Która terapia jest najlepsza?
marzec 4, 2020 by Jarek
Kategoria: Wiedza o Zespole Downa
Dobór terapii jest tematem, który stale się pojawia. Nie jest tak, że zawsze jest na to patent. Z perspektywy lat, jednoznacznie też powiem ,że nie ma jednej terapii a ich zbiór, zespół aktywności i wtedy mamy efekty.
Przywołany do tablicy w tym temacie podczas szkolenia wskazałem, że metoda Domana już pod koniec lat 80-tych dawała świetne efekty, bez istotnej suplementacji, ale dla dzieci/osób z ZD bez wad. Obecnie mamy 3 przykłady, że tego typu podejście w połączeniu z dużym wysiłkiem rodzica i jego zaangażowaniem finansowym daje bardzo dobre efekty.
Jednakże problem zaczyna się, gdy dziecko ma choć jedną wadę, jedną dysfunkcję, tudzież problemy jelitowe. Za każdym razem ilość problemów jaka za tym idzie nie jest do opanowania bez suplementów i leków, ale podanych po wcześniejszych badaniach.
Wciąż też mamy problemy sprzężone. Tutaj najpierw trzeba wiedzieć od czego zacząć, by móc te problemy ze skutkiem rozwiązywać.
Zawsze też pojawia się przy tego typu wątkach pytanie: co i jak stosować…gdyż np. jedna terapia jest świetna, ale nie wiemy jak by ona wyglądałaby, gdyby była łączona z inną. Ja zawsze powtarzam w takich przypadkach:
-najpierw zabezpieczmy dziecku z ZD sprawność podstawowych metabolizmów
-potem wprowadźmy terapie “rehabilitacyjne”, logopedyczne, funkcjonalne
a na koniec oceńmy jak to działa.
Kiedy oceniać? Tutaj jest największy problem. Zazwyczaj mając małe dzieci ocenia się i porównuje co miesiąc/kwartał/na urodziny. Według mnie jest to błędne. Każda terapia czemuś służy i tak naprawdę dotyczy ona dzieci by…mogły żyć jako dorosły jak najlepiej. To powinien być pierwszy punkt oceny. Innym punktem jest moment utraty zdolności kognitywnych, czyli jak długo osoba z ZD żyła “pełną gębą”.
Każda inna ocena może być błędna…jednak sugeruję zawsze personalizować cele, dobierać terapie do potencjałów dziecka i swoich jako rodzica i nie porównywać się, tylko nauczyć/dać dziecku radość życia, gdy będzie już dorosłe.
W takim momencie przypominam sobie głuchoniemą artystkę z ZD, która przez ponad 40 lat malowała swoje obrazy w pięknym domu nad jeziorem i kochała to co widziała. Miała dobre życie, bo z pasją i celem. Nikt się nie martwił tym, że nie słyszy, że nie mówi. Wszyscy podziwiali jak WIDZI świat.