Łomnicka Równia, Anielska Kopa.
maj 11, 2020 by Jarek
Kategoria: Nasze Góry
To jest już trzeci dzień zdobywania Gór Bystrzyckich. Byliśmy na świetnej trasie zdobywając Wolarz i Smolną. Podejście na Rudnik, a potem na Wolarz długo będę pamiętał. Byliśmy na torfowiskach i o tym jeszcze napiszę. Dziś chcieliśmy po prostu wejść na górę.
http://www.zespoldowna.info/wolarz-gora-blazkowatam-trzeba-byc.html
Góry Bystrzyckie są dla rowerzystów…tak. Są też nużące, jak nie nudne…tak. Jednak można znaleźć przejście takie, że najwyższe góry przy tym się chowają. To ich zaleta. Zatem przeskakujemy ten dzień drugi, by opowiedzieć o dniu trzecim.
Naszym celem była ta grań na górze. Było dziwne powietrze mało ostre…może po deszczyku, który spadł nad ranem. Naszym celem była miejscowość Paszków. Po prostu świetna z każdego punktu widzenia.
Plan był taki: chcieliśmy koniecznie wejść bezpośrednio na grań Gór Bystrzyckich. By to zrobić wystartowaliśmy na Górę Łysą, która zgodnie u wszystkich ma 720 m. Dlaczego o tym piszę? Cóż, niskie zaludnienie gór, powoduje, że zainteresowanie tymi górami w ujęciu kartograficznym jest małe i co mapa, mamy inną nazwę i wysokość szczytu…ale to im nie umniejsza.
Pierwsza rzecz jaka wpada w oko, to tablice informacyjne, czytelne i ciekawe.
Drugie…to piękno zieleni i trochę ostro nad nami ta grań. Chłopcy tym razem zgodni, gdyż labrador z gospodarstwa obok, ich świetnie zaopiekował, poszli asfaltową aleją pełną poniemieckich drzew owocowych. W tym momencie kwitnących niesamowicie. Jednak był to asfalt.
Nie była to zła niespodzianka. biorąc przewyższenie, to nawet pomagała.
Druga niespodzianka…nie ma czerwonego szlaku. Za to pojawia się królik i grzyb. Kolejna…było tak ciepło, że rozebraliśmy się szybko przy tym podejściu. Kamil nawet się zatrzymywał, a Janek wspierał się bratem.
Podeszliśmy i na górze pojawił się żółty szlak, ale także tablice kolejne. Zagadka zielonego grzyba, królika się wyjaśnia. Przygotowano dla najmłodszych specjalny szlak. Janek nie zawiesił nawet oka na sarnie, ale potem to było już inaczej.
Pierwsza tablica, na chwilę oglądnięta, to była ta, która wyjaśniała szlaki zielone.
My ruszyliśmy jednak na skróty szukając pierwszego szczytu Łysej Góry. To co tutaj jest możliwe najbardziej, to szukanie własnych ścieżek. Od tego zaczęliśmy.
Łysa Góra okazała się wyraźnym wypiętrzeniem ponad skrzyżowaniem szlaków. Tam odpoczywaliśmy w końcu. Niby zdobyliśmy naszą “Ślężę” (podobna wysokość) ale to był bezpośredni atak
Wróciliśmy do żółtego szlaku, Janek po drodze złapał zająca, stąd zabrał mi kijki. Kierunek Łomnicka Równia.
Janek na Szlaku Zbieraczy przeczytał nowe dla niego informacje…ale domagał się kolejnego skrótu. Nie podobało mu się, że idziemy stale do góry “kamienistą drogą”. No więc…owszem były skróty do góry, na szczyt o nazwie Rówienka 851 m npm…jednak gdyby nie ukrywające tego lasy świerkowe, mielibyśmy nad nami ściankę pełną skał o bardzo silnym nachyleniu (Wolarz to pikuś) i jakoś nikt do tego w istocie się nie garnął, choć te skały zaskakiwały.
https://polska-org.pl/5137141,Nazewnictwo_gor_otaczajacych_doline_Bystrzycy_Lomnickiej.html
Janek za to przetestował “grzyby na tablicy”.
Odpuściliśmy skrót teraz, ale chcieliśmy wejść na Łomnicką Równię i tutaj Janek miał obiecany skrót.
Kamil stale będący z przodu, pierwszy wypatrzył zejście na nasz cel i zaczęło się. Na pewno była to ścieżka, powiem dukt leśny, ale były przeszkody w postaci wielu skał…i w tym momencie tak jak na Smolnej, Górze Błażkowej zastanawiałem się: dlaczego tak ciekawe przejście nie ma w istocie wyznaczonego szlaku…a gdyby tak wchodzić na Rówienkę, schodzić i podchodzić potem jak my, ten szlak wielu chciałoby zaliczyć. Cóż tworzymy przejścia zatem.
W sobotę zrobiliśmy swoje naście kilometrów. W tym momencie, w niedzielę zaczęło to wychodzić niestety. Chłopcy zygzakami, po korzeniach i skałach do góry…my powoli za nimi. Las był pełen pyłków. Wiatr wiejący górą rozdmuchiwał wszystko, byliśmy żółci.
Kamil cały czas prowadził. Janek po sobotnim nie miał sił, więcej marudził, choć takie skałki to jego żywioł, a było urokliwie. Cały czas “grzebieniem”, oczywiście zarośniętym, szło się po skałach…i nagle “płaskość” nam nastała.
Typologia Gór Bystryckich w tym regionie północnym to mocne “stołowe” wypłaszczenie szczytów. Stąd w nazwach dużo “równin”. Szczyt Łomnickiej Równi, najwyższej góry północnej części Gór Bystrzyckich też był wypłaszczony pomimo swoich 898 m npm. Przyszedł czas na śniadanie…a ja się zastanawiałem dalej: dlaczego coś, co może być niezwykle atrakcyjne jest tak głęboko schowane?
Czas zejścia to nie było coś łatwego. Po pierwsze można było się zgubić, bo ścieżki mocno się krzyżowały. My w ten sposób wyszliśmy od strony Gór Orlickich u podnóży których byliśmy dzień wcześniej.
Potem były kamienie przy dużym spadku i bracia sobie pomagali.
Odrobinę zawiało i wszyscy prawie, ubierali się.
Gdy wyruszaliśmy, wiedzieliśmy że różnica wysokości powinna dać niezłe widoki. Jak się okazało, tylko na zejściu widzieliśmy Kotlinę Kłodzką i to z czubkami drzew. Zatem ten fakt już nie jest faktem, bo wszystkie widoki po prostu zarosły.
Pierwszym szczytem środkowej części Gór Bystrzyckich jest Anielska Kopa. Była też naszym celem i oczywiście podchodziliśmy na nią skrótem…bo o szlaku zapomniano.
Skrót przez Anielską Kopę był idealny…prosto do zejścia…a i ono było przygodą.
Zeszliśmy do szutrowej drogi i od razu byliśmy zaskoczeni Matizem, który niczym wyścigówka śmignął nam z jednej strony na drugą. Potem byliśmy zaskoczeni spadkiem…wyglądało to istotnie ciężko i dobrze, że my tędy nie wchodziliśmy, a tym bardziej wjeżdżaliśmy rowerem jak jeden Pan, który wyglądał na istotnie wykończonego podjazdem.
Potem zaskoczyły nas pojawiające się regularnie takie kręgi klonów-jaworów mających w środku kopkę kamieni. Wyglądało to tajemniczo. W końcu skróty powiodły nas na “bieszczadzkie krajobrazy w Sudetach”. Ja szalenie wrażliwy na takie cuda, powiedziałem tylko wow…i ratowałem się przed psami, które próbowały ugryźć moją łydkę.
Oglądając grań, którą przeszliśmy miałem wrażenie, jakbyśmy zdobywali niesamowicie trudne i wyniosłe góry, a to tylko Góry Bystrzyckie!
Jak się okazało, świetne góry na początek, bo mogą być ciekawe, trudne, ale i łatwe. Świetne dla tych, którzy szukają swoich dróg…my wiele z nich znaleźliśmy. Na koniec dla wrażliwców, którzy o niczym nie marzą tylko położyć się na pięknej łące, wysoko w górach i oglądać wszystko z góry. Ja polecam na to te góry, o których mówi się, że są płaskie, nudne a nie są!
Bardzo fajna relacja! Ostatnio odbyłem podobną trasę zdobywając wszystkie te szczyty za jednym zamachem.
Pozdrawiam serdecznie i życzę jeszcze wielu udanych wycieczek