La Escuela Mexicana de Arte Down, czyli jak zwykle można się tylko uczyć od Meksykańów!
luty 19, 2010 by Jarek
Kategoria: U przyjaciół
Poszukując mojego Art Brut znalazłem coś, co zawsze mnie ciągnęło. KOLORY. Pełne hiszpańskiego temperamentu, meksykańskiej jaskrawości. Pamiętam moje spotkanie z La Primerą też było szokujące, kolorowe i pełne podziwu. A to przecież jest radio! Dzisiaj Art Brut z La Escuela Mexicana de Arte Down, czyli Meksykańskiej Szkoły Sztuki Downa. Warto..
Nie ukrywam sam na to nie wpadłbym, ale jak zwykle przyjaciele czuwają. Sanchiz z Puerto Rico podpowiedział i dał linki, a reszta jest Wasza. Oprócz wspaniałej sztuki popatrzcie na ten unikalny projekt: SZTUKI DOWNA. Dlaczego, zastanawiam się, w Meksyku możliwy jest teatr, film, radio, sztuka osób niepełnosprawnych pełna kolorów i pozytywnego tchnienia.
Nie będę marudził. Zacznę od tego, i tu niespodzianka, wystawa La Escueli była w Polsce. Oto jak ją prezentowano:
Tytuł wystawy nawiązuje do obrazu Pokój van Gogha autorstwa Marco Polo Castillo. To jeden z osiemnastu meksykańskich artystów z zespołem Downa, których niezwykłe prace będzie można zobaczyć w dniach od 12 grudnia 2007 r. do 20 stycznia 2008 r. w warszawskiej Królikarni.
We wstępie do katalogu Radosław Mleczko, kurator Królikarni pisze:
„Jak namalować obraz?
Chory człowiek, Dziki kot, Arbuz, Skaczące ryby, Pokój Van Gogha. I oczywiście Mona Lisa.
Escuela Mexicana de Arte Down.
Kiedy Ambasador Meksyku Pan Raphael Steger Cataño zaproponował mi zorganizowanie wystawy obrazów namalowanych przez artystów z zespołem Downa, zgodziłem się bez wahania. Przypomniała mi się historia integracyjnych warsztatów muzycznych „Błękitne Lato”.
Pracowałem wtedy w warszawskiej Filharmonii. Wspólnie z „United Nations Development Program” zorganizowaliśmy koncert na rzecz niepełnosprawnych. Zastanawialiśmy się jak wykorzystać uzyskane środki. Zrodził się projekt muzycznych warsztatów integracyjnych.
Rozesłaliśmy listy do szkół muzycznych z pytaniem, czy uczą się w nich dzieci niepełnosprawne. W odpowiedzi dostaliśmy kilkanaście zgłoszeń z całej Polski. Wśród kandydatów przeważali uczniowie niewidomi lub ze znaczną utratą wzroku.
Zaczynamy warsztaty. Za radą świetnego pianisty i pedagoga, Macieja Paderewskiego, zdecydowałem, żeby podczas inauguracji zgasić światło i pozwolić „na dobry wieczór” zagrać jednemu z niewidomych stypendystów. Pomysł wydawał mi się nieco pretensjonalny, ale Maciej przekonał mnie, że warto zaryzykować, a chłopaka już słuchał i wie, jak gra.
Zaczął powściągliwie, bez egzaltacji, ale po chwili rozwinął skrzydła, niestety kosztem precyzji. Pudłował, nutom cichym ledwo pozwalał zabrzmieć, a zaplanowanymi forte grzmiał, jakby miał porachunki z fortepianem. Nie miało to wiele wspólnego z interpretacjami, do których przyzwyczaiły nas szkoły. Czułem, że w zaimprowizowanej sali koncertowej, pod osłoną ciemności, która miała wyrównać szanse i zintegrować, wybuchnie salwa śmiechu. I ten wybuch był tuż, tuż. I nie dałoby się go zatrzymać. Ale nie nastąpił. Bo było ciemno? Nagle jaskrawe, fosforyzujące dźwięki, przeforsowane, jak nam się z początku wydawało, forte, nieprzewidziane kanonem zmiany tempa, zaczęły docierać do naszych uszu. Przypomniały, dlaczego chcieliśmy grać, chodzić do szkoły muzycznej i muzykę, której w grze tego pianisty było znacznie więcej, niż w naszym pełnosprawnym dążeniu do poprawności. On był bliżej, mimo że czasem nie trafiał, ale GRAŁ! Był marzycielem, a my skromnymi adeptami muzycznej edukacji.
I zapadła taka cisza, która się nieczęsto zdarza.
Potem oczywiście brawa, a warsztaty udały się znakomicie. Pełnosprawni uczestnicy przypominali sobie, po co zajęli się muzyką, a niewidomi starali się trochę mniej „dawać po sąsiadach”. Pełna integracja.
Zdarza się, że osoba, której wcześniej nie znaliśmy opowie nam coś, o czym nam się nawet nie śniło. I zdarza się, że to jest bardzo ładne opowiadanie, z którego nie mamy ochoty się budzić. A przynajmniej staramy się coś z niego zapamiętać. Na przykład obraz.
Teraz patrzę na Mona Lisę, Pokój Van Gogha, Skaczące ryby, Dzikiego kota i Chorego człowieka. I zastanawiam się. Jak namalować ich obraz?”
Kuratorką prezentacji prac z kolekcji John Langdon Down jest Paulina Rymkiewicz z warszawskiej Królikarni, której zdaniem: „obrazy te emanują niewiarygodną energią koloru, radości i ciepła. Pokazują niewinną bujność wyobraźni ich autorów, którzy za pomocą sztuki kontaktują się ze światem. I są w tym najbardziej szczerzy i bezpośredni.”
Wystawie towarzyszyć będą warsztaty malarskie. Zajęcia przewidziane są w styczniu 2008 roku.
Wybrane obrazy z kolekcji Fundacji John Langdon Down były wcześniej prezentowane między innymi w wielu miastach Stanów Zjednoczonych i Meksyku oraz w Genewie, Berlinie, Kopenhadze, Aarhus, a także w Muzeum Paula Klee w Bernie.
Fundacja John Langdon Down
Fundacja John Langdon Down powstała 3 kwietnia 1972 roku. Jest pierwszą tego typu organizacją na świecie, która ma na celu polepszenie jakości życia osób z zespołem Downa i ich rodzin poprzez programy edukacyjne, medyczne i psychologiczne. Została powołana dzięki wysiłkom Sylvii G.Escamilla.
Całościowy Program Edukacyjny, opracowany w celu wspierania integralnego rozwoju osób z zespołem Downa, złożony jest z wielu programów specjalistycznych: opieka w wieku niemowlęcym, wychowanie domowe, przedszkole, specjalna szkoła podstawowa, informatyka, terapia językowa, aktywność sportowa, rekreacja i wychowanie plastyczne; pływanie, muzyka, taniec i teatr; warsztaty malarskie, graficzne i litografia; gotowanie i pieczenie ciast, a także wychowanie społeczno-seksualne i przygotowanie zawodowe.
Departament Psychologii oferuje kształcenie i pomoc dla rodziców i personelu zawodowego poprzez programy Szkoła dla Rodziców i Kształcenie Ustawiczne. Dysponuje videoteką, zapisami cyfrowymi i biblioteką, najlepiej wyposażonymi w kraju w materiały związane z problematyką zespołu Downa.
Fundacja otworzyła Klinikę Syndromu Downa w celu zapewnienia specjalistycznej opieki medycznej zarówno dla swoich uczniów jak i dorosłej młodzieży z całego kraju. Jej misją jest promowanie optymalnego rozwoju i całościowej opieki zdrowotnej.
Najważniejszym programem Fundacji jest Meksykańska Szkoła Sztuki Downa, która dysponuje obecnie ponad 200 dziełami o wysokiej wartości artystycznej, uznanymi przez znaczących artystów krajowych i zagranicznych Były one prezentowane w Meksyku, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i w Europie.
Symboliczna ekspresja pozwoliła naszej dorosłej młodzieży przekształcić braki językowe w formy i kolory, przy użyciu różnorodnych materiałów i technik twórczości plastycznej, takich jak olej, techniki mieszane, grafika i litografia. Z pomocą pędzla utrwalają swoje uczucia i emocje, marzenia, pragnienia, frustracje i nadzieje. Niewątpliwie, sztuka jest także środkiem, przez który potwierdzają własną tożsamość i podnoszą samoocenę.
Dzięki sztuce odkryliśmy, że edukacja otwiera drzwi do pełnego świata i wielkich realizacji; promuje rozwój wszystkich zdolności istoty ludzkiej, wśród których talenty artystyczne nie są wyjątkiem. Osoby z zespołem Downa uczą nas głębiej zrozumieć życie; będąc z nimi w bliskości i potrafiąc dotrzeć do ich sposobu widzenia świata dostrzegamy, że są odkrywczym blaskiem pozwalającym nam przeorientować system życiowych wartości. W tle ich widocznych braków pojawia się siła ludzkiego ducha, zdolności twórcze odbijające się w mechanizmach inteligencji i nadające sprawom nowe światło, które jedynie oni mogą nam dać: radość życia bez żadnych ograniczeń.
(opracowanie na podstawie materiałów udostępnionych przez Ambasadę Meksyku w Polsce).
Wystawa została zorganizowana dzięki współpracy Królikarni z Ambasadą Meksyku w Polsce i pod patronatem Ambasadora Raphaela Steger Cataño.
tutaj mamy fajny film o wystawie La Escueli. Warto oglądnąć, nie trzeba tłumaczyć :)
a to z wystawy w Chinach, podoba mi się
a tutaj znajdziecie pełną galerię, którą (znów!) warto podziwiać:
http://www.bicentenario.gob.mx/index.php?option=com_content&view=article&id=702