATERAMI!
Jak pisałem o WSPANIAŁOŚCI MOJEJ RODZINY, MOICH CHŁOPAKÓW do tej pory, to myślałem KANJAVEC, który wymagał wysiłku, wytrzymałości. Chłopcy byli niezwykli i zdobyli go w błękicie.
Janek 12 lat i 8 miesięcy, Kamil właśnie skończył 24 lata.
22,9 km przejścia
1 597 metrów przewyższeń
12:43 h trwało nasze przejście bez odpoczynków
to Kanjavec.
7 sierpnia stanęliśmy na parkingu by wejść na Krywań 2 495 m npm górę świętą dla Słowaków. Asia jak popatrzyła na “czubek” na horyzoncie była przerażona, bo wyglądało to zacnie
https://pl.wikipedia.org/wiki/Krywa%C5%84
“Siła” Krywania tkwi w tym, że jest na “przodzie”. Nie jest ukryty ze swoją wielkością gdzieś wśród innych gór, jak Rysy. Monumentalność jest przez to porażająca. Im bliżej się jest, tym bardziej przytłacza ten czubek zakrzywiony i niemalże niezasłonięty niczym….a chłopcy nasi BOHATEROWIE…Kamil nie mógł się doczekać, a Janek nawijał i nawijał o Krywaniu, który mylił mu się z Kanjavcem.
Krywań dominuje cały czas. Widzisz go od pierwszego kroku z różnych stron i za każdym razem masz wrażenie, że jest większy i większy. Chłopcy wystartowali z dużą lekkością….z parkingu do Trzech Źródeł bo jest w dół . Tam nasz zielony szlak miał swój początek. Wybraliśmy go bo był trudniejszy, a to gwarantowało mniej ludzi. Był też krótszy czasowo i dystansowo od niebieskiego stąd nasza odważna decyzja.
Nasi Bohaterowie byli w formie. Janek jak podczas swojego pierwszego wejścia na Rysy gonił do przodu i można było prosić by wolniej…zostawiliśmy to górom.
https://www.zespoldowna.info/rysy.html
Od Trzech Źródeł idzie się cały czas do góry. To powoduje, że Krywań jest inną górą do zdobycia niż np. Rysy. Tam zawsze jest moment na chwilę oddechu, tutaj ciągle do góry. Na początek trzeba jakoś wejść na Niżnia Przehyba o wysokości 1779 m, która wydaje się przyjazna. Janek zasuwał, mijał rodziny słowackie wędrujące na ich górę.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ni%C5%BCnia_Przehyba
Czas Janka nie kończył się, motywacja była niezwykła. Biliśmy czas przejścia, a on nie zwalniał. Było pod górkę, teraz nagle trzeba było iść mocno do góry. Szlak fajny, choć pełen kamieni, pachniał kwiatkami i był urokliwy zielenią południowych stoków…ogrody…a Krywań? Cóż jak patrzyliśmy na ten zakrzywiony czubek z dala zastanawialiśmy się jakim trawersem mamy go zdobyć. W tamtym roku śnieg nam pokrzyżował plan jego zdobycia, dzisiaj w upale szło się dobrze choć plecaki były bardzo ciężkie od wody.
Janek gonił do przodu. Bardzo szybko zgubiliśmy las świerkowy i weszliśmy w kosówkę, która nie dawała już ochrony przed słońcem. Kamil był trudny, gdyż zbliżały się jego urodziny i jak zdarta płyta powtarzał co ma dostać na urodziny i nic nie pomagało, żadne potwierdzenie. Ledwo “dychałem” a on bez wysiłkowo ciągle gadał, powtarzał i wymagał bym ja też z nim gadał. Myślałem, że odpłynę…a on czekał by pogadać. Skąd on miał tyle sił!!!
Janek korzystał i śmigał gdzieś daleko w kosówce, tylko czapkę było widać. Szliśmy na zachód, skręciliśmy na wschód i szlak się zmienił. Wciąż było pod górę na Krywański Grzbiet i pierwsze 2000 m przed nami. Ale pod górę w pewnych momentach było jak “na drabinie” gdzie zamiast stopni były kamienie. Był to moment, gdzie Janek nie dał rady, a Kamil się włączył. Mój Bohater po prostu utrzymał swoje tempo, a my stękaliśmy z wysiłku.
…no i pojawił się w całości Krywań. Bohater Kamil gonił. Bohater Janek za nim i dobrze, że Asia miała jeszcze siły. Ja pod pozorem podziwiania szczytu, który w tym miejscu był piękny, a nie trudny , mogłem wlec się z tyłu. Im był bliżej tym wydawał się łatwiejszy, bardziej przyjazny.
Janka złapał kryzys i miło było iść z Bohaterem obok. Kierowaliśmy się na naszą przerwę na ładowanie pod szczytem. Ludzie zazwyczaj robią to dokładnie w tym miejscu jak na zdjęciu powyżej, mając szczyt nad sobą i możliwość podziwiania całej okolicy pod sobą
Szlak się zmieniał i był co raz trudniejszy. Kamień na kamieniu.
Asia wzięła w swoje ręce kierowanie ekspedycją, gdyż na kamieniach szlak zniknął. Janek wykorzystał to i Kamil był już za nim. Nasz zielony szlak dochodził już do końca, czyli pod Mały Krywań 2 334 m npm. Tam łączył się z niebieskim szlakiem, którym chcieliśmy już wejść na Krywań. Niesamowite jest to, jak człowiek patrzy na te szczyty. Na każdym kamieniu inaczej niemalże. I tak jak pod Rysami, każdy widział tą górę inaczej. Ci co odpoczywali narzekali, że ciężko. Ci co szli do góry, każdy w innym tempie, nie patrzyli, tylko ścigali się ze swoimi myślami, bo miejsce było wyjątkowe. Dużo przestrzeni wokół, trawers wyglądał groźniej, nie widać było szlaku na skałach.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ma%C5%82y_Krywa%C5%84_(Tatry)
My patrzyliśmy do góry i zastanawialiśmy jak na to wejść, przerażeni tym, że mamy tylko skały.
Dla Kamila był to moment KONIECZNOŚCI ubrania rękawiczek i walki z dylematem: “BRUDNE! UMYĆ!”. Janek w ogóle nie chciał o tym słyszeć. Wolał brud skał i ich szorstkość. Podejście na Mały Krywań było rozgrzewką. Ja byłem pod olbrzymim wrażeniem jak ZMIENILI SIĘ CHŁOPCY POD WPŁYWEM LEKCJI NA ŚCIANCE z Panią Renią. Jak świetnie dobierali chwyty i drogę w zależności od ich możliwości. Kamil BOHATER oczywiście jednym krokiem załatwiał wszystko, ale Janek BOHATER musiał brać to wszystko na dwa-trzy ruchy. Był niezły!!!
…a potem powietrze nie zrobiło na Kamilu wrażenia…wow!!! Zawsze go przestrzeń wycofywała, a tutaj na zakręcie w niebie nie było problemów!
Podejście na Mały Krywań przypomniało mi to z Rysów. Gdy odpoczywaliśmy oglądaliśmy piękną panoramę Wysokich Tatr, a Janek szukał Rysów . Ciągłe porównywanie nie jest przypadkowe. Do tego miejsca można było je porównywać. Potem się zmieniło, podejście na Krywań jest dłuższe i bardziej pionowe po skałach.
Nie wiedzieliśmy, że prawdziwy egzamin dopiero przed nami, gdyż czas mieliśmy poniżej wskaźnikowego. Zejście z Małego Krywania do przełączki nie był problemem. Wejście na grań Krywania stał się problemem. Skończyły się kamienie, zaczęły się kominki, płyty skalne. Nie ważne było to jak jesteś silny, tylko jakie masz umiejętności. Zły dobór przejścia kończył się większym wysiłkiem. Pojawiały się zatory i my musieliśmy mijać turystów zagubionych na skalnych półkach, tudzież nas musieli mijać Ci którzy wybierali drogę jak i my. Tego nie było na Rysach.
Kominki, koryta to jest coś innego od tego co do tej pory doświadczaliśmy. Mieliśmy do wyboru albo przejście po śliskich litych płytach skalnych, albo po dużych skałach, albo korzystanie z rynienek i kominków tworzonych przez skały.
Janek błysnął. Jeszcze rok temu wolał poprosić o wsparcie i podanie mu ręki w trudnych momentach. Teraz nawet na kolanach, ale chciał sam, sam i jeszcze raz sam, przecież mam 13 lat!!!
…a byliśmy już bardzo wysoko!!! Widać tutaj!
Dla mnie Mistrzem WALKI Z SAMYM SOBĄ był Kamil. Nie lubił on przestrzeni,-powietrza wokół siebie. Nawet na ściance miewał opory, a tutaj stał wyprostowany patrząc w dal na półkach.
Im było wyżej, tym więcej problemów, tym więcej rynien do wykorzystania, ale weszliśmy.
Moi BOHATEROWIE zdobyli kolejny szczyt, który nie mieli prawa zdobyć, bo tak wszyscy myśleli i my także.
NIE JEST ISTOTNE KIM JESTEŚ, WAŻNE GDZIE JESTEŚ, NA JAKIEJ WYSOKOŚCI.
Tam swoim wysiłkiem udowadniasz, że jesteś takim samym człowiekiem jak Ci którzy stoją obok Ciebie.
Na Krywaniu znów to się potwierdziło. Chcieliśmy zrobić zdjęcie. Jakiś mężczyzna też chciał i ustaliliśmy, że on nam, a my im-jemu. Nawiązała się rozmowa. Gdy usłyszał, że Janek ma 14 lat i ma zespół Downa nie chciał uwierzyć, no bo to trudna góra. popatrzył na Kamila…”ale przecież on jest normalny”, gdy usłyszał że jest autystą i to mocno zaburzonym. Patrzył na nas zaskoczony, a my na NASZYCH BOHATERÓW, KTÓRZY NA 2 495 M NPM STAJĄ SIĘ ZNÓW LUDŹMI. Osiągnęli znów więcej i na tyle dużo, że stali się choć na chwilę KIMŚ dla wszystkich tych którzy weszli z nami. SZACUNEK DLA ZWYCIĘZCÓW dzięki wysiłkowi jaki wszyscy musieli włożyć.
Odpoczęliśmy patrząc na coś pięknego. Przyszedł czas na zejście. Potwierdziły się słowa Pani Reni: “Kamil nie boi się już, Janek za to mocno. Wysokość, przestrzeń go blokuje”. Te zdanie podczas zajęć nas trochę zmieszało. Wydawało nam się zawsze inaczej w szczególności w stosunku do Janka. Był zawsze odważny i nie bał się “tony powietrza pod nogami” czyli ekspozycji. Na Jagodnie mieliśmy pierwszy sygnał, że może być inaczej, a potem na zajęciach na ściance. Teraz przyszło zejście, bardzo trudna część dla Janka jak się okazało.
Po pierwsze SAM.
Można było różnie go motywować, prosić by przyjął pomoc, ale on sam. Trzymał się skał, był ostrożny i powolny, ale sam.
Co ciekawe, był wzorcem dla Kamila. Gdy on siadał, to Kamil też, choć mógł dać krok i byłoby po problemie. Najlepiej on chciał pomagać czy to mi, czy Asi, więc trzeba było dawać rękę bo Mały Bohater pomagał.
To było niezwykłe, mozolne osiągnięcie. Bardzo trudne dla niego, o dziwo zupełnie odwrotnie dla Kamila, a jeszcze niedawno miał olbrzymie problemy z mierzeniem odległości i organizacją swoich ruchów i ta wysokość!!!
BOHATEROWIE!
BRACIA!
Zeszliśmy mozolnie do naszego zielonego szlaku. Niewiarygodne ale nie było nikogo. Zejście było dla nas trudniejsze i bardziej mozolne od wejścia. Byliśmy nim bardzo zmęczeni….do czasu. Janek znów wystrzelił i trzeba było go gonić patrząc na stoki Tatr Zachodnich…Bystrej, Kamienistej, Otargańców. Niedawno my patrzyliśmy na Krywań z tamtych stron.
Pogoda się zmieniła i to też nas uratowało. Delikatny wiaterek i chmura “prawie” burzowa spowodowała, że schodziło się dużo lepiej. Kamil był już włączony na nagrodę urodzinową i każdy jego “zwrot” w naszym kierunku to było pytanie o koszulkę i urodziny. Janek gonił, ale widać było że jest zmęczony.
…a Krywań żegnał nas pustką i spokojem. Nawet w moich myślach przez sekundę nie spodziewałem się, że będziemy sami na szlaku. To był komfort.
Kończyła się kosówka i Janek stwierdził, że jest zmęczony. Odpoczywaliśmy. Widać było wyraźny kryzys. Im dłużej siedzieliśmy i odpoczywaliśmy tym było gorzej. “Praca nogami” na skałach robiła swoje. Dopiero schodząc zauważyliśmy, że towarzyszą one praktycznie cały czas na szlaku aż do pojawienia się świerków. W górę idąc jest to frajda. Idąc w dół stopy mają dość i się buntują. Janek się zbuntował.
Po głębokim kryzysie nad Trzema Źródłami uratowało nas, że widać było parking, choć 400 metrów dalej. Kamil wciąż szedł pierwszy, my próbowaliśmy się trzymać niego. Gdy doszliśmy zrzucanie butów było błyskawiczne. Stopy tego potrzebowały. Regeneracja przyszła bardzo szybko.
Krywań stał się symbolem. Od początku porównywaliśmy go do Rysów, bo jest tylko 4 metry niższy. W ubiegłym roku mieliśmy wchodzić na niego, ale spad śnieg na jesieni i baliśmy się go. Dobrze że wycofaliśmy się z tego, bo to nie Rysy. Porównując:
1.Na Krywań podchodzi się stale ponad 6 km i w istocie nie ma specjalnie miejsce, gdzie można odpocząć. Na Rysy idzie się 5 km by rozpocząć podejście 4 km i to z trzema przyjaznymi miejscami na odpoczynek.
2.Na Krywaniu trzeba wejść po litych skałach, płytach. To buduje różnicę. Nie jest to przyjazne, a każda wilgoć może powodować istotne niebezpieczeństwo. Idąc w taką pogodę jak my, były miejsca, gdzie poszukiwaliśmy takiego miejsca z którego się nie zjeżdżało, tudzież ześlizgiwało. Tym trudniejsze było zejście. Wszyscy w dużej części po prostu przesuwali się na tyłku, bo nie umieli sobie poradzić z doborem drogi. Krywań jest po prostu z tego powodu trudniejszy, wymaga obycia.
3.Dla nas kopuła góry była wyzwaniem. O ile pod nią szliśmy w tempie to podejście i zejście trwało znacznie dłużej od wskazań szlakowych.
4.Schodząc wciąż uważaliśmy, że Kanjavec był trudny. Jednak następnego dnia zmieniliśmy zdanie. Kanjavec był niesamowitą wyprawą, gdzie się szło i było długo, ale nie trudno. Było wysoko ale daliśmy sobie radę.
KRYWAŃ STAŁ SIĘ DLA NAS NAJTRUDNIEJSZĄ TECHNICZNIE GÓRĄ JAKĄ ZDOBYLIŚMY. Choć tylko 13 km, to przewyższenie na tym dystansie i skały zrobiły swoje. Jest trudny i tak zostanie, dopóki nie zdobędziemy czegoś trudniejszego.
Możecie sami porównać zapis ze zdobycia tych gór przez moich BOHATERÓW, którzy nie mieli prawa tam być…
Kanjavec
Rysy
Na bieżąco nasze wędrówki możecie zobaczyć tutaj: https://www.instagram.com/joannapieniak/